Nie tylko Unia Europejska uważa, że mamy w Polsce za dużo łóżek szpitalnych. Rynek medyczny ocenia, że nie przysporzy ich szykowana ustawa o restrukturyzacji szpitali.
W ramach konsultacji branżowych projektu tej ustawy zgłoszono 2 tys. uwag i jak mówią dyrektorzy szpitali, wbrew zapewnieniom resortu, większość z nich nie została uwzględniona. Temat budowy szpitali na długo można uznać za zamknięty także dzięki 14-proc. inflacji, która zrobi więcej szkód niż pandemia.
Zamrażarka budowlana
Firmy budowlane zabijałyby się o kontrakty na budowę szpitali, gdyby nie budżety, jakie mają zamawiający – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z głównych wykonawców infrastruktury szpitalnej. Podkreślając, że obecnie uczestniczy w trzech przetargach, a jeszcze dwa lata temu byłoby ich 30.
To samo mówią szefowie szpitali. – W ciągu pięciu lat prowadziliśmy ponad 40 inwestycji. Począwszy od remontów oddziałów, po budowę dwóch dużych bloków operacyjnych w Gdyni i Wejherowie. Nie spełniały norm i mieliśmy do wyboru albo zamknąć szpitale, albo zdecydować się na budowę. Na szczęście udało nam się zakończyć inwestycje, każda z nich na poziomie 120–130 mln zł, przed problemami z inflacją, jeszcze w czasie pandemii – mówi radca prawny Jolanta Sobierańska- Grenda, obecnie także prezes zarządu Szpitali Pomorskich sp. z o.o.
Dzisiaj, jak mówią szefowie prywatnych i publicznych placówek, firmy przystępujące do przetargów potrafią się wycofywać nawet po ich rozstrzygnięciu. Nie są w stanie zachować oferowanych cen. Szpitale zaś nie mają pieniędzy, aby sprostać efektowi inflacji. Mowa o wzrostach na poziomie 30–40 proc.