24 lipca Sejm przyjął nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym oraz ustawę o przepisach wprowadzających do niej. Akty te nie doczekały się szerszego komentarza w przestrzeni publicznej, a szkoda, bo dotyczą przecież fundamentalnej kwestii ustrojowej i mogą mieć dalekosiężne skutki, będąc swoistym precedensem ingerowania władzy ustawodawczej w sądowniczą (w dodatku niedysponującej szerszą legitymacją ani w parlamencie ponad większość konieczną do utworzenia rządu, ani u prezydenta z innego obozu politycznego). Niestety, jest to przykład stałego obniżania standardów dyskursu prawniczego, a przede wszystkim debaty publicznej, w której naprawdę ważne dla państwa problemy umykają społecznej uwagi.
W stanie wyższej konieczności?
Zacząć wypada może od tego, że według uzasadnienia projektu nowe regulacje o TK mają przeciwdziałać kryzysowi Trybunału. Ten i następne elementy zaprezentowanego wywodu nie sprzyjają merytorycznej dyskusji prawniczej. Od uzasadnienia ustrojowego projektu ustawy o fundamentalnej wadze dla ładu publicznego wymaga się rzeczowej, a przede wszystkim prawnej argumentacji. Tymczasem Autorzy odwołują się do tez ogólnych, które przynależą bardziej do dyskursu politycznego, a nie do fachowego dyskursu prawnego. Przede wszystkim jednak trudno wyobrazić sobie odbudowę prestiżu i zaufania do TK, gdy jest deprecjonowany w obecnym składzie. Wszak wątpliwości dotyczą tylko trzech miejsc, a to, że jakiś sędzia nie odpowiada komuś ze względów pozanormatywnych, nie ma wpływu na ważność orzeczeń TK.
Czytaj więcej
Dobrze, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska zaczęła sprzątać biurko. Mogłaby jednak sięgnąć głębiej do swoich szuflad. Są tam odpisy wyroków TK i sprawozdanie z działalności TK za 2023 r., na których publikację czekamy.
Fatalnym kierunkiem jest de facto delegitymizacja własnego sądu konstytucyjnego, gdy zastrzeżenia do prawidłowości jego obsady sędziowskiej i wielu okoliczności proceduralnych (których poddać analizie w tak krótkim opracowaniu nie sposób) przenosi się na cały TK i jego dorobek orzeczniczy. Można odnieść wrażenie, że w całym „sporze o Trybunał” mieszają się kwestie normatywne i ocenne, tzn. normy i wypowiedzi o normach.
Przepisy wprowadzające do ustawy o TK są natomiast niechlubnym przykładem jawnie sprzecznej z Konstytucją RP ingerencji władzy politycznej w niezależność władzy sądowniczej. Ustawa prowadzi bowiem de facto do oceny przez Sejm, jako organ nieuprawniony, prawidłowości powołań sędziowskich do TK i niektórych z jego orzeczeń (m.in. art. 9 in extenso, art. 14 ust. 2 ustawy). Zwolennicy takich zmian w TK odwołują się do stanu wyższej konieczności konstytucyjnej, co opiera się na przesłance, że TK nie odpowiada wymogom opisanym normatywnie w konstytucji i zobowiązaniach międzynarodowych.