10 czerwca złożyli oni do prokuratora generalnego prof. Adama Bodnara wniosek o ponowne zbadanie tragedii samolotu Tu-134, w której zginęły 73 osoby, w tym 40 obywateli Polski. Śmierć ponieśli m.in. ówczesny kierownik resortu kultury i sztuki w rządzie Piotra Jaroszewicza Janusz Wilhelmi oraz Marina Samet-Niecikowska i Jerzy Tabor z Naczelnego Zarządu Kinematografii, a także członkowie reprezentacji Polski w kolarstwie torowym.
Czy cudzoziemcy chcieli przejąć kontrolę nad samolotem?
Wokół tragedii – mimo upływu 46 lat – jest wiele niejasności, o których co pewien czas piszą bułgarskie i polskie media. Wiosną napisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, że autor publikacji w bułgarskim miesięczniku „Biograph” odkrył, iż na pokładzie znajdowało się dwóch cudzoziemców – obywatel Iraku i Wielkiej Brytanii – którzy mogli próbować siłą przejąć kontrolę nad statkiem powietrznym.
Bodnar powiedział, że takie sprawy trzeba analizować, aby zachować „poczucie poszanowania praw ofiar”. Wniosek ten został przesłany do pionu śledczego IPN.
Prokurator IPN: nie ma dowodów na akt terrorystyczny
Na początku 2022 roku prokuratura IPN badała już tę sprawę, ale zamknęła ją na etapie postępowania sprawdzającego po przeprowadzeniu kwerendy w archiwach, z której wynikało, że zebrane przez MSW pod koniec lat 70. XX wieku informacje „nie dają podstaw do podejrzeń, iż którakolwiek z ofiar – obywateli polskich, mogła dokonać aktu terrorystycznego”. Prokurator odmówił wszczęcia śledztwa „wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia zbrodni komunistycznej”.
Czytaj więcej
W sprawie wypadku bułgarskiego tupolewa tamtejsze służby od początku zdawały się kierować śledztwo w ślepą uliczkę. Choć zbliża się już 43. rocznica tragedii, rodziny i przyjaciele ofiar wciąż nie znają jej przyczyn. Czy wywalczą chociaż godne upamiętnienie swych bliskich?