W powietrzu unosił się intensywny zapach z rozbitych flakonów olejku różanego z napisem BULGARIA. Na kolcach wysuszonych roślin wisiała biżuteria, amerykańskie dolary, wiatr targał gałęziami przyprószonymi kępami ludzkich włosów i podartymi fragmentami kożuchów, bielizny, butów. Taki obraz wyłania się z notatki z oględzin miejsca katastrofy samolotu pasażerskiego Tu-134, którą podpisał m.in. Iwan Wyłow Fiszew – śledczy z Dowództwa Okręgowego bułgarskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Szczątki rozrzucone były na powierzchni kilku kilometrów kwadratowych. Do tragedii doszło na pustkowiu pomiędzy wsiami Gabare, Tłaczene, niedaleko rzeki Brisza w Bułgarii i granicy z Rumunią. W wąwozie w pobliżu rzeki znaleziono najwięcej części samolotu. Z notatki wynikało, że w zasadzie szczątków ciał nie było albo były tak rozdrobnione, jakby ktoś rozbił ludzkie kości młotkiem.
Powietrze zaczęło płonąć
Był 16 marca 1978 r. O godz. 13.24 Christo Christow, dowódca samolotu Tu-134 bułgarskich linii lotniczych Balkan, oznaczonego jako LZ-TUB (wyprodukowanego w 1968 r.), dostał pozwolenie na start z sofijskiego lotniska Wrażebna do Warszawy. Na pokładzie znajdowały się 73 osoby – 66 pasażerów i 7 członków załogi.
Do wysokości 4900 m lot przebiegał zgodnie z planem, samolot miał osiągnąć wysokość przelotową 8850 m. Przed jej osiągnięciem wykonał nagły zwrot o 270 stopni, opuszczając korytarz powietrzny. O godz. 13.52 zniknął z radarów, łączność z wieżą się urwała. Maszyna uderzyła w ziemię z prędkością ponad 800 km/h z 11 tonami paliwa lotniczego w zbiornikach.
Nikt nie ocalał. Wśród pasażerów było 37 obywateli polskich. Śmierć poniósł wiceminister kultury i sztuki Janusz Wilhelmi, brat aktora Romana Wilhelmiego. 27 stycznia 1978 r. Sejm na wniosek premiera Piotra Jaroszewicza odwołał ze stanowiska ministra Józefa Tejchmę, pozostawiając mu funkcję wicepremiera. Wilhelmi jako wiceminister miał szansę, aby go zastąpić, ale decyzja jeszcze nie zapadła.