Będąc na drugiej półkuli, można właściwie tylko śledzić wypadki i ewentualnie przesłać pomoc finansową. Oczywiście, można też oglądać w internecie przerażające nagrania ze zdewastowanych miast i miasteczek. Jako swoisty wyraz duchowej solidarności obejrzałam raz jeszcze serial „Wielka woda” z 2022 r., stworzony przez Jana Holoubka i całą ekipę współreżyserów, scenarzystów, pomysłodawców i wspaniałych aktorów. Jak każde prawdziwe dzieło serial nie jest jednoznaczny i poddaje się różnym interpretacjom. Jedni widzieli w tym przede wszystkim ludzkie tragedie, inni społeczną solidarność, inni jeszcze niezdarność władz, które dopiero wychodzą z komunistycznego, zatem nieudolnego zarządzania kryzysami. Ciekawe, jak będzie wyglądało polityczne i artystyczne rozliczenie obecnego kryzysu.
„Wielka woda” i obraz Polaka
Przez „Wielka wodę” znalazłam się jakieś dwa lata temu w specyficznych kłopotach. Byłam zaproszona do udziału w panelu „Obraz Polaka w zagranicznych filmach i mediach audiowizualnych”. Ja łączyłam się zdalnie, a reszta panelistów w ładnej sali w Warszawie. Gdy moi rozmówcy mówili, że polska sztuka filmowa jest nie tylko nieznana, ale nawet odrzucana w Ameryce, powiedziałam, że skąd znowu, przecież to zależy od poziomu tej sztuki i jej uniwersalności. Jako przykład wymieniłam właśnie „Wielką wodę”, która była wtedy na pierwszym miejscu oglądalności na amerykańskim Netfliksie. Nie zdawałam sobie sprawy z dwóch spraw. Po pierwsze, istnieje od dawna tendencja, zwłaszcza wśród amerykańskiej Polonii, że powinniśmy być doceniani jako Polacy w ogóle, a nie jako jakieś tam zasługujące na to pojedyncze przypadki. Klasyczny przykład to Zbigniew Brzeziński, co do którego panowała opinia, że nie jest on darem dla Polonii, bo po prostu jest bardzo dobry.
Czytaj więcej
Przez kilka dni premier Donald Tusk kategorycznie podkreślał, że Wrocław nie ma się czego obawiać, a zbiornik Racibórz Dolny na pewno zda egzamin. Niestety nie wygląda to dobrze, gdy tak zdecydowane zapewnienia nagle, na półtorej doby przed przyjściem fali powodziowej do miasta, zmieniają się w kluczenie, obawy i mówienie o „sprzecznych” informacjach.
Drugim najważniejszym krytycznym punktem było to, że nasz skromny panel stanowił część dwudniowej konferencji promującej wydaną właśnie książkę Danushy V. Goski „Biegański: Stereotyp Polaka bydlaka w stosunkach polsko-żydowskich i amerykańskiej kulturze popularnej” dotyczącą stereotypu przedstawiania Polaków i innych mieszkańców Europy Wschodniej jako głupich, agresywnych, silnych, fanatycznie nacjonalistycznych i pełnych nienawiści. Autorka, która pochodzi z małego i jednego z najgorszych college’ów na wschodnim wybrzeżu, jest w Ameryce całkiem nieznana, ale w Polsce i w różnych polonijno-patriotycznych organizacjach uchodzi za wielki autorytet. Tylko że nawet jej wyznawcy nie bardzo wiedzą, kim jest ten Biegański, chodzący zwykle w parze ze Stanleyem Kowalskim, bohaterem „Tramwaju zwanego pożądaniem”. Pisałam już kiedyś, że są notatki Tennessee Williamsa, z których wynika, że wahał się, czy brutalny bohater grany przez młodego Marlona Brando ma być Irlandczykiem, Włochem, czy Polakiem. Padło na Polaka, bo tak nazywał się sympatyczny sklepikarz, którego Williams zapamiętał z Chicago. Jednym słowem, po mojej wypowiedzi o „Wielkiej wodzie” zapanowała chwila zadumy i dostałam odpowiedź, że serial nie pokazuje Polaków w dobrym świetle, zwłaszcza że nie pokazano kluczowej roli Kościoła, który odegrał istotną rolę w mobilizacji społeczeństwa. Raz jeszcze zrozumiałam, że czegoś nie rozumiem i organizatorzy musieli być tego samego zdania, bo więcej już mnie nie zaprosili do żadnej dyskusji.
Donald Trump i Andrzej Duda będą się modlić w jednej świątyni, choć nasz prezydent powinien być na Dolnym Śląsku
A jak już jesteśmy przy temacie polsko-amerykańskim, to czytam właśnie wiadomość, że „były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump odwiedzi w niedzielę Narodowe Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w New Britain Township w Pensylwanii. Tego samego dnia świątynię ma odwiedzić prezydent Andrzej Duda”. Mam nadzieję, że to dezinformacja. Trump jedzie do Pensylwanii zabiegać o głosy Polaków, do których niedawno zwracała się Kamala Harris w debacie i w spotach wyborczych. Ewentualna wspólna modlitwa Trumpa i Dudy może przeciągnąć wyborców polonijnych na stronę Trumpa.