Arkadiusz Krupa: Państwo prawa na peryferiach Europy

Od chwili, w której prof. Ewa Łętowska mówiła o peryferyjności polskiego państwa prawa, niewiele się zmieniło.

Publikacja: 19.06.2024 04:34

Arkadiusz Krupa: Państwo prawa na peryferiach Europy

Foto: Adobe Stock

Jeśli komuś wydawało się, że tworzenie kolejnego numeru „In Gremio” to prosta sprawa, niniejszym pragnę wyprowadzić go z błędu. Są bowiem niesubordynowani autorzy, zmienne tematy i, co oczywiste, brakuje czasu na konstruktywne redakcyjne rozmowy przy koniaku i papierosie. Tym razem było jednak inaczej…

Spotkania redakcyjne się odbyły, autorzy zgłosili akces do pisania swoich artykułów, i to bez ponagleń redaktorki naczelnej i wicenaczelnej. Być może wszystkich nas poniosła fantazja związana z celebrowaniem 20-lecia pisma, a może zwyczajna świadomość, że wakacje za pasem. W takich okolicznościach wydawałoby się, że stworzenie felietonu lekko nawiązującego do tematu przewodniego numeru to tylko formalność. Nic bardziej mylnego. Jeśli weźmie się pod uwagę, że jako temat przewodni wskazano absurdy polskiego świata prawniczego, bo o czym pisać w takiej sytuacji? Przecież nie trzeba przesadnie wysokiego poziomu inteligencji, aby zauważyć, że w zasadzie żyjemy w świecie permanentnego absurdu obudowanego pozorami normalności.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Wytrych dla każdego

Już widzę sceptyczne uniesienie brwi niektórych Czytelników. Ja jednak zdania na ten temat nie zmienię – pozwolę sobie wszakże wszystkim wątpiącym podstawić stygmaty przygotowane do tego, aby wkładać w nie nie tylko palce, ale wręcz całe dłonie.

Woltyżerka prawna

Przykładów nie trzeba szukać daleko. Wystarczy zajechać kursorem internetu do Suwałk, a w zasadzie do Elbląga. Jak podała „Rzeczpospolita” oraz większość dostępnych portali internetowych, Sąd Okręgowy w Elblągu umorzył postępowanie wobec nietrzeźwego sędziego, który spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia. Jeśliby jakiemuś Czytelnikowi przyszło do głowy, że motywem takiej decyzji była ochrona przedstawiciela kasty, pragnę gorliwie wyprowadzić go z błędu. Z doniesień medialnych wynika bowiem, że sąd okręgowy w ten sposób bronił praworządności.

Nietrzeźwy kierowca to oczywista ofiara niecnych zmian w wymiarze sprawiedliwości, powołujących twór niezgodny z prawem, a mianowicie Izbę Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego i jej poprzedniczkę Izbę Dyscyplinarną. Uchylenie immunitetu przez tego rodzaju organ, zdaniem sądu okręgowego, nie wywołuje skutków prawnych i stanowi – posługując się żargonem prawniczym – negatywną przesłankę procesową w postaci braku zezwolenia uprawnionego organu na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej.

Kij w szprychy

Jako osoba, której praworządność leży na sercu i wątrobie, przyklasnąłbym tej koncepcji, gdyby nie to, że mniej więcej w tym samym czasie dane mi było zapoznać się z woltyżerką prawną prezentowaną przez Sąd Apelacyjny w Szczecinie. W bardzo obszerny, aczkolwiek niewiele mający wspólnego z logiką sposób wywodził on, że brak podpisu na akcie oskarżenia nie stanowi powodu do kontestowania skuteczności tego rodzaju skargi.

Skoro, jak już wspomniałem, praworządność leży mi na sercu, zastanawiam się nie tylko nad tym, jak dwa tak skrajne poglądy da się doprowadzić do jakiegokolwiek wspólnego mianownika, w którym rzeczona praworządność odgrywa fundamentalną rolę. Nawet gdyby uznać, że ma znaczenie drugoplanowe, to jednak dla przeciętnego obywatela istnieje dysonans pomiędzy sposobem potraktowania pijanego sędziego a innego obywatela wchodzącego w konflikt z prawem.

Dla niektórych tego rodzaju sytuacja to absurd, dla innych element codzienności. Niewątpliwie znajdą się też osoby, które stwierdzą, że jedynym absurdem jest wkładanie przez autora felietonu kija w szprychy reanimowanego mechanizmu państwa prawa.

Nie twierdzę, że wiara w przywracanie praworządności jest mi obca i cały czas mam nadzieję, że na jej fali wyjaśni się, na ile sprawiedliwie środki rozdysponowywał Fundusz Sprawiedliwości. Nie tracę jednak także nadziei, że na tej samej fali wyjaśniony zostanie sekret pism procesowych składanych przez pewną wojującą o praworządność prokuratorkę, tworzonych najprawdopodobniej w okolicznościach, które z transparentnością mają niewiele wspólnego. Moja naiwna wiara jest jeszcze większa, sięga bowiem stosowania po prostu równych standardów dla wszystkich obywateli. W szczególności gdy standardy takie stosować mają organy mające właśnie stać na straży praworządności. Za taki organ uznać się chyba powinno prokuraturę. Nowy prokurator generalny, nowy prokurator krajowy, nowe otwarcie…

Chwila nieuwagi ministra

Cóż jednak, gdy z najświeższych doniesień medialnych dane mi było wyczytać, że Prokuratura Rejonowa Wschód Kielce w Kielcach złożyła wniosek o uchylenie immunitetu jednemu z bohaterów tzw. afery hejterskiej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wniosek ten wpłynął nigdzie indziej jak do wspomnianej Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, tej nieuznawanej nie tylko przez Sąd Okręgowy w Elblągu, ale i przez całe rzesze akolitów zakonu obrońców praworządności. Może to pomyłka, może podwójne standardy, a może chwila nieuwagi ministra sprawiedliwości.

Jedno jest pewne. Od chwili, w której prof. Ewa Łętowska mówiła o peryferyjności polskiego państwa prawa, niewiele się zmieniło. I niech to będzie największy przykład absurdu, z jakim dane jest nam obcować. Kropka.

Ps. Tytuł felietonu jest zainspirowany tytułem wystąpienia prof. Ewy Łętowskiej z 22 lipca 2017 r. A ściśle – stanowi powielenie. Profesor rozwinęła go, pisząc o konwulsjach państwa prawa, „których nie zauważyli i którym nie zapobiegli na czas prawnicy: naukowcy i sędziowie”.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego, w Łobzie, publikuje w czasopiśmie prawniczym „In Gremio”, w każdym numerze Rzeczy o Prawie ukazują się satyryczne rysunki jego autorstwa

Jeśli komuś wydawało się, że tworzenie kolejnego numeru „In Gremio” to prosta sprawa, niniejszym pragnę wyprowadzić go z błędu. Są bowiem niesubordynowani autorzy, zmienne tematy i, co oczywiste, brakuje czasu na konstruktywne redakcyjne rozmowy przy koniaku i papierosie. Tym razem było jednak inaczej…

Spotkania redakcyjne się odbyły, autorzy zgłosili akces do pisania swoich artykułów, i to bez ponagleń redaktorki naczelnej i wicenaczelnej. Być może wszystkich nas poniosła fantazja związana z celebrowaniem 20-lecia pisma, a może zwyczajna świadomość, że wakacje za pasem. W takich okolicznościach wydawałoby się, że stworzenie felietonu lekko nawiązującego do tematu przewodniego numeru to tylko formalność. Nic bardziej mylnego. Jeśli weźmie się pod uwagę, że jako temat przewodni wskazano absurdy polskiego świata prawniczego, bo o czym pisać w takiej sytuacji? Przecież nie trzeba przesadnie wysokiego poziomu inteligencji, aby zauważyć, że w zasadzie żyjemy w świecie permanentnego absurdu obudowanego pozorami normalności.

Pozostało 83% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?