Zygmunt Drożdżejko: KRS, oligarchia i sędziowska równość

Wszyscy sędziowie mają równy status i nie ma żadnych podstaw do ich różnego traktowania.

Publikacja: 12.06.2024 04:32

Zygmunt Drożdżejko: KRS, oligarchia i sędziowska równość

Foto: Adobe Stock

Pozbawienie prawa wyboru określonej grupy osób do Krajowej Rady Sądownictwa jest wyrazem dyskryminacji.

Obecnie w Sejmie procedowana jest ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Została ona już uchwalona przez niższą izbę parlamentu, a następnie skierowano ją do Senatu. Ten ostatni zgłosił dwie istotne poprawki. Pierwsza spowodowała, że wszyscy sędziowie otrzymali bierne prawo wyborcze, a druga dotyczyła zmiany sposobu głosowania.

Czytaj więcej

Marek Dobrowolski: O gwarancji trwałości sędziowskiego statusu

W kilku słowach należy przypomnieć czego dotyczą te kwestie.

W projekcie przyjętym pierwotnie przez Sejm biernego prawa wyborczego pozbawiono prawie 3,5 tys. sędziów czyli 1/3 korpusu sędziowskiego. Nie ulega żadnym wątpliwościom, że ta regulacja w sposób oczywisty była sprzeczna z konstytucją. Przede wszystkim naruszała ona art. 187 ust. 1 pkt. 2 ustawy zasadniczej, a wynika to z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 18 lipca 2007r. w sprawie K 25/07. We wskazanym wyroku Trybunał Konstytucyjny przesądził, że na poziomie konstytucyjnym nie przewidziano ograniczenia, aby któryś z sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, administracyjnych lub wojskowych, wskazanych w art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji, nie mógł wybierać lub nie mógł być wybranym do składu KRS.

Ponadto przewidywana regulacja była sprzeczna z art. 32 Konstytucji, art. 14 karty Praw Podstawowych UE i art. 21 Konwencji Praw Człowieka. Pozbawienie prawa wyboru określonej grupy osób jest wyrazem dyskryminacji i narusza nakaz traktowania wszystkich równo. Wszyscy sędziowie mają równy status i nie ma żadnych podstaw do ich różnego traktowania. Sam fakt, że któryś z sędziów został wybrany w innej procedurze nie jest na tyle różnicujący, że mógłby być podstawą do pozbawienia kogokolwiek jakichkolwiek praw.

Pozbawienie prawa bez uzasadnienia

Najdziwniejszy w całej omawianej sytuacji jest jednak fakt, że prawa wyboru została pozbawiona akurat ta grupa sędziów, co do powołania których nie ma żadnych uzasadnionych, prawnych wątpliwości. Co ciekawe prawa do głosowania nie zostali pozbawieni sędziowie wybrani przez Radę Państwa, czyli kolegialny organ władzy państwowej w okresie PRL, sędziowie powołani przez Marszałka Sejmu, albo ci wybrani do Sądu Najwyższego w sposób ewidentnie sprzeczny z konstytucją, tj. w okresie od wejścia w życie Konstytucji (17 października 1997 r.) do dnia wejścia w życie ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2018 r. poz. 3). Należy bowiem przypomnieć, że wówczas Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego przedstawiało Krajowej Radzie Sądownictwa co najwyżej dwóch kandydatów do powołania. Nie było żadnego odwołania od decyzji Zgromadzenia. Krajowa Rada Sądownictwa oraz prezydent zostali sprowadzeni do roli akceptanta jedynie słusznie wybranego kandydata. Mieliśmy więc do czynienia z dyskryminacją z uwagi na sposób powołania oraz z nierównym traktowaniem.

Pierwotna regulacja przewidziana w nowelizacji ustawy o KRS była również sprzeczna z art. 60 Konstytucji, który stanowi, że obywatele polscy, korzystający z pełni praw publicznych, mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach. Wprowadzone przez Sejm przepisy pozbawiając 1/3 sędziów prawa do służby w Krajowej Radzie Sądownictwa, bez jakiejkolwiek racjonalnej przyczyny, w sposób jednoznaczny naruszały wskazany artykuł ustawy zasadniczej.

Ingerencja w uprawnienia głowy państwa

Przewidywana regulacja stanowiła także arbitralne wkroczenie w wyłączne uprawnienia prezydenta RP do powoływania sędziów wskazane w art. 144 ust. 3 pkt. 17 oraz art. 179 konstytucji. Ta ostatnia nie przewiduje bowiem powoływania sędziów o statusie gorszym i lepszym, a powołanie przez prezydenta sędziego oznacza, że jest sędzią i jego status jest taki sam jak status innych osób powołanych na do pełnienia tej funkcji. Wobec tego wszelkie próby i projekty aktów prawnych, przyjmujące jako założenie istnienie sędziów o gorszym statusie i odmawianie im na tej podstawie określonych uprawnień, będą niekonstytucyjne z samej istoty, jako naruszające prerogatywy prezydenta i podważające skuteczność dokonanych przez niego powołań sędziowskich.

W końcu nawet Komisja Wenecka, która jest bardzo przychylna obecnej większości, jednoznacznie skrytykowała ten pomysł.

W konsekwencji Senat zdecydował się wprowadzić poprawkę usuwającą ten jednoznacznie niekonstytucyjny zapis w projekcie. Na obecnym etapie możemy jednak usłyszeć, że Sejm zdecydował się powołać zespół, który ma ocenić poprawkę. Niższa izba parlamentu zapomniała jednak o jednej starej zasadzie, a mianowicie clara non sunt interpretanda (nie dokonuje się wykładni tego, co jasne). Nawet jeżeli starannie wyselekcjonowani eksperci, za dobrym wynagrodzeniem, powiedzą coś innego, to nie zmieni to zapisów konstytucji i prawa międzynarodowego.

Gotowy system oligarchiczny

Druga z analizowanych poprawek dotyczy kwestii związanej z zasadami głosowania. Otóż w pierwotnym projekcie nowelizacji ustawy o KRS przewidziano, że każdy sędzia ma jeden głos. Senat zmienił tą zasadę i przyznał każdemu sędziemu tyle głosów ilu jest do wyboru sędziów w poszczególnych grupach. Co ciekawe podobny do senackiej poprawki zapis istniał w projekcie ministerialnym i już wówczas był krytykowany, więc w konsekwencji nie znalazł się w projekcie. Taki sposób wyboru członków Krajowej Rady Sądowniczej nie jest właściwy i jest sprzeczny z art. 2 konstytucji RP, tj. z zasadą równych i demokratycznych wyborów, oraz z art. 178 ust 1 konstytucji.

Zgodnie z omawianą poprawką wyższej izby parlamentu każdy sędzia będzie miał tyle głosów, ile jest miejsc przypadających na poszczególne sądy, tj. po jednym głosie na kandydatów będących sędziami Sądu Najwyższego, sędziami sądów wojskowych, sędziami Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz sędziami wojewódzkich sądów administracyjnych; po dwa głosy na kandydatów będących sędziami sądów apelacyjnych oraz sędziami sądów okręgowych; po trzy głosy na kandydatów będących sędziami sądów rejonowych. Oznacza to, że jedna grupa sędziów wybierze wszystkich kandydatów - wszak ta grupa będzie głosowała na tych samych kandydatów i zawsze będzie miała większość. Powstanie system oligarchiczny i będzie to stanowiło ogromne zagrożenie dla niezawisłości sędziowskiej, bo niezależni sędziowie orzekający zgodnie z prawem, a nie tak jak jest to oczekiwane przez największą organizację sędziowską, będą pozbawieni możliwości bycia wybranym do Krajowej Rady Sądownictwa. W konsekwencji niezawiśli sędziowie będą pozbawieni możliwości awansu.

Co więcej taki sposób wyboru spowoduje, że sędziowie nie będą się zgłaszali do wyborów, aby nie podpaść przyszłym decydentom. Przekładając to na bardziej zrozumiały język: gdyby takie zasady obowiązywały w wyborach do Sejmu to obecnie 100 % posłów stanowiłyby osoby ze Zjednoczonej Prawicy, bo oni - w ujęciu ogólnym - wygrali wybory. Z drugiej strony w Senacie zapewne wszystkie mandaty objęłyby osoby z Koalicji Obywatelskiej, a właściwie z tzw. paktu senackiego. Społeczeństwo musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy takiego modelu właśnie chce?

Autor jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Krakowie, prezesem Zrzeszenia Sędziów Sędziowie RP

Pozbawienie prawa wyboru określonej grupy osób do Krajowej Rady Sądownictwa jest wyrazem dyskryminacji.

Obecnie w Sejmie procedowana jest ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Została ona już uchwalona przez niższą izbę parlamentu, a następnie skierowano ją do Senatu. Ten ostatni zgłosił dwie istotne poprawki. Pierwsza spowodowała, że wszyscy sędziowie otrzymali bierne prawo wyborcze, a druga dotyczyła zmiany sposobu głosowania.

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?