Na początek cytat z wyroku: „W ocenie Sądu wysoce prawdopodobne jest, że skarżąca, występując z żądaniem udzielenia informacji dotyczącej udostępnienia dokumentów (...) kierowała się interesem partykularnym, a nie interesem publicznym, gdyż była osobiście zainteresowana informacjami zawartymi w dokumentach z negocjacji, ponieważ, jak sama wskazała, jako dziennikarka napisała i pisze artykuły prasowe dotyczące [sprawy, o którą pyta – przyp. autorki]”.
Na pewno nie autostrada
W tym roku obchodzimy trzydziestą piątą rocznicę wstąpienia Polski na demokratyczną ścieżkę. Specjalnie piszę „ścieżkę”, a nie „drogę”, gdyż – jak pokazały nasze losy – wciąż ją wydeptujemy. I wcale nie chodzi mi tym razem o Naród, który nie zawsze rozumie zasady demokracji, ale o sędziów, czyli crème de la crème , elity tegoż Narodu.
Czytaj więcej
Państwowe firmy zamiast służyć lokalnej społeczności, zaspokajają potrzeby władzy. Najwyższy czas, by nowy rząd spełnił zapowiedzi i oczyścił je z korupcji.
Przy wykonywaniu tego zawodu warunkiem podstawowym, poza przymiotami typu dobra znajomość prawa, wysoki poziom etyki zawodowej i odwaga, powinna być umiejętność rozumienia zasad działania demokratycznego państwa. Po całej awanturze wokół sędziów w ostatnich latach, po aferze hejterskiej, po dowodach na koniunkturalizm wielu sędziów, po widocznym braku odwagi wielu z nich, w końcu zaś po aferze szpiegowskiej, takie oczekiwanie może brzmieć dość naiwnie. Ktoś powie: przecież to tacy sami ludzie jak wszyscy. Mają te same przywary i cechy jak każdy człowiek. Wtedy jednak relatywizujemy wszystko i godzimy się na państwo demokratyczne, w którym ogromny wpływ na kształtowanie państwa mają osoby nierozumiejące, czym jest to państwo. System może oczywiście takie sytuacje korygować, ale i on nie jest taki pewny, jeżeli zależy od ludzi. Jak coś się przyjmie jako sposób myślenia, to i system nie pomoże.
Przesadzam? Może. Skoro jednak w systemie orzecznictwa sądów administracyjnych rozpanoszyło się ocenianie pytań zadawanych urzędom przez pryzmat interesu składających wnioski o nie, choć jednocześnie z przepisów prawa wynika, że nie można dochodzić, w jakim interesie pyta wnioskodawca, to czemu nie mają zakorzenić się i inne poglądy? I piszę tu nie o wyjątkowym momencie, gdy ten interes trzeba udowodnić, czyli o przypadku tak zwanej informacji przetworzonej. Wtedy faktycznie – ze względu na dodatkową pracę urzędu – ustawodawca przewidział konieczność uzasadnienia takiego interesu. Piszę o zwykłych pytaniach o prostą informację. Ocenianie przez urzędy interesu wnioskodawcy stało się już prawie powszechne. A sądy administracyjne to „kwitują”. To przecież takie samo nierozumienie wynikającej z konstytucji idei zwierzchniej władzy Narodu jak uważanie, że dziennikarz działa w interesie własnym.