Następnie, po otrzymaniu wniosku, redaktor naczelny musi podjąć decyzję, czy publikuje sprostowanie czy też odmawia publikacji. Zgodnie z art. 33 ust. 3 prawa prasowego odmawiając opublikowania sprostowana, redaktor naczelny jest obowiązany niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie siedmiu dni od dnia otrzymania sprostowania, przekazać wnioskodawcy pisemne zawiadomienie o odmowie i jej przyczynach. Jeżeli odmowa nastąpiła ze względu na nierzeczowość sprostowania lub wolę sprostowania komunikatu, który nie jest komunikatem o faktach, ewentualnie zawiera treść karalną lub podważa fakty stwierdzone prawomocnym orzeczeniem dotyczącym osoby dochodzącej publikacji sprostowania, redaktor naczelny jest dodatkowo zobowiązany wskazać jego fragmenty, które nie nadają się do publikacji.
Trzeba policzyć znaki
Tyle teorii. W praktyce przyjęło się jednak istnienie tzw. milczącej odmowy opublikowania sprostowania. W tym wariancie redaktor naczelny – po otrzymaniu wniosku o opublikowanie sprostowania – nie przedstawiał wnioskodawcy żadnej odpowiedzi i jednocześnie nie publikował jakiegokolwiek sprostowania. Odmowa miała zatem charakter wyłącznie dorozumiany. Wielu redaktorów naczelnych chętnie stosowało właśnie to rozwiązanie – zwłaszcza że nie każdy wnioskodawca był na tyle zdeterminowany, aby następnie skierować sprawę do sądu.
Trzeba tutaj wyjaśnić, że samo przygotowanie tekstu sprostowania jest czynnością nader skomplikowaną. Nie dość, że ustawa wprowadza limit objętościowy (tekst może zajmować maksymalnie dwukrotność objętości prostowanych fragmentów artykułu – co wiąże się ze żmudnym liczeniem użytych znaków), to dodatkowo, aby spełnić wymóg rzeczowości, musi się on odnosić w punkt do prostowanej wiadomości (najlepiej zatem, aby sprostowanie posługiwało się taką samą siatką pojęciową co prostowany fragment materiału). Nadto powinno zawierać dane dotyczące spornego materiału (np. dane autora, datę publikacji) oraz część negacyjną oraz tzw. własną wersję wydarzeń wnioskodawcy.
Wskazany art. 33 ust. 3 prawa prasowego zakłada zatem, że jeżeli sprostowanie zostało przygotowane wadliwie, redaktor naczelny powinien te wady wskazać, aby wnioskodawca mógł je usunąć, a sprostowanie mogło zostać opublikowane.
Celem ustawodawcy było zatem wprowadzenie tzw. trybu naprawczego sprostowania. Założenie było następujące: sprostowanie jest ważną instytucją, która służy nie tylko wnioskodawcy, ale także czytelnikom danego tytułu, którzy otrzymują także stanowisko drugiej strony, oraz samej debacie publicznej, ponieważ dzięki sprostowaniu stanie się bardziej merytoryczna.
Szkopuł w tym, że wspominana odmowa milcząca całkowicie uniemożliwiała przeprowadzenie jakiegokolwiek trybu naprawczego – redaktor nie wskazywał przecież żadnych wad sprostowania. W konsekwencji, wnioskodawca kierował do sądu pozew o opublikowanie sprostowania w wersji pierwotnej i dopiero na etapie sądowym dowiadywał się, że redaktor naczelny ma do sprostowania szereg zarzutów. Trzeba przy tym dodać, że jakiekolwiek modyfikowanie tekstu sprostowania dopiero na etapie sądowym jest, jeżeli nie niemożliwe, to znacząco utrudnione. W grę wchodzi bowiem uznanie, że roszczenie polegające na domaganiu się publikacji choćby minimalnie innego tekstu sprostowania wygasło (zgodnie z art. 39 ust. 2 prawa prasowego, wprowadzającym roczny termin na dochodzenie sprostowania).