Influencerka Margux Dietz zmierzyła się z niecodzienną sytuacją, gdy przed swoimi drzwiami znalazła poturbowanego i krwawiącego mężczyznę.
W pierwszym odruchu blogerka wysłała swojego pięcioletniego synka, by ten dotknął bezwładnego, pijanego młodego człowieka, po czym zadzwoniła do swojego prywatnego trenera Borisa. Przez otwór w drzwiach najpierw pokazała mu leżącego na posadzce mężczyznę. Potem zadzwoniła na policję. Całe to zajście żyjąca w hiperrzeczywistości Dietz sfilmowała i opublikowała na Youtube. W klipie po każdym zdaniu, które wypowiedziała, słychać było chichot.
Czytaj więcej
Afgańczyk usłyszał wyrok dożywocia i nakaz deportacji bez prawa powrotu za usiłowanie morderstwa.
Po tsunami krytyki Margux Dietz zdjęła filmik z Youtube i dwukrotnie przeprosiła, za „brak odpowiedzialności wobec swoich bliskich, subskrybentów i współpracowników”. Szkoda się już jednak stała. Kilku sponsorów natychmiast wycofało się ze współpracy z influencerką. Firmy, które się jeszcze na to nie zdecydowały, znalazły się pod ostrzałem internautów.
W każdym razie Dietz w swoich wystąpieniach po skandalu podała do wiadomości, że mężczyzna, który się znalazł pod jej drzwiami, nie był nieprzytomny. Dlatego uznała, że sytuacja nie była alarmująca i zamiast dzwonić od razu pod numer 112, skontaktowała się ze swoim przyjacielem, by się go poradzić. Policja, według jej narracji miała przyznać, że Dietz postąpiłą słusznie.