Prokuratura Krajowa domaga się od redakcji OKO.Press ujawnienia objętej tajemnicą prasową informacji o powstawaniu artykułu, w którym prezes SSP Iustitia prof. Krystian Markiewicz mówi o konieczności wykonania dwóch orzeczeń TSUE z lipca 2021 r. dotyczących Izby Dyscyplinarnej i konsekwencjach ich niewykonania. Najwyraźniej szykuje się do przedstawienia mu zarzutów karnych. No cóż, jesteśmy już oswojeni z atakami na sędziów, bo stało się to metodą działania obecnej władzy. Jak pisał Michel de Montaigne, oswojenie usypia jasność sądu. Stanęliśmy wobec pytania: czy my już całkiem nie przywykliśmy do tego, co z wymiarem sprawiedliwości czynią obecnie rządzący? By spojrzeć na to szerszej, zajrzeliśmy do publicystyki dwudziestolecia międzywojennego, kiedy także próbowano poprzez zastraszanie sędziów wymóc na nich posłuszeństwo.
Czytaj więcej
Sędzia Waldemar Żurek z Krakowa dostał właśnie zawiadomienie o najnowszej sprawie dyscyplinarnej. Grożą mu zarzuty za spotkanie z obywatelami, na którym mówił m.in. o stanie wyjątkowym na granicy polsko-białoruskiej - podaje portal oko.press.
Jak za dawnych lat
Oto fragment artykułu z „Robotnika" wydanego 11 lutego 1928 r.: „Sąd musi być silny, to jest niezależny i wolny, posłuszny tylko prawu i zasadzie sprawiedliwości. Inaczej będzie się uginał i drżał przed każdym zmarszczeniem brwi ministra, a to musiałoby się zakończyć katastrofą moralną społeczeństwa". Te zadziwiająco pasujące do naszej współczesności słowa napisał Herman Lieberman jeszcze przed procesem brzeskim, kiedy jego ugrupowanie było w opozycji, w początkach rodzącej się dyktatury. Jak widać, obawy ludzi spoza władzy o niezawisłe sądy są ponadczasowe. Z drugiej strony natomiast okazuje się, że pokusą każdej władzy zmieniającej się w dyktaturę jest przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.
Słowa Liebermana były reakcją na nowe prawo. Dnia 7 lutego 1928 r. ukazał się dekret Prezydenta RP „Prawo o ustroju sądów powszechnych". Lieberman przestrzegał, że niektóre postanowienia tego aktu prawnego mają niekonstytucyjny charakter. Za papierek lakmusowy przy ocenie konstytucyjności każdego przepisu uznał dwa pytania: „czy i w jakim stopniu zabezpieczono niezależność sędziowską przed grożącym jej niebezpieczeństwem, oraz czy i w jakim stopniu zagwarantowano dobór należycie pod względem zawodowym uzdolnionego personelu sędziowskiego". Obawy autora wzbudziła przede wszystkim możliwość delegowania sędziego wbrew jego woli przez ministra sprawiedliwości, przenoszenia sędziego wbrew jego woli dla dobra wymiaru sprawiedliwości lub powagi stanowiska sędziowskiego na podstawie orzeczenia zgromadzenia ogólnego sądu wyższego, powziętego na wniosek ministra sprawiedliwości, możliwość usuwania sędziów, a także powoływania do służby sędziowskiej osób bez wymaganych kwalifikacji.
Gołym okiem widać podobieństwo czasów minionych do obecnych. Przejęcie Trybunału Konstytucyjnego odpowiada scenariuszowi austriackiemu z 1933 r., zaś próba opanowania sądów jest powieleniem wzoru z okresu sanacji. Zarówno wtedy, jak i obecnie celem było przejęcie nadzoru nad sędziami i uzyskanie możliwości ich usuwania. O ile jednak zgodnie z dekretem z 1928 r. eliminował bezpośrednio minister, o tyle według dzisiejszych rozwiązań, po niechlubnych doświadczeniach metody faksowej, misję tę powierzono Izbie Dyscyplinarnej, czyli ministerialnym nominatom.