Jacek Dubois, Michał Zacharski: Historia zatacza koło

W czasach rodzącej się demokracji atak na niezawisłość sędziowską był mniejszy.

Publikacja: 01.02.2022 10:28

Prokuratura Krajowa

Prokuratura Krajowa

Foto: Fotorzepa / Paweł Rochowicz

Prokuratura Krajowa domaga się od redakcji OKO.Press ujawnienia objętej tajemnicą prasową informacji o powstawaniu artykułu, w którym prezes SSP Iustitia prof. Krystian Markiewicz mówi o konieczności wykonania dwóch orzeczeń TSUE z lipca 2021 r. dotyczących Izby Dyscyplinarnej i konsekwencjach ich niewykonania. Najwyraźniej szykuje się do przedstawienia mu zarzutów karnych. No cóż, jesteśmy już oswojeni z atakami na sędziów, bo stało się to metodą działania obecnej władzy. Jak pisał Michel de Montaigne, oswojenie usypia jasność sądu. Stanęliśmy wobec pytania: czy my już całkiem nie przywykliśmy do tego, co z wymiarem sprawiedliwości czynią obecnie rządzący? By spojrzeć na to szerszej, zajrzeliśmy do publicystyki dwudziestolecia międzywojennego, kiedy także próbowano poprzez zastraszanie sędziów wymóc na nich posłuszeństwo.

Czytaj więcej

Sędziemu Waldemarowi Żurkowi grozi 16. dyscyplinarka

Jak za dawnych lat

Oto fragment artykułu z „Robotnika" wydanego 11 lutego 1928 r.: „Sąd musi być silny, to jest niezależny i wolny, posłuszny tylko prawu i zasadzie sprawiedliwości. Inaczej będzie się uginał i drżał przed każdym zmarszczeniem brwi ministra, a to musiałoby się zakończyć katastrofą moralną społeczeństwa". Te zadziwiająco pasujące do naszej współczesności słowa napisał Herman Lieberman jeszcze przed procesem brzeskim, kiedy jego ugrupowanie było w opozycji, w początkach rodzącej się dyktatury. Jak widać, obawy ludzi spoza władzy o niezawisłe sądy są ponadczasowe. Z drugiej strony natomiast okazuje się, że pokusą każdej władzy zmieniającej się w dyktaturę jest przejęcie kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.

Słowa Liebermana były reakcją na nowe prawo. Dnia 7 lutego 1928 r. ukazał się dekret Prezydenta RP „Prawo o ustroju sądów powszechnych". Lieberman przestrzegał, że niektóre postanowienia tego aktu prawnego mają niekonstytucyjny charakter. Za papierek lakmusowy przy ocenie konstytucyjności każdego przepisu uznał dwa pytania: „czy i w jakim stopniu zabezpieczono niezależność sędziowską przed grożącym jej niebezpieczeństwem, oraz czy i w jakim stopniu zagwarantowano dobór należycie pod względem zawodowym uzdolnionego personelu sędziowskiego". Obawy autora wzbudziła przede wszystkim możliwość delegowania sędziego wbrew jego woli przez ministra sprawiedliwości, przenoszenia sędziego wbrew jego woli dla dobra wymiaru sprawiedliwości lub powagi stanowiska sędziowskiego na podstawie orzeczenia zgromadzenia ogólnego sądu wyższego, powziętego na wniosek ministra sprawiedliwości, możliwość usuwania sędziów, a także powoływania do służby sędziowskiej osób bez wymaganych kwalifikacji.

Gołym okiem widać podobieństwo czasów minionych do obecnych. Przejęcie Trybunału Konstytucyjnego odpowiada scenariuszowi austriackiemu z 1933 r., zaś próba opanowania sądów jest powieleniem wzoru z okresu sanacji. Zarówno wtedy, jak i obecnie celem było przejęcie nadzoru nad sędziami i uzyskanie możliwości ich usuwania. O ile jednak zgodnie z dekretem z 1928 r. eliminował bezpośrednio minister, o tyle według dzisiejszych rozwiązań, po niechlubnych doświadczeniach metody faksowej, misję tę powierzono Izbie Dyscyplinarnej, czyli ministerialnym nominatom.

Podobieństwo dwudziestolecia międzywojennego do obecnego czasu polega na tym, że i wtedy, i dziś nikt rozsądny nie przeczył konieczności reformy. Lieberman uważał, że ta „winna się dokonać w ramach obowiązującej Konstytucji, a nie z jej pogwałceniem". To samo prawnicy i politycy opozycji powtarzają dziś. Należy przy tym pamiętać, że to rządzący przed PiS przeprowadzili reformę procesu karnego poprzez zbliżenie go do modelu kontradyktoryjnego, a pierwszym działaniem ich następców była niemal całkowita anihilacja tych rozwiązań ustawowych. A zatem działania rządu PiS rozpoczęto od eliminowania rzeczywistych reform, proponując w ich miejsce skrywany pod nazwą reformy mechanizm ubezwłasnowolniania trzeciej władzy.

W istocie w modelu z okresu dwudziestolecia i wzorowanym na nim modelu dzisiejszym istotą zmian nazywanych reformą jest doprowadzenie do możliwości wyrzucenia sędziego „na bruk", jak to określał Lieberman.

Stawianie zarzutów karnych takim sędziom jak prof. Markiewicz jest odmianą owego wyrzucenia „na bruk". Jako obywatele przynajmniej teoretycznie decydujemy o tym, co dzieje się w państwie, powinniśmy więc sobie odpowiedzieć na pytanie: jaki według nas powinien być status sędziego? Czy zgodnie z dążeniami władzy sędzia ma być usuwalny przy zastosowaniu procedur, na które wpływ mają rządzący, czy nieusuwalny, czyli poza zasięgiem sprawczym rządzących? Oczywiście w wyjątkowych wypadkach wskazanych w ustawie sędzia może zostać wydalony ze stanu sędziowskiego, ale przez organy niezależne od władzy wykonawczej.

Marsz wszystkich tóg

Obecny model funkcjonowania naszego państwa tworzy sytuację analogiczną do opisywanej przez Liebermana. Sędziowie nie mogą być pewni swoich losów. W pełni podporządkowana ministrowi prokuratura oskarża ich o popełnienie przestępstw, a decyzję w sprawie ich immunitetów podejmuje organ quasi-sądowy, na którego skład miał wpływ ten sam minister.

Paradoks kazusu sędziego Markiewicza polega na tym, że próba przedstawienia mu zarzutów wiąże się z jego determinacją w nawoływaniu do przestrzegania prawa, czyli wykonywania orzeczeń TSUE, znienawidzonego przez ministra sprawiedliwości. Prof. Markiewicz jest prezesem Iustitii, a więc niezależnej organizacji sędziowskiej, która od lat sprzeciwia się bezprawnym działaniom władzy. Dlatego jego obrona będzie w istocie obroną niezawisłych sądów.

Ciekawe, że za Liebermana, w czasach rodzącej się demokracji, skala ataku na niezawisłość sędziowską była mniejsza niż obecnie, gdy wielu z nas wydaje się, że demokracja jest już ostatecznie doskonałym i nienaruszalnym ustrojem.

Można dostrzec jeszcze jedną różnicę. W dwudziestoleciu w obronie niezawisłości sędziów występowała jedynie opozycja. Teraz realnym strażnikiem niezawisłych sądów są także instytucje Unii Europejskiej. Szczęśliwie praktyki naszej obecnej władzy są w tej wspólnocie niechlubnym wyjątkiem. Za naruszanie zasad trzeba płacić, a cena za zamach na niezawisłość sędziowską określona przez Trybunał w Luksemburgu wynosi milion euro za każdy kolejny dzień takiego stanu rzeczy. Nowe działania prokuratury i Izby Dyscyplinarnej będą pogarszać naszą sytuację, mogąc w końcu zamienić się w gwóźdź do trumny naszego ustroju konstytucyjnego. W takim kontekście sprawy prof. Markiewicza nie można traktować jako zjawiska incydentalnego, tylko łącznie ze sprawami sędziów Tulei, Juszczyszyna, Gąciarka i innych – jako działanie systemowe.

Marsz tysiąca tóg był protestem przeciwko ustawie kagańcowej, którą władza nazywała reformą. Wiemy, co władza robi i w jakim celu. Jako prawnicy w przyszłości nie będziemy mogli się tłumaczyć, że nie wiedzieliśmy albo że zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Jeśli protest tysiąca tóg nie powstrzymał rządzących w naruszaniu konstytucyjnych zasad, może już czas na marsz wszystkich przyzwoitych tóg?

Autorzy są adwokatami z kancelarii Dubois i Wspólnicy

Prokuratura Krajowa domaga się od redakcji OKO.Press ujawnienia objętej tajemnicą prasową informacji o powstawaniu artykułu, w którym prezes SSP Iustitia prof. Krystian Markiewicz mówi o konieczności wykonania dwóch orzeczeń TSUE z lipca 2021 r. dotyczących Izby Dyscyplinarnej i konsekwencjach ich niewykonania. Najwyraźniej szykuje się do przedstawienia mu zarzutów karnych. No cóż, jesteśmy już oswojeni z atakami na sędziów, bo stało się to metodą działania obecnej władzy. Jak pisał Michel de Montaigne, oswojenie usypia jasność sądu. Stanęliśmy wobec pytania: czy my już całkiem nie przywykliśmy do tego, co z wymiarem sprawiedliwości czynią obecnie rządzący? By spojrzeć na to szerszej, zajrzeliśmy do publicystyki dwudziestolecia międzywojennego, kiedy także próbowano poprzez zastraszanie sędziów wymóc na nich posłuszeństwo.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?