Wszyscy są zgodni, że odszedł wielki artysta i wielki Polak.
Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota w komentarzu napisał: „Miał genialną rękę do aktorów. Szczęśliwi byli ci, których wybierał. Stworzył niezapomnianą plejadę gwiazd, z których korzystali inni”. O pozafilmowej działalności Wajdy pisze tak: „W miarę jak stawał się artystą narodowym, rosła w nim też potrzeba uczestniczenia w życiu publicznym Polski. Jedni mają mu to za złe, inni za dobre. Ja w jego wyborach politycznych chcę się doszukiwać przede wszystkim odwagi, bo łatwo jest stać z boku i komentować rzeczywistość. Dużo trudniej wziąć odpowiedzialność za siebie. Zmierzyć się z czasami. Miał tę odwagę jak mało kto”.
Barbara Hollender w obszernym eseju o Wajdzie i jego dziełach przypomniała w „Rzeczpospolitej” słowa Wajdy pokazujące jego stosunek do polskiej historii (pretekstem jest film „Popioły”): „Zarzucano mi, że pokazuję Polaków służących niesłusznej sprawie. Odpowiedziałem: To film według Żeromskiego, a nie Sienkiewicza. A Żeromski uznawał, że trzeba demaskować pozory historii”. Można tylko żałować, że Wajdzie nie dane było nakręcić „Przedwiośnia”, choć podobno - jak pisze Barbara Hollender - scenariusz był gotowy już w roku 1960.
Teatralną karierę Andrzeja Wajdy przypomina Jacek Cieślak, przede wszystkim w kontekście kultowych inscenizacji Dostojewskiego w Starym Teatrze w latach siedemdziesiątych, na które zjeżdżała cała inteligencka Polska. Student z ambicjami z tamtych lat, nie mógł nie pojechać do Krakowa, znam takich, którzy bilety z tych spektakli przechowują do dziś.
Jan Nowicki, wielki aktor tego teatru o współpracy z Wajdą w Starym Teatrze mówi w „Rz”: „Miał niesamowity talent, którego teraz nie mogę dokładnie opisać, bo o umarłych w naszej tradycji trzeba opowiadać tylko w konwencjonalny sposób. A on był niekonwencjonalny. Mówił mi: Niech pan nie gra jak brunet, niech pan gra jak blondyn. Umarł Najważniejszy...”
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik o Wajdzie, współtwórcy „GW” napisał: „Odszedł wielki artysta, który kształtował polską duchowość, tak jak ci najwięksi: Kochanowski i Mickiewicz, Chopin i Słowacki, Norwid i Żeromski, Jan Paweł II i Miłosz. A także jak Wyspiański, którego uwiecznił w ekranizacji „Wesela”. (...) W najtrudniejszych czasach umiał mówić o nas, do nas i za nas (...). Utrwalił na zawsze polski tragizm bez oleodruku, polską dumę bez pychy i tępej megalomanii”.