Ola to jedna z pięciu bohaterek tekstu, który opublikował należący do Agory portal Gazeta.pl, a który spokojnie mógłby być zatytułowany tak, jak ten felieton. Bo życie prostytutki jest w nim przedstawione jako wymarzona kariera dla kobiety, która chce szybko i łatwo zarobić duże pieniądze, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów emocjonalnych. Ola dzień zaczyna od nakarmienia swoich kotów, potem idzie na siłownię, gdzie ma personalnego trenera, a potem do pracy, w której w dobrym miesiącu zarabia nawet 100 000 zł miesięcznie. I choć w branży jest dopiero od kilku miesięcy, to już niedługo będzie ją stać na apartament w Zakopanem. Także pozostałe bohaterki tekstu dopisują swoje do tej laurki wystawionej najstarszemu zawodowi świata, ale też autor nie zadaje żadnych pytań wyprowadzających je ze strefy komfortu, a cały artykuł wygląda jak materiał sponsorowany przez opisane w nim prostytutki. Jest nawet bogato ilustrowany zdjęciami pochodzącymi z ich stron reklamowych. Gdyby któraś z pań zareklamowanych w tekście chciała wykupić w tym samym portalu reklamę, zapewne spotkałaby się z odmową. Dzięki sprytnemu zabiegowi dostały całą stronę na promocję swoich usług, a ekwiwalent reklamowy tego tekstu jest zapewne kwotą astronomiczną.
Czytaj więcej
Rafał Bochenek: „Mówią o wolności słowa, konstytucji, a to orzeczenie najlepiej dowodzi, że to oni ją łamią, pozbawiając ludzi, którzy mają odmienne poglądy, prawa do wolności słowa, które jest fundamentem demokracji”.
„Gdy do kin wszedł film »Galerianki«, dostałam obsesji na jego punkcie. Marzyłam, by być taką Mileną Trecz. Dziś uważam, że takie filmy nie pomagają i nie zwracają uwagi na problem, tylko działają wręcz zachęcająco, tak jak podziałało to na mnie” – mówiła w innym wywiadzie transpłciowa raperka i prostytutka Sylvia Baudelaire. Ten sam zarzut – zachęcania do prostytucji – należy postawić także portalowi, który go opublikował, a okolicznością łagodzącą może być co najwyżej brak wyobraźni redakcyjnych decydentów, których przerosło zrozumienie wymowy tego tekstu.
Prostytutka pozostaje więc bezkarna, ale klient może nawet wylądować w więzieniu. Trochę więc dziwne, że „normalna praca” wiąże się z surowymi karami dla pracodawcy za zatrudnienie pracownika.
Niektóre kraje zakazały kupowania usług seksualnych, choć nie zakazały ich sprzedawania. Prostytutka pozostaje więc bezkarna, ale klient może nawet wylądować w więzieniu. Trochę więc dziwne, że „normalna praca” wiąże się z surowymi karami dla pracodawcy za zatrudnienie pracownika. Ale kto by tam szukał logiki w świecie, gdzie kobietę poniża skomplementowanie jej wyglądu, ale już kupczenie własnym ciałem jest moralnie neutralne i nie pozostawia śladu w psychice.