„Słońca bez końca. Biografia Kory”. Szał niebieskich ciał

Cztery lata po śmierci Kory dostajemy książkę opisywaną jako biografia artystki. Ale „Słońcom bez końca” Beaty Biały daleko do tradycyjnej opowieści biograficznej.

Publikacja: 08.07.2022 17:00

„Słońca bez końca. Biografia Kory”. Szał niebieskich ciał

Foto: WOJCIECH FRELEK/PAP/CAF

Momentem przełomowym dla zespołu Maanam i jego wokalistki Kory stał się występ na festiwalu w Opolu w 1980 r. Wtedy to po wykonaniu piosenek „Boskie Buenos” i „Żądza pieniądza” formacja Marka i Olgi Jackowskich znalazła się na ustach wszystkich, tak odmienne od festiwalowej rozlazłości było to wystąpienie. Dynamiczne, energetyczne, ciekawe pod względem muzycznym, dobrze zagrane i zaaranżowane – oczy wszystkich zwrócone były zwłaszcza na słabo znaną wcześniej wokalistkę. Wojciech Młynarski, który obserwował ten występ w telewizji, miał skomentować: „Świat się kończy!”.

Z dnia na dzień muzycy Maanamu zostali idolami zwłaszcza młodszych słuchaczy i już jako szeroko znany zespół ruszyli w trasy koncertowe. Jego wokalistka Kora nieodmiennie fascynowała urodą, sposobem poruszania się po scenie, oryginalną manierą wykonawczą. Także to, co śpiewała, dalekie było od obowiązującej wtedy sztampy, może dlatego, że sama pisała teksty piosenek. Obecnie, cztery lata po jej śmierci, ukazała się książka „Słońca bez końca”, określona jako biografia Kory.

Ale biografia to chyba nie jest, a jeśli tak, to nietypowa. Biografia bowiem zwykle przedstawia chronologicznie drogę życiową jakiejś osoby, opisuje momenty przełomowe, analizuje jej decyzje. U Beaty Biały mamy to w szczątkowej postaci, główny zrąb książki stanowią rozmowy z tymi, co Korę znali i teraz ją wspominają. Można uznać, że autorka ułatwiła sobie zadanie, gdyż zamiast ułożyć zebrany w takich wywiadach materiał, zamieściła te wywiady in extenso. W efekcie otrzymaliśmy świadectwo nie o życiu Kory, ale jaka była, co też jest wartością poznawczą. Niektóre wywiady są zbyt podobne do siebie, skoncentrowane nie na Korze, lecz na osobistych relacjach rozmówców z Korą. Rozmówca staje się ważniejszy od tego, kogo dotyczy rozmowa.

Zarazem jednak rozmowy i rozmówcy tak są dobrani, że ci, co znali Korę, gdy nic nie zapowiadało w niej znanej piosenkarki, wcześniej także występują w książce i wcześniejszego okresu dotyczą ich zeznania. Ryszard Terlecki, ksywa Pies, obecnie polityk, z pewną niechęcią mówi o czasach hipisowskich, kiedy 17-letnia Kora była przez parę miesięcy jego dziewczyną; więcej z tego wywiadu można się dowiedzieć o hipisach ówczesnych, o kwestii narkotyków, o kłopotach życiowych „Psa” niż o samej Korze. Czytelnik zyskuje lepszy wgląd w otoczenie Kory niż w jej dzieje osobiste, choć te zostały zarysowane.

Czytaj więcej

Space gender opera

Nie została np. wystarczająco wyjaśniona kwestia, w jaki sposób Kora stała się pełnowymiarową wokalistką Maanamu. Wiadomo, że od lutego 1976 r. występowała z zespołem w tym charakterze, a wcześniej śpiewała chórki w zespole Osjan, ale według Anny Dymnej były to tylko „dźwięki onomatopeiczne”. Gdy Marek Jackowski zaproponował jej wokalizę, wzbraniała się, że przecież nie umie śpiewać, na co odparł, że nie ma śpiewać, tylko krzyczeć. A jednak do formy wokalnej Kory nie było większych zastrzeżeń, bez jej głosu oblicze Maanamu bardzo by straciło. Mamy tu chyba do czynienia z samorodnym talentem, popartym pracą nad sobą, i mocną osobowością – bo Kora dominowała występy, zawłaszczała scenę, bywała bardzo wymagająca, nawet apodyktyczna. Przy okazji wychodzi na jaw, jak bardzo wyśrubowaną jakościowo formacją był Maanam: świetna muzyka Marka Jackowskiego spotkała się z tekstami Kory, do tego w zespole grali znakomici muzycy. Zespół tworzyli ludzie dojrzali, którzy nie uczyli się, ale umieli.

Czytaj więcej

Wirus superstar

Oczywiście, przykro czytać o biednym dzieciństwie Kory, o tym, że wylądowała w sierocińcu, a dwaj bracia zapili się na śmierć – lecz te doświadczenia spowodowały, że życie traktowała bez złudzeń. Pod względem charakteru była twarda, choć wypowiedzi podkreślają jej ciepło, dobroć, zrozumienie dla drugiego człowieka, chęć niesienia pomocy każdemu, kto jej potrzebuje. Może więc rację ma autorka, że ważniejsze od dokładnego zrelacjonowania życia Kory były jej osobowość, postawa życiowa i dzielność w trudnych chwilach. A bez przesady w jej osobie mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem artystycznym największego formatu.

„Słońca bez końca. Biografia Kory”, Beata Biały, Dom Wydawniczy Rebis

Momentem przełomowym dla zespołu Maanam i jego wokalistki Kory stał się występ na festiwalu w Opolu w 1980 r. Wtedy to po wykonaniu piosenek „Boskie Buenos” i „Żądza pieniądza” formacja Marka i Olgi Jackowskich znalazła się na ustach wszystkich, tak odmienne od festiwalowej rozlazłości było to wystąpienie. Dynamiczne, energetyczne, ciekawe pod względem muzycznym, dobrze zagrane i zaaranżowane – oczy wszystkich zwrócone były zwłaszcza na słabo znaną wcześniej wokalistkę. Wojciech Młynarski, który obserwował ten występ w telewizji, miał skomentować: „Świat się kończy!”.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS