"Sympatyk": Dwie twarze rewolucji

Bodaj żadna wojna w ostatnim półwieczu nie doczekała się takiej mitologizacji jak ta w Wietnamie.

Aktualizacja: 04.11.2016 12:37 Publikacja: 03.11.2016 18:30

Viet Thanh Nguyen, „Sympatyk”, przeł. Radosław Majewski, Muza

Viet Thanh Nguyen, „Sympatyk”, przeł. Radosław Majewski, Muza

Foto: materiały prasowe

Stało się tak przede wszystkim dlatego, że zbiegła się w czasie ze złotą erą autorskiego kina w Hollywood. Dziś takie filmy jak „Łowca jeleni", „Pluton" czy „Czas apokalipsy" zapewne by nie powstały. Szczęśliwie literatura nie wymaga bajońskich nakładów. Pochodzący z Wietnamu amerykański prozaik Viet Thanh Nguyen przybliża konflikt z mniej znanego punktu widzenia, tworząc niejako kontrapunkt dla amerykańskiej narracji.

Nieprzypadkowo zresztą przywołałem „Czas apokalipsy", główny bohater powieści wciela się bowiem w asystenta reżysera przypominającego do złudzenia Francisa Forda Coppolę (i niemalże ginie na planie, bo relacje układają się tam, najoględniej mówiąc, nie najlepiej). Ale zanim ów bohater, człowiek o dwóch twarzach, rewolucjonista robiący krecią robotę w Sajgonie, znajdzie się w Hollywood, musi wydostać się z pomocą Claude'a z CIA z Wietnamu. Z obozu przejściowego trafia do Kalifornii, gdzie kontynuuje rewolucyjną działalność, choć coraz trudniej mu ją oddzielić od kontrrewolucji i połapać się w zakamarkach własnej jaźni.

Dlaczego mimo ciekawego punktu wyjścia i nieoczywistej perspektywy powieść Nguyena rozczarowuje? Przede wszystkim dlatego, że jest za mało powieściowa i trąci sztucznością. Sztuczne są dialogi. W książce ich niewiele, ale kiedy już się pojawiają, to najczęściej w formie przydługawych peror rodem z dziewiętnastowiecznej literatury, które świetnie sprawdzały się dwieście lat temu, a dziś wyglądają na niezamierzoną autoparodię. Sztuczne są postaci, może z wyjątkiem głównego bohatera o intrygującej jaźni bękarta, rozszczepionej na Wietnam i Amerykę, północ i południe kraju, rewolucję i kontrrewolucję. Ale trudno powiedzieć, żeby nawet jego losy śledziło się z wielkim przejęciem.

Mieszanina powagi i absurdu, znana w literaturze antywojennej (właściwie do niej należałoby „Sympatyka" zaliczyć) co najmniej od „Paragrafu 22", najbardziej przekonująco wypada na samym początku, kiedy Nguyen zdaje się podsuwać czytelnikowi groteskową wersję dobrze znanej opowieści. Sztuczne też bywają poszczególne frazy, nierzadko sprawiając wrażenie – by tak rzec – nazbyt literackich.

Brak w tej powieści życia: brak go w opisach diaspory wietnamskiej w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w przedstawieniu tortur i scenach, które powinny czytelnikiem wstrząsnąć, jak ucieczka z Sajgonu i śmierć matki z dzieckiem. Najlepiej powieść Nguyena podsumowuje scena z kalmarem, która jest przepisaną sceną z wątróbką z „Kompleksu Portnoya" Philipa Rotha. Pulitzer dla wietnamskiego pisarza świadczy raczej o chęci rozliczenia Amerykanów z własną historią niż o literackiej wartości „Sympatyka". I chyba w ten sposób należy tę powieść traktować: jako inne spojrzenie na to, co za sprawą kina dobrze wszystkim znane. W tym przypadku „inne" nie znaczy jednak ciekawsze ani pełniejsze. Bo o tym, że rewolucja pożera własne dzieci, wiemy od dawna.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Stało się tak przede wszystkim dlatego, że zbiegła się w czasie ze złotą erą autorskiego kina w Hollywood. Dziś takie filmy jak „Łowca jeleni", „Pluton" czy „Czas apokalipsy" zapewne by nie powstały. Szczęśliwie literatura nie wymaga bajońskich nakładów. Pochodzący z Wietnamu amerykański prozaik Viet Thanh Nguyen przybliża konflikt z mniej znanego punktu widzenia, tworząc niejako kontrapunkt dla amerykańskiej narracji.

Nieprzypadkowo zresztą przywołałem „Czas apokalipsy", główny bohater powieści wciela się bowiem w asystenta reżysera przypominającego do złudzenia Francisa Forda Coppolę (i niemalże ginie na planie, bo relacje układają się tam, najoględniej mówiąc, nie najlepiej). Ale zanim ów bohater, człowiek o dwóch twarzach, rewolucjonista robiący krecią robotę w Sajgonie, znajdzie się w Hollywood, musi wydostać się z pomocą Claude'a z CIA z Wietnamu. Z obozu przejściowego trafia do Kalifornii, gdzie kontynuuje rewolucyjną działalność, choć coraz trudniej mu ją oddzielić od kontrrewolucji i połapać się w zakamarkach własnej jaźni.

Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku