Jak były prezes GetBacku zareagował na wiadomość o tym, że w areszcie pozostanie aż do jesieni? Jego obrońca mec. Marek Małecki – o czym niedawno pisaliśmy – uważa, że „stosowanie wieloletniego aresztu w państwie UE w XXI w. w sprawie gospodarczej jest niehumanitarne i bezsensowne".
GetBack to największa afera finansowa ostatnich lat. Prowadząca śledztwo Prokuratura Regionalna w Warszawie postawiła dotąd zarzuty 61 osobom, a w październiku ubiegłego roku skierowała do sądu pierwszy akt oskarżenia – oprócz Konrada K. objął też byłych prezesów i menedżerów Idea Banku, który bez zgody KNF sprzedawał ryzykowne obligacje GetBacku. Zarzuty dotyczą oszustw i wyprowadzania pieniędzy – 9 tys. osób, często drobnych ciułaczy, straciło 3 mld zł.
Konrad K. jest dziś jedynym podejrzanym, który pozostaje w areszcie. Trafił tam w czerwcu 2018 r., zatrzymany przez agentów CBA na lotnisku w Warszawie, zaraz po tym, jak wysiadł z samolotu po powrocie z Izraela. To tam – jak pisaliśmy – w ciągu ostatnich kilku miesięcy przed aresztowaniem intensywnie szukał kontaktów. Śledczy uważali, że chciał pozyskać pieniądze z tamtego rynku, a potem uciec do kraju, który nie wydaje swoich inwestorów w kłopotach.
Dlaczego K. wtedy przyleciał do kraju? Prawdopodobnie chciał mieć kontrolę nad niszczeniem dokumentów w GetBacku, czego miała dopuścić się Katarzyna M. (była dyrektor biura zarządu GetBacku – w czerwcu trafiła do aresztu, później wyszła). Kobieta według naszej wiedzy przyznała się w śledztwie, że porąbała laptop siekierą i spaliła go w kominku – miała działać na polecenie K.
Kiedy ruszy proces K. i 15 innych oskarżonych – rozstrzygnie się 26 kwietnia – wtedy sąd apelacyjny orzeknie, czy akt oskarżenia będzie odesłany prokuraturze do poprawki (czego chce sędzia Iwona Strączyńska), czy też nie zawiera on braków stojących na przeszkodzie w prowadzeniu procesu.