Nieżyjący już adwokat Maciej Bednarkiewicz powiedział kiedyś na tych łamach, że każda sprawa uczy i każda buduje. Tak samo uważam, że każdy kryzys w życiu publicznym powinien uczyć i budować, także obecny, w szczególności z TK.
Nie przeceniałbym roli Trybunału Konstytucyjnego, powstałego przecież w latach peerelowskiego stanu wojennego, a w pierwszych latach demokratycznej Polski o ograniczonej roli (choć ten okres jego stonowanej aktywności może był najlepszy). Potem krok po kroku zwiększała się rola TK w sporach wewnętrznych, a wraz z drugim dojściem PiS do władzy stał się kluczowym ogniskiem sporu politycznego z wykorzystaniem prawa i trybunałów unijnych.
Czytaj więcej:
Zaczęło się od tzw. skoku na TK, kiedy odchodząca władza wybrała dwóch nowych sędziów na zapas, a w rewanżu PiS i prezydent nie tylko nie uznali ich, ale także dodatkowo trzech innych. W to miejsce powołali trzech tzw. dublerów, z których dwóch dawno nie żyje, a trzeciemu zostały już trzy kwartały orzekania.
Te trzy trybunalskie etaty na tyluletni spór pokazują, że TK ma chyba zbyt dużą władzę, i zbyt dużą władzę ma każdy sędziowski głos w TK, który może decydować o bardzo ważnym dla państwa werdykcie. Nie dziwota, że „lewicujący” TK był atakowany przez prawicę, a „prawicujący” przez lewicę, niezależnie od stricte prawnych sporów.