Jakub Błaszczykowski. Normalny piłkarz

Kapitan i współwłaściciel Wisły Kraków Jakub Błaszczykowski o ratowaniu swego klubu, ekstraklasie i grze w Bundeslidze

Aktualizacja: 19.07.2020 11:55 Publikacja: 19.07.2020 08:52

Jakub Błaszczykowski. Normalny piłkarz

Foto: Fotorzepa/ Grzegorz Rutkowski

Pierwszy raz rozmawiam z kimś, kto jest piłkarzem, współwłaścicielem klubu, w którym gra i członkiem jego władz. Jak się łączy tyle funkcji w jednym ręku?

Trudno, ale to daje człowiekowi napęd. Nigdy wcześniej nie myślałem, że znajdę się w takiej sytuacji. Ona wytworzyła się sama. Skoro podjąłem decyzję o powrocie do Polski i robię to, co obiecałem przed laty - gram w Wiśle, to biorę też za nią odpowiedzialność nie tylko na boisku.

Sytuacja finansowa klubu była aż tak fatalna?

Szybko się o tym przekonałem. 9 stycznia na treningu pojawili się Jarek Królewski, Rafał Wisłocki i Bogusław Leśnodorski. Żadnego konkretnego planu ratunkowego jednak wtedy nie było. Potrzebne było minimum 4 mln złotych aby utrzymać jedyny kapitał w klubie, czyli zawodników. Jarek zaproponował abyśmy wyłożyli te pieniądze. Zgodziliśmy się, że potrzebna jest jeszcze jedna osoba i tak w naszym gronie pojawił się Tomek Jażdżyński, którego nota bene poznałem dopiero u notariusza podczas udzielania pożyczek. Tak powstało trio.

Pamiętam ze stadionu w Dortmundzie „żółtą ścianę”, trybunę za bramką, zajmowaną przez ponad dwadzieścia tysięcy kibiców. Czuć było siłę tych ludzi, stojących za klubem…

Tak właśnie jest na każdym niemieckim stadionie. Kibice są fundamentem, na którym buduje się klub. Zresztą nie tylko w Niemczech. Odchodzą trenerzy, piłkarze, sponsorzy, przychodzą kolejni, ale fundament pozostaje. Wychodzę na boisko i gram dla tych ludzi. Tak jest w reprezentacji, tak było na Iduna Park w Dortmundzie i tak samo jest na Reymonta w Krakowie. 

Na meczach reprezentacji i wyjazdowych Wisły jest pan przyjmowany w całej Polsce wyjątkowo. Z szacunkiem i sympatią, jak żaden inny piłkarz.

Nie wiem czy jak żaden inny, ale ja to rzeczywiście widzę i czuję. Nie wyobraża pan sobie jak to pomaga i mobilizuje. Wydaje mi się, że takie relacje z kibicami zawdzięczam temu, że zawsze staram się zachowywać tak po prostu. Normalnie.

Cała rozmowa w poniedziałkowym wydaniu „Rzeczpospolitej”

Pierwszy raz rozmawiam z kimś, kto jest piłkarzem, współwłaścicielem klubu, w którym gra i członkiem jego władz. Jak się łączy tyle funkcji w jednym ręku?

Trudno, ale to daje człowiekowi napęd. Nigdy wcześniej nie myślałem, że znajdę się w takiej sytuacji. Ona wytworzyła się sama. Skoro podjąłem decyzję o powrocie do Polski i robię to, co obiecałem przed laty - gram w Wiśle, to biorę też za nią odpowiedzialność nie tylko na boisku.

Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Skąd pochodzą miliardy euro obiecane przez Ursulę von der Leyen?
Publicystyka
Marek Kozubal: Powódź to jednak nie jest wojna
Publicystyka
Kazimierz Wóycicki: Pisowskie zwyczaje nowej ministry kultury przy zwalnianiu Roberta Kostry z MHP
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie powinien atakować Hezbollahu wybuchającymi pagerami
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Atak pagerami na Hezbollah. Jak premier Izraela pomaga Trumpowi