To jest tragedia o niespotykanej w amerykańskiej historii skali. 32 mln Amerykanów (jedna dziesiąta ludności kraju) zażywa przynajmniej okazjonalnie narkotyki, a spośród nich 23 mln są od nich uzależnione. W zeszłym roku z powodu przedawkowania zmarło 110 tys. osób. To najczęstszy powód zgonów wśród mieszkańców USA do 45. roku życia.
Jednym z powodów jest zalew opiatów: wysoce uzależniających leków przeciwbólowych, które pod presją koncernów farmaceutycznych lekarze mogli do niedawna przepisywać bez ograniczeń.
Meksyk i „wojna przeciw narkotykom”
Jednak za eksplozją konsumpcji narkotyków stoi i Meksyk. – Jeszcze kilkanaście lat temu Meksyk zasadniczo zapewniał tylko tranzyt narkotyków, przede wszystkim kokainy z Kolumbii. Od tego czasu jednak nie tylko przejął kontrolę nad całym handlem, ale i część narkotyków produkuje na miejscu. Odnosi się to w szczególności do jednego z najgroźniejszych opiatów, fentanylu, który powstaje ze składników sprowadzanych po części z Chin. Na miejscu powstaje też zasadniczo heroina i metamfetamina. Z Meksyku pochodzi przynajmniej 70 proc. narkotyków sprowadzanych do USA – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Carlos Malamud, ekspert madryckiego instytutu Real Elcano.
Czytaj więcej
Problemy syna były dla Joe Bidena od dawna nie tylko bolączką osobistą, ale też polityczną. Teraz prezydent znowu jest na celowniku przeciwników.
Kolejni prezydenci Meksyku od 2006 r. prowadzą „wojnę przeciw narkotykom”, którą za pomocą ogromnych funduszy dla meksykańskich sił zbrojnych wspiera Waszyngton. Pochłonęła ona już 400 tys. ofiar śmiertelnych. Jednak ekspansja gangów narkotykowych dzięki ogromnym zyskom z przerzutu do Stanów okazała się szybsza. Na czele największego z nich, Jalisco Nuevo, stoi Nemesio „El Mencho” Oseguera Cervantes. Wciąż umyka siłom porządkowym mimo nagrody 10 mln dol., jaką ufundowali Amerykanie. Dzieje się tak, ponieważ gangi narkotykowe w znacznym stopniu przeniknęły meksykańskie państwo. Korumpują sędziów, polityków i policję, zabijają dziennikarzy śledczych.