nad-człowiek i filozof
szukał pociechy u konia
a nie u Platona (...)
Ziemia była i jest centrum Kosmosu
człowiek jest jedynym stworzeniem
które stworzyło Boga który stworzył
człowieka
Ale autor wiersza „Ocalony", z pamiętną frazą „ocalałem prowadzony na rzeź", pisze też w „tempus fugit":
„wiecie co odpowiedział Mickiewicz
francuskiemu pisarzowi
który zaprasza do swojego „Salonu"
na rozmowy o Bogu?
„o Bogu przy herbacie nie rozmawiam"
przecież to dużo mądrzejsze niż
powiedzenie Nietzschego „Bóg umarł"
albo Dostojewskiego „jeśli Boga nie ma
to wszystko wolno"
To znacząca deklaracja, którą można interpretować następująco: Bóg jest zbyt ważny, nieobjęty, wymyka się słowom, by próbować o nim mówić, co dopiero publicznie. Dlatego Różewicz, nie unikając szyderstw, w „Zaćmieniu światła" polemizował z Czesławem Miłoszem na temat poezji metafizycznej, jego zdaniem, nazbyt łatwo rekonstruującej boską obecność we współczesnym świecie.
Wrocławska coda
Różewicz realistycznie określił swoją relację z Bogiem w wierszu „serce podchodzi do gardła":
Bóg zostawił mnie w spokoju
rób co chcesz jesteś dorosły
powiedział
nie trzymaj mniej za rękę
nie zwracaj się do mnie
z każdym drobiazgiem
mam na głowie dwa miliardy ludzi
za chwilę będę miał dziesięć miliardów
W liście z września 1966 roku pisał do Ryszarda Przybylskiego: „Pytał Pan o mój stosunek do poezji – czego od niej chciałem? Właśnie tylko tyle, ile chciałem od Boga – kiedy wierzyłem. Ani mniej, ani więcej. Rozgrzeszenia odkupienia zmartwychwstania...Dla mnie najważniejszymi przegranymi w życiu: gdybym znów uwierzył w poezję, albo w Boga (...) Dla mnie nie istnieje np. »śmierć boga« (jak dla Nietzschego, Dostojewskiego), niepotrzebna mi, to dla mnie gra, »śmierć człowieka«... frazes dziennikarski. W czasie wojny, gdy byłem w partyzantce – widziałem człowieka, który kopał dla siebie grób – do tego dołu został przez nas wrzucony – przed tym... Ale nie o tym chciałem pisać. Tylko chciałem się posłużyć obrazem. Zbyt często towarzyszy mi uczucie, że sam jestem dołem, który wykopałem dla siebie – w trudzie, pokryty »śmiertelnym potem«... tyle że ja tam żyję... a nawet »urządzam się«".
Znamienne, że motyw „dołu", jaki wykopał sobie poeta, w rozmowie z Przybylskim, łączy się z Mickiewiczem. Autor „Dziadów" jest jednym z najważniejszych bohaterów dialogów Różewicza z eseistą – o Polsce i Polakach oraz o Bogu. Fundamentalne pytanie, które stawiają Przybylski i Różewicz w sprawie „Wielkiej improwizacji" dotyka kwestii, czy Mickiewicz utożsamiał się z Konradem, który wadzi się z Bogiem. Czy może ironizuje na temat pychy swojego bohatera? Przybylski mówi: „wielkość Mickiewicza na tym właśnie polega (...) że on pokazał, iż to jest ciężka choroba Polaków, te całe wzloty...Oh pokazał całą grozę pychy polskiej!". Różewicz odpowiada: „Ale wiesz, Ryszard, mnie się wydaje, że ty nie żadnego Konrada opisujesz, tylko Mickiewicza (...) to jest element Wielkiego Gadania, czyli po prostu podekscytowany nerwicowiec się rozgadał...".
Arcypoeta i wzorcowy polski bohater, w sprawie którego Polacy stracili zdrowy rozsądek, potraktowany jest z ironicznym dystansem. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że w rozmowie o tym, czy można utożsamiać Mickiewicza z Konradem, sam Różewicz zdaje się utożsamiać z Mickiewiczem, a już na pewno znajduje z nim wspólnotę poglądów w sporze z Bogiem. „Przecież to Mickiewicz, a nie Konrad atakuje Boga" – mówi. Wspomina, że młody Adam, rozstając się z filomatami zostawił ich „u Pana", czyli z Bogiem, a sam odszedł „do czeluści". Różewicz pointuje: „Ale ja osobiście wolałbym, żeby on ich zostawił w przedpokoju i poszedł do piekła, nie do nieba. No, może nie do piekła. Do czeluści". My zaś dziś możemy dodać, że sam siebie widział w czeluściach. Może również dlatego, że chciałby tam spotkać i przebywać z Mickiewiczem. A czy ta „wielka improwizacja" Różewicza nie była objawem pychy i to w obliczu poetyckiego bóstwa Polaków?
Wracając zaś do sprawy Boga, pytany w ostatnich latach życia, co sądzi o Bogu – Różewicz odpowiedział: nieważne, co ja sądzę o Bogu, ważne co on myśli o mnie. W „nauce chodzenia" ukończonej w 2004 roku i przypomnianej w tomie „Credo" napisał zaś tak:
trzeba się z tym zgodzić
że Bóg odszedł z tego świata
nie umarł!
Trzeba się z tym zgodzić
że jest się dorosłym
że trzeba żyć
bez Ojca
i mówił jeszcze
że trzeba żyć godnie
na świecie bezbożnym
nie licząc na karę ani nagrodę
Różewicz nie wyrzekał się chrześcijaństwa. W „nauce chodzenia" Dietrich Bonhoeffer, pastor ewangelicki, antynazista, który zmarł śmiercią męczeńską w obozie koncentracyjnym, idzie polnymi drogami za Jezusem wraz z innymi uczniami. To, co pisze Różewicz, poraża:
próbowałem ich dogonić
i znalazłem się nagle w świetle
w krainie młodości
w ziemskim raju (...)
wtedy On zatrzymał się
i powiedział
przyjacielu
skreśl jedno „wielkie słowo"
w swoim wierszu
skreśl słowo „piękno"
Niesamowita coda zamyka czas utraty wiary w Boga po wojnie.
Pułapka
Nagrodę im. Zygmunta Hertza przyznała Różewiczowi paryska „Kultura". Maria Danilewicz-Zielińska napisała wtedy w miesięczniku Jerzego Giedroycia, że twórczość Różewicza otwiera wspaniały rozdział historii wiersza polskiego i słusznie jest zestawiana ze znaczeniem „Ballad i romansów". A więc znowu Mickiewicz! Nagroda była zadośćuczynieniem dla poety, który kilkakrotnie był wymieniany wśród potencjalnych laureatów Nobla. Trzykrotnie nominowano go do Nike, której nigdy nie dostał. Ryszard Przybylski przypomina w rozmowie z Różewiczem: „Natomiast wypowiedź Giedroycia była jednoznaczna (...). On powiedział, mianowicie, że ta jego nagroda jest nadana przeciwko Nagrodzie Nike. Ponieważ on wie od dłuższego czasu, że w kraju wszyscy pomijają jakiekolwiek nagrody dla Tadeusza Różewicza".
W 2006 roku dostał Złote Berło Fundacji Kultury Polskiej. Spytałem go wtedy o lektury, jakie nam poleca. Powiedział: – Dziś czyta się literaturę współczesną, czyli z ubiegłego tygodnia. Z zeszłego miesiąca uważana jest już za starocie. A moją lekturą są na przykład niemieckie złote myśli z początku XX wieku. Przytoczę jedną z nich: „Kiedy dowiaduję się, że wychodzi nowa książka, zabieram się do czytania starej" (...) A już „Pan Tadeusz" jest niezbędny jak apteczka. Czytam go co kilka lat. Zawsze inaczej – jako bajkę, dramat, pełną wdzięku gawędę o robieniu bigosu i parzeniu kawy.
Znowu Mickiewicz! A pomimo śmierci Różewicz pozostaje nieśmiertelnym i najnowocześniejszym polskim autorem teatralnym. Miałem okazję zapytać, co sądzi o współczesnej scenie: – Teatr powinien zadbać o zdrowie, ale już tego nie zrobię, nie jestem ministrem zdrowia do spraw teatralnych. Radzę przeczytać to, co napisałem, poczynając od „Języków teatru" razem z Kazimierzem Braunem. W zbiorze moich dramatów też są propozycje nowych scenariuszy. Próby wyjścia poza obecny naturalizm czy nawet hipernaturalizm w teatrze, który polega na tym, że ktoś załatwia się w toalecie i wszyscy muszą to podziwiać, bo on umrze za rok na AIDS, raka czy białaczkę – a ma tylko sraczkę. Zostawmy to. Nawet „Kartoteki rozrzuconej" nikt nie przeczytał poważnie, bo gdyby przeczytał, nasz parlament wyglądałby inaczej.
„Kartoteka rozrzucona" stanowi przykład nieprzemijającej aktualności Różewicza. Zachował się jak didżej, który zremiksował tekst klasyka – w tym przypadku siebie. I wstawiając do niego sample, czyli cytaty na przykład z kazań Piotra Skargi, postulował naprawę Rzeczypospolitej. Kto reżyseruje spektakl naprawy?
Uprawiał recykling w sztuce, zanim stał się modą. W „Kartotece", którą wystawił m.in. Konrad Swinarski z Tadeuszem Łomnickim i Krzysztof Kieślowski z Gustawem Holoubkiem, komponował całość jak patchwork z fragmentów, które dowolnie można układać i przestawiać. W głównej postaci przedstawił człowieka stłamszonego przez bliskich, pracodawców i rządzących światem.
Temat wojny w antyheroiczny sposób podjął w „Do piachu", które stało się świeckim misterium wiejskiego chłopca złożonego na stole ofiarnym rzekomego patriotyzmu. Wywołał tym oburzenie zarówno moczarowców, jak i akowców, mitologizujących wojenną przeszłość. Wzbudził kontrowersje „Białym małżeństwem". W formie parodiującej uduchowiony romantyzm sportretował tabu obnażone dopiero przez specjalistów od gender: zaborczą męską seksualność, upośledzenie kobiet w rodzinie i w społeczeństwie, pogranicze pedofilii. Krytykę dramatu, której dokonał sam prymas Stefan Wyszyński, uważał za nieporozumienie. Podejrzewał intrygę „życzliwych" kolegów po piórze.
Dramaturgia Różewicza jest też zapisem obaw związanych z chorobami cywilizacyjnymi. W „Stara kobieta wysiaduje" obserwował procesy związane z demografią, uprzemysłowieniem kultury, ogólnoświatową fabryką mediów, która wyjaławia zbiorową świadomość.
W „Odejściu głodomora" mamy zapis przebóstwienia ludzkiego ciała, wizerunku, kontestację konsumeryzmu i konsumpcji, która obrasta takimi dolegliwościami jak bulimia czy anoreksja, a gwiazdorski status gwarantuje dieta. Dotkliwie pokazał wystawianie prywatności na publiczny widok, nawet w intymnej chwili odchodzenia. Gwiazdy stają się synonimem martwoty i śmierci.
Gdy po 1989 roku sztuki Tadeusza Różewicza zeszły z afisza, jego domem stał się Teatr Narodowy. Kazimierz Kutz zrealizował „Na czworakach". Bohaterem jest poeta, jednocześnie starzejący się mężczyzny owładnięty obsesją odrodzenia się dzięki młodszej kobiecie, nawiasem mówiąc, idiotce. Oto Faust w dobie popkultury.
„Kartotekę" przywrócił zaś teatrowi Michał Zadara. Podczas prób poeta proponował reżyserowi, że może mu sprzedać pomysły na dziesięć sztuk teatralnych za jedyne 50 zł. Całkiem za darmo powiedział zaś, że jedynym polskim dramatopisarzem, który zajmował się życiem, był... Aleksander Fredro. Ducha Różewicza można odnaleźć w dramaturgii Doroty Masłowskiej.
Arcydziełem pozostaje „Pułapka" inspirowana twórczością Franza Kafki, rzecz o nadwrażliwym artyście w kontrze do świata. O powikłanych relacjach syna z ojcem, niemożności ułożenia życia z narzeczoną. W tle czai się widmo Holokaustu.
Do końca był aktywny. Rozwijając swoje zainteresowania sztuką, opisał m. in. wyimaginowane spotkania z Francisem Baconem. Był happennerem. Fotograf Adam Hawałej w albumie „Śmietnik" zdokumentował happening „Poeta wyrzuca śmieci". Tylko od roku 2007 w Biurze Literackim ukazało się dziesięć książek Różewicza. Wracał do starych wierszy, publikował pokreślone rękopisy, odsłaniając kulisy poetyckiej roboty, która nie ma końca. To był jego recykling pod hasłem „zawsze fragment".
– Najlepsze do pisania są godziny między 8 a 12 – opowiadał mi. – Naturalne światło jest też najlepszym egzaminatorem moich wierszy. Najczęściej egzaminowałem je w samo południe. Albo otwierałem tomiki nagle, podczas posiłku, i sprawdzałem, czy wytrzymują próbę czasu. (...) Poeta zaczyna radośnie, w świetle, w ogrodzie pełnym nadziei A jak kończy? Nie wiem...
Jan Stolarczyk, wieloletni redaktor Tadeusza Różewicza, szef Biura Literackiego w posłowiu do tomu „Credo" pisze: „W późnych wierszach Tadeusza Różewicza rozpoznajemy taki sam stan niepewności ontologicznej i wolę tworzenia przestrzeni dla życia, jak w chwili debiutu". Do końca trzymał rękę na pulsie. W „Credo" napisał:
Pan Baryłka Ropy i Potter Herry
rządzą globem
Złoty Cielec gasi pragnienie
czarnym złotem
(...)
zaczynam od początku
zaczynam jeszcze raz
zaczynam od końca"