Wygląda na to, że w polskim życiu publicznym patriotyzm jako wartość, jako punkt odniesienia w ocenach, jest wciąż bardzo istotny. Owszem, ekscentryczny politolog Marek Migalski wydał niedawno książkę „Naród urojony”, w której dowodził, że czas państw narodowych się kończy, więc do lamusa odchodzą patriotyczne motywacje i kryteria. Tylko że na razie mało kto się z nim w Polsce zgadza. Dopiero co, w kwietniowym sondażu, CBOS spytał Polaków o najważniejsze cechy przyszłych europosłów. Aż 88 proc. oczekuje od nich patriotyzmu i „dbałości o polskie interesy”.
Ten wszechogarniający konsensus jest jednak zdradliwy. Bo to by oznaczało, że zwolennicy wszystkich głównych obozów politycznych oczekują od swoich reprezentantów tego samego. Tak jednak nie jest. Zdaje się, że za przejawy patriotyzmu czy troski o polski interes narodowy różni Polacy uznają różne rzeczy: skrajnie odmienne zachowania, projekty czy fakty.
Czytaj więcej
Nie mamy wyczekiwanej przez „rewanżystów” klęski PiS. Choć nie mamy i jego zwycięstwa. Niższa frekwencja miała służyć jego żelaznemu elektoratowi, a jednak stanęło na zamrożeniu układu sił z jesieni 2023 r.
Dla rządu Donalda Tuska patriotyzm nie ma wielkiego znaczenia
Przez ostatnie osiem lat Polską rządził obóz chętnie odwołujący się do patriotycznej retoryki, a nawet nazywający się „patriotycznym”. Można mu wiele zarzucić. Retoryka mogła być zbyt bombastyczna, nieraz kontrastowała z nią nieskuteczność realnej polityki, przez co bywała ośmieszana. Przekonanie, że tylko Jarosław Kaczyński jest depozytariuszem patriotyzmu, że tylko on odczytuje i chce odczytywać interes Polski, mogło drażnić. Najskrajniejsi zwolennicy tego obozu tworzyli figury takie jak ta o podziale Polaków na potomków AK-owców i spadkobierców ubeków. Był to fałsz.
Zarazem Zjednoczona Prawica wydawała się zanurzona w historii, chętnie się do niej odwoływała. W jej retoryce dominował paradygmat romantyczny, co drażniło nie tylko liberałów, którzy uznawali ten styl myślenia za muzealny, ale i konserwatywnych pragmatyków, lub tych, którzy za pragmatyków się uznawali. Z kolei kilkubarwna opozycja nie podejmowała sporu o naturę patriotyzmu. Jej kolejnym bitwom przeciw „zaściankowej” prawicy towarzyszyły przede wszystkim – pomijając Konfederację – argumenty uniwersalne, odwołujące się do takich wartości, jak demokracja, prawa człowieka, nowoczesność czy przynależność do Europy.