Tygodnie rozpoznania, wiele dni przygotowań, a potem strzelanina w biały dzień. Pościg ulicami miasta zakończony ucieczką w głąb lodowatej rzeki. Zamach na Franza Kutscherę, będący najdotkliwszym ciosem Armii Krajowej zadanym niemieckiemu okupantowi, nie tylko stanowił szczegółowo zaplanowaną akcję podziemia, ale też okazał się gotowym scenariuszem na film.
Od połowy października 1943 roku Warszawę uderzyła kolejna fala terroru okupacyjnego, ale tym razem o nieznanej dotychczas mocy. Niemcy na podstawie wydanego 2 października rozporządzenia o „zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie” zaczęli publicznie rozstrzeliwać zakładników (bezbronne ofiary łapanek) na ulicach Warszawy. „Wróg zerwał z dotychczasową metodą mordów zakonspirowanych i postanowił zastraszyć oporną i buntowniczą Warszawę okrutnym przedstawieniem. Salwy patroli egzekucyjnych zabrzmiały jawnie i otwarcie w sercu miasta. Grupy po 10–20 osób […] rozstrzeliwane są na ulicach w wielu punktach stolicy. Wśród zabitych znalazły się kobiety i chłopcy kilkunastoletni” – donosiła prasa konspiracyjna. Zarówno o wzięciu zakładników, jak i ich późniejszych straceniach, mieszkańców miasta informowały czerwone „afisze śmierci”, zaś pod każdym z nich widniał podpis „Komendant Policji Bezpieczeństwa i SD na Dystrykt Warszawski”.
Przez tygodnie podziemny oddział specjalny „Agat” (od stycznia 1944 roku działający pod kryptonimem „Pegaz”) starał się rozpracować personalia kryjące się za tą funkcją. Udało się to po trosze przez zbieg okoliczności, a gdy nazwisko i wygląd komendanta zaczęły być znane, znalazł się on na szczycie listy proskrypcyjnej akcji „Główki”, czyli prowadzonej od tygodni przez Kedyw (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) likwidacji najważniejszych niemieckich funkcjonariuszy Generalnego Gubernatorstwa.
Czytaj więcej
„Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie/ Gdzie? Kiedy? W jakim sensie i obliczu?/ Bo grób twój jeszcze odemkną powtórnie” – pisał w 1856 roku C.K. Norwid po śmierci Mickiewicza. Wiersz poety można odnieść do wielu postaci z historii Polski, jednak najpełniej te słowa materializują się w pośmiertnych losach premiera Polski i wodza naczelnego.
Rozpoznanie i identyfikacja
Osobą utożsamianą z nową falą terroru był urodzony w 1904 roku w Oberwaltersdorfie SS-Brigadeführer Franz Kutschera. Do Warszawy został on przeniesiony z Mohylewa, gdzie od kwietnia do września 1943 roku pełnił obowiązki dowódcy SS i policji. Podlegając SS-Obergruppenführerowi Erichowi von dem Bach-Zelewskiemu (pełnomocnikowi Himmlera do zwalczania partyzantki w okupowanej Europie), Kutschera zasłynął brutalną walką z ruchem oporu na terenie dzisiejszej Białorusi oraz deportacjami ludności żydowskiej. W stolicy zastąpił likwidatora powstania w getcie SS-Brigadeführera Jürgena Stroopa. Przeniesienie do Warszawy znanego z brutalności Kutschery miało być pomysłem samego Himmlera. Szef SS, zarzucając generalnemu gubernatorowi Hansowi Frankowi słabość w walce z polskim podziemiem, dążył do stanowczego i dotkliwego uderzenia w Armię Krajową i okiełznania „siedliska całego zła” w Generalnym Gubernatorstwie, czyli Warszawy. Gwarantem skuteczności akcji pacyfikacyjnej miał być 40-letni SS-Brigadeführer.