Do Krakowa Naczelnik został sprowadzony w połowie kwietnia 1818 r. Szczątki zostały tymczasowo złożone w bocznej kaplicy kościoła św. Floriana, gdzie do 24 czerwca były odwiedzane przez tłumy mieszkańców nie tylko dawnej stolicy Królestwa Polskiego, ale również wszystkich ziem polskich. Uroczystości żałobne przerodziły się w ogromną i wielotysięczną manifestację patriotyczną. „Na odgłos dnia oznaczonego, zebrali się z najodleglejszych nawet prowincji i okolic Polacy. Zgromadził się lud wiejski, i miasto Kraków wystawiło miejsce zjazdu rycerstwa, które posłuszne na głos żyjącego Naczelnika, przy grobie jego chciało jakoby odebrać ostatnie rozkazy i nauki: jak kochać trzeba Ojczyznę” – opisywał reporter „Gazety Krakowskiej”.
Trumnę złożono w wawelskiej krypcie św. Leonarda, obok grobu księcia Józefa Poniatowskiego (który w 1814 r. również został sprowadzony pośmiertnie do kraju – początkowo do Warszawy, zaś trzy lata później właśnie do Krakowa). Jednakże nie wszystkie doczesne szczątki Kościuszki powróciły do Polski. Na obczyźnie nadal pozostawało serce Naczelnika, które zgodnie z jego testamentem zostało przekazane Emilii Zeltner (córce Franciszka Zeltnera, który gościł generała w czasie jego pobytu w Szwajcarii). Dwa lata po śmierci serce Kościuszki zostało przeniesione do Vezii, zaś w 1829 r. do Varese we Włoszech. Do Szwajcarii urna powróciła w 1895 r. Przekazano ją do Muzeum Polskiego w Rapperswilu, a następnie umieszczono w miejscowym kościele św. Jana Chrzciciela.
Umarł król Javier Marias
Javier Marías, który władał słowem jak nikt inny, król Redondy, nazywany wielkim filozofem współczesnej literatury i poetą thrillerów, zmarł 11 września 2022 roku.
Powrót serca Naczelnika
Polska dzisiejsza jest jeszcze zbyt mała, żeby serce Kościuszki w sobie pochowała” – pisał w 1918 r. poeta Józef Jankowski. Jednak z kolejnymi latami oraz zwycięstwami na polach bitew, niepodległa Rzeczypospolita stawała się coraz większa, stając się odpowiednim miejscem dla serca Naczelnika. 21 października 1921 r. Sejm Ustawodawczy podjął uchwałę wzywającą rząd do sprowadzenia do Polski zbiorów Muzeum w Rapperswilu, w tym również bezcennej narodowej relikwii. Decyzja posłów stanowiła realizację ostatniej woli fundatora muzeum – powstańca listopadowego Władysława Platera – który w testamencie zaznaczył, że zbiory powinny powrócić do ojczyzny, gdy ta stanie się wolna. Jednak pomimo podjęcia specjalnej uchwały, pamiątki narodowe pozostawały nadal w Szwajcarii. Wynikało to z przedłużających się rozmów polsko-szwajcarskich. Ponadto istotny wpływ na to miały kryzysy polityczne oraz niestabilność rządów – kolejni premierzy zwyczajnie nie mieli do tego głowy.
Sytuacja zmieniła się w następstwie zamachu majowego. Podobnie jak w przypadku repatriacji Słowackiego kluczowa stała się postać Józefa Piłsudskiego, który jako prezes Rady Ministrów, a zarazem najważniejsza (pozakonstytucyjnie) osoba w państwie kolejny raz przełamał imposyblizm, przyspieszając powrót serca Kościuszki do ojczyzny.
2 października urnę z narodową relikwią wystawiono na honorowym miejscu w muzeum. Uroczystości z udziałem władz kantonu i Szwajcarii, polskiego konsulatu oraz tamtejszej Polonii trwały ponad tydzień. 10 października wyruszył do Warszawy specjalny pociąg ze zbiorami Polskiego Muzeum Narodowego (prawie 3 tys. dzieł sztuki, 2 tys. pamiątek historycznych, 20 tys. sztychów, 9 tys. medali i monet, 92 tys. książek i 27 tys. manuskryptów), które zajęły aż 14 wagonów. W pierwszym, odświętnie udekorowanym kwiatami składzie, w asyście oficerów szwajcarskich znajdowało się serce Tadeusza Kościuszki.
Na terytorium Polski – w Zebrzydowicach – 14 października jako pierwsi hołd Naczelnikowi złożyli górnicy, „którzy na wieść o przyjeździe serca Kościuszki samorzutnie śpieszą wprost z pracy”. Do Warszawy pociąg przybył kolejnego dnia. Dziennik „Warszawianka” zauważył, że miał przybyć do stolicy dwa dni później, jednakże w wyniku przyłączenia wagonów do składu pośpiesznego na miejscu był już 15 października. Zdaje się, że było to nieprzypadkowe, gdyż tego dnia przypadała 110. rocznica śmierci przywódcy zrywu. Na Dworzec Główny przybyli m.in. minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Gustaw Dobrucki, minister komunikacji Paweł Romocki, wiceminister spraw wojskowych gen. Kazimierz Fabrycy oraz komisarz rządu Władysław Jaroszewicz.
Po odebraniu przez oficjelów relikwii, spowitej w sztandar z Orłem Białym, „skończyła się pierwsza część przyjęcia, skromna i prosta, ale w swej prostocie przejmująco uroczysta. Bohater narodu, wódz spod Dubienki i Racławic, pełen godności w dniach niewoli, a przez całe swoje życie tylko sprawie wolności i niepodległości oddany, wszedł sercem swojem do stolicy tak, jakby pragnął był wejść do niej żywy: bez rozgłosu, bez pychy, w tym nimbie, który nie potrzebuje chwalby, bo jest pewny powszechnej czci i miłości”. Następnie żołnierze kompanii honorowej przenieśli urnę do prezydenckiego powozu konnego, eskortowanego przez oddział szwoleżerów aż do Zamku Królewskiego. Urnę z sercem Naczelnika złożono w kaplicy zamkowej, w której odbyła się ostatnia część uroczystości – w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego kapelan odprawił krótką mszę.
Jak donosiła „Warszawianka”, „na razie serce pozostanie w kaplicy zamkowej. Ostateczne miejsce spoczynku nie jest na razie ustalone”. I właśnie na tej kanwie miało dojść do kolejnej odsłony potyczki pomiędzy dwoma stolicami Polski. Krakowska „Nowa Reforma” w imieniu wszystkich mieszkańców grodu Kraka przypominała, że „serce Kościuszki, który na Rynku krakowskim proklamował walkę o wolność i niepodległość Polski, a którego zwłoki w sarkofagu spoczywają w grobach królewskich na Wawelu, sprowadzone być winno do Krakowa i umieszczone obok zwłok wielkiego Wodza i bohatera. […] Kraków upomnieć się powinien czemprędzej, gdyż w Warszawie odzywają się już głosy, aby serce Kościuszki pozostało w stolicy, w kościele katedralnym św. Jana”. Pomimo starań relikwia pozostała jednak w Warszawie.
Urna faktycznie została ostatecznie złożona w katedrze św. Jana. Nastąpiło to jednak w wyniku niemieckich bombardowań stolicy i zniszczenia Zamku Królewskiego w trakcie kampanii wrześniowej. Serce Naczelnika pozostawało w skarbcu świątyni do końca wojny, by następnie zostać tymczasowo zdeponowane w kościele ojców Karmelitów przy Krakowskim Przedmieściu. W 1960 r. ponownie złożono je w odbudowanej katedrze, zaś od 1971 r. odrestaurowana urna z sercem Kościuszki była wystawiona w kaplicy Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich. Kres kolejnej, tym razem ostatniej, podróży relikwii nastąpił w 1984 r., gdy umieszczono ją już na stałe w odbudowanym Zamku Królewskim w Warszawie.
Polityka na grobach
W porównaniu z kilkudniowymi uroczystościami ku pamięci Słowackiego, te poświęcone przywódcy powstania okazały się nader skromne i nie budziły tak ogromnego zainteresowania społecznego. Bez wątpienia wynikało to z faktu, że w przeciwieństwie do wieszcza, Kościuszko nie musiał czekać dziesiątek lat, aby spocząć w ziemi ojczystej. „Chwila ta nadeszła. Nie budziły miasta stołecznego od rana radosne glosy, huk dział, poszum chorągwi. Skromnie i cicho urządzono tę uroczystość. Chciano przez to, być może, zaznaczyć, że Kościuszko jest z nami od lat, że śpi cicho w swej podwawelskiej mogile” – pisała prasa dzień po uroczystościach w październiku 1927 r.
Mimo wszystko sprowadzenie serca Naczelnika miało istotne znaczenie dla władz sanacyjnych. Rządzący nie tylko odwoływali się do tradycji romantycznej – walki zbrojnej przeciwko silniejszemu przeciwnikowi, ale również wpisywali siebie samych w poczet zbrojnych powstań i walk o niepodległość. Piłsudczycy stawali się spadkobiercami przywódcy insurekcji, podobnie jak całego polskiego romantyzmu. Tym samym uroczystości, podobnie jak te sprzed paru miesięcy, miały odegrać istotną rolę legitymizacyjną dla rządzących.
Mimo podzielonego po zamachu majowym społeczeństwa, w 1927 r. panowała powszechna zgoda na temat słuszności obu repatriacji. Bezsprzecznie wynikało to z faktu, że osoby nadające ton życiu społeczno-politycznemu ukształtowane zostały w okresie zaborów. W czasach młodości chłonęli idee wieszczów oraz przysłuchiwali się opowieściom kombatantów insurekcji kościuszkowskiej. To wówczas formułowali oni swój światopogląd oraz ideowe podłoże. Tym samym obie ceremonie były „świętem polskiej inteligencji, generacji, która wychowała się wspomnieniach Powstania Styczniowego, marzyła o »szklanych domach«, a ostatecznie dorosła w wojennej zawierusze i dożyła święta powstania Państwa Polskiego”.
Odwołując się do dwóch stron romantycznego medalu – poezji i oręża – uroczystości stanowiły realizację testamentu XIX-wiecznych marzycieli. Szczątki pobudziły narodowe emocje sporej części społeczeństwa, jednocześnie do pewnego stopnia jednocząc je wokół obu urn. Był to jednakże efekt krótkotrwały. Dość szybko powrócono do dawnych sporów i konfliktów, które przybrały na sile pod koniec lat 20., doprowadzając do zaostrzenia niedemokratycznego reżimu sanacyjnego. Nie zmienia to faktu, że obie uroczystości były świadectwem – nie pierwszym zresztą – politycznego potencjału drzemiącego w szczątkach wielkich postaci. Późniejsze dekady dziejów Polski, także powojenne oraz współczesne, dały kolejne przykłady kreowania legitymizacji społecznej za pomocą trumien i urn. Aczkolwiek odwołując się już do innych niż romantyczna tradycji. Pokazuje to, że wbrew powszechnym głosom oburzenia politykę robi się również na grobach.
Paweł M. Mrowiński jest doktorantem na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.
Przy okazji sprowadzenia do ojczyzny serca Tadeusza Kościuszki doszło do kolejnej odsłony potyczki pomiędzy dwoma stolicami Polski. Ostatecznie jednak serce Naczelnika trafiło do Warszawy i dziś spoczywa w kaplicy na Zamku Królewskim
nac