Dominowało przekonanie, że model ten jest jedyną drogą zdrowego i sensownego rozwoju opartego na wolnej konkurencji i indywidualizmie. Jeśli nawet w warunkach postkomunizmu generował on zjawiska patologiczne, uznawano, że jest bezalternatywny. Dlatego też wszelka krytyka pod jego adresem była zdecydowanie odrzucana. W podejściu do rynkowego kapitalizmu na Zachodzie i w krajach postkomunistycznych królowała sformułowana przez Margaret Thatcher zasada: TINA – There Is No Alternative (z ang. nie ma alternatywy).
Zachowując sympatię dla całej społecznej i politycznej krytyki rynkowego neoliberalizmu dzisiaj, przyznać trzeba, że w przypadku Polski uruchomił on imponującą dynamikę rozwoju. Niektórzy, jak Marcin Piątkowski w 2013 r., uważali ją wręcz za polski nowy „złoty wiek”, który pozwolił nam w krótkim czasie dwóch dekad nadrobić 500 lat wcześniejszego zacofania. Dynamika wzrostu Polski po 1989 roku jest faktycznie oszałamiająca i trwa nadal pomimo kryzysu finansowego na Zachodzie, brexitu, pandemii czy wojny za naszą wschodnią granicą. Według niektórych szacunków rozpędzona gospodarczo Polska może rosnąć tak jeszcze przez przynajmniej następną dekadę, szybciej niż pogrążone w recesji państwa starej Europy, osiągając z końcem trzeciej dekady XXI wieku poziom 80 proc. dochodu starych członków UE. Podsumowując, według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego w okresie 1990–2020 PKB Polski wzrosło o 857 proc., w czym na świecie zostaliśmy zdystansowani jedynie przez Chiny.
Po 30 latach Polska z państwa postkomunistycznego, państwa gospodarki zdewastowanej po komunizmie, a potem gospodarki rozwijającej się (pojęcia stosowanego przez Zachód raczej do państw tzw. Trzeciego Świata) stała się dzisiaj państwem gospodarki rozwiniętej, przechodząc w ten sposób do wyższej ligi. Pozwoliło to na dokonanie się zmiany o historycznej dla nas skali: przejścia od świata komunistycznego niedoboru i zacofania do świata zachodniego kapitalizmu. Chociaż stwierdzenie, że dzięki temu Polska z peryferii nowego, pozimnowojennego globalnego świata stała się częścią centrum zachodniego rozwiniętego świata jest nadal grubą przesadą, to jednak z pewnością stała się częścią Zachodu rozumianego nie tylko w kategoriach geograficznych, ale także w kategoriach cywilizacyjnego rozwoju. Niektóre państwa nowego, pozimnowojennego globalnego świata, który wyłonił się po 1989 roku, świadomie wybrały inną, niezachodnią drogę rozwoju, inne jak na przykład państwa tzw. sfery postsowieckiej, choćby Ukraina, z tej drogi skorzystać nie mogły.
Nasze obecne bogactwo, nasze zasoby oraz cywilizacyjna pozycja jest więc w istotnym stopniu efektem wykorzystania możliwości, jakie stworzył tamten model kapitalizmu rynkowego oraz liberalnej globalizacji.
Dzisiaj jednak ten model właśnie się kończy. Jesteśmy świadkami zmiany paradygmatu wymuszonej przez nowe geopolityczne uwarunkowania oraz nowe ideologiczne założenia. Rynkowy wymiar kapitalizmu zyskuje wyraźnie nowe alternatywy przede wszystkim za sprawą coraz bardziej atrakcyjnego w obliczu nowej geopolitycznej rywalizacji modelu kapitalizmu państwowego, a także dzięki coraz silniej promowanemu ideologicznemu modelowi kapitalizmu interesariuszy. Zmieniają one w istotny sposób parametry gospodarczej konkurencji oraz siły, odchodząc mniej lub bardziej od klasycznych reguł rynku w stronę strategicznych interesów państwa lub ideologicznych założeń grup interesów. Co ważniejsze, wpływają coraz mocniej na przekształcanie się światowego ładu gospodarczego i powstawanie nowych hierarchii, zależności i szans. W Polsce takie odchodzenie od modelu wolnorynkowego jest odbierane przez jego obrońców jako nowy socjalizm czy wręcz neomarksizm i spotyka się z głośno wyrażanym sprzeciwem tak zwanych wolnościowców, politycznie organizujących się m.in. pod sztandarami Konfederacji.
Presja na model rynkowy jest jednak zjawiskiem szerszym dla współczesnego Zachodu. Wynika z takich czynników jak upadek wiarygodności neoliberalizmu po kryzysie finansowym z 2008 roku, rosnące znaczenie kapitalizmu państwowego w obliczu zaostrzającej się geopolitycznej konkurencji i wreszcie coraz bardziej natarczywe naciski różnych grup interesów na odgórne i niedemokratyczne wymuszanie zmian kulturowych. To wszystko przekształca otoczenie, w którym funkcjonują polskie społeczeństwo, gospodarka i państwo w stosunku do tego, czego doświadczaliśmy na przestrzeni ostatnich trzech dekad.