Churchill Downs to miejsce, które zna każdy, kto interesuje się wyścigami konnymi. Tor otworzony w 1875 roku w Louisville (Kentucky) słynie z najsłynniejszego wyścigu w Ameryce, Kentucky Derby. Dystans to dwa kilometry. W stawce – najszybsze, trzyletnie konie pełnej krwi angielskiej. Rozgrywany jest tradycyjnie na początku maja. Niektórzy wciąż twierdzą, że to najbardziej ekscytujące dwie minuty w sporcie.
Tak zaczyna się co roku Triple Crown – cykl trzech wielkich wyścigów (pozostałe to Preakness Stakes i Belmont Stakes), których potrójny zwycięzca, jeśli taki się zdarzy, zyskuje sławę i zarabia dla właściciela miliony. Zdobycie Potrójnej Korony to w każdym jeździeckim kraju wyczyn zapisywany dla potomnych. W Wielkiej Brytanii wiekopomną trójcę tworzą 2000 Guineas Stakes w Newmarket, The Derby (Epsom) i St. Leger Stakes (Doncaster). Nawet w Polsce, na Służewcu, mamy własną – z zachowaniem wszelkich proporcji – Nagrodę Rulera, Derby i St. Leger.
W Churchill Downs tylko od końca kwietnia tego roku zginęło w różnych okolicznościach dziewięć koni. Jako jedna z ostatnich trzyletnia klacz Swanson Lake. Zajęła w jednym z wyścigów czwarte miejsce. Dżokej 100 metrów za metą zobaczył, że kuleje. Dyrektor medyczny toru uznał, że kontuzja lewej tylnej nogi jest poważna i nakazał uśpić zwierzę. To był dopiero drugi start Swanson Lake, zarobiła dla właściciela ledwie 9200 dolarów.
Okoliczności poprzednich przypadków były niekiedy podobne: cztery konie zostały uśpione po doznaniu kontuzji w wyścigach poprzedzających Derby. Jeden złamał kark, gdy z niewyjaśnionego powodu przewrócił się na padoku do siodłania. Dwa inne w niewytłumaczalny sposób padły i zmarły po wzięciu udziału w wyścigach na krótko przed Derby, mimo że nie wykazywały żadnych widocznych oznak choroby. Ósmy został uśpiony, gdy doznał fatalnej kontuzji kończyny znów podczas wyścigu, kilka dni po Derby.
To statystyka tylko z jednego miejsca w Stanach Zjednoczonych. To prawda, że rzadko zdarza się taka makabryczna seria, zwłaszcza w połączeniu z terminami największych wydarzeń wyścigowych, lecz ci, którzy od lat zajmują się prawami zwierząt w USA, przyznają, że nie są to odosobnione przypadki.