Kreml na potęgę finansuje gry wideo. „Promocja prawdziwych wartości”

Rosyjscy gracze będą przepędzać Babę-Jagę i polskich okupantów, siać dywersję na tyłach armii Napoleona i naśladować ponure wyczyny Grupy Wagnera. Kreml po latach ignorowania rynku gier wideo nagle postanowił zainwestować w niego miliardy rubli.

Publikacja: 21.04.2023 17:00

Jeszcze w 2017 r. w Sankt Petersburgu odbyły się wielkie zawody w amerykańskiej grze „Counter Strike

Jeszcze w 2017 r. w Sankt Petersburgu odbyły się wielkie zawody w amerykańskiej grze „Counter Strike. Global Offensive”. Jednak teraz miłośnicy gier wideo w Rosji będą chyba musieli polubić rodzime produkcje promujące „prawdziwe wartości”

Foto: Roman Kosolapov/Shutterstock

Znudzeni studenci siedzą w bibliotece. Jeden z nich od niechcenia pyka na laptopie w jakąś zręcznościową grę. Gdy nie udaje mu się przejść do następnego etapu, zdenerwowany zdejmuje słuchawki. W tym momencie na ekranie jego komputera pojawia się ogromny napis: „zacznij grę”. Po kliknięciu weń chłopak z zaskoczeniem dostrzega, że jego koleżanki i koledzy zmienili się w postaci z gier fantasy. Obok niego siedzi zaś wielki zielony ork, który pyta, czy ma ochotę wypełnić kilka misji. Następnie olbrzym proponuje mu, by sprawdził się w projektowaniu gier albo programowaniu. Student się zgadza i obaj z radością przybijają sobie piątkę.

Tak wygląda reklama promująca konkurs o nazwie „Zacznij grę” objęty oficjalnym patronatem prezydenta Rosji. Ma na celu zachęcenie młodych twórców, grafików, projektantów i programistów, by związali swoje kariery z branżą gier wideo. To tylko niewielka część całej kampanii wspierania branży gamingowej, jaką rozpoczął Kreml. Rynek mają zalać wysokobudżetowe produkcje o określonej treści i przesłaniu.

Czytaj więcej

Pogrzebowy boom w Rosji. Napędzają go covid, wojna i nałogi

Uwolnić Kreml od Polaków

Jest rok 1903, w przeddzień wojny rosyjsko-japońskiej. Dwójka agentów carskiej policji wpada na trop spisku, w który zamieszana jest międzynarodowa siatka szpiegów z Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych. To fabuła gry przygodowej „Kontrwywiad”.

„Historie bohaterów się rozwijają, opowiadając niesamowitą historię powstania rosyjskiego kontrwywiadu” – napisał o grze producent. Jest nim firma Replication Technologies, wcześniej niezajmująca się gamingiem, lecz słynąca z realizowania projektów dla Centralnej Komisji Wyborczej.

W grze „Magia wiedzy” gracze wcielają się z kolei w ucznia magicznej szkoły podstawowej napadniętej przez Babę-Jagę, kikimorę oraz barabuszkę, czyli hałaśliwego ducha z rosyjskiego folkloru. Żeby przegnać złe moce, bohater razem z magicznym kotem musi podróżować przez dzieje Rosji, by znaleźć miecz wiedzy. W trakcie rozgrywki dziecko, bo to produkcja dla najmłodszych graczy, rozwiązuje zagadki i odpowiada na pytania. Twórcy, wśród których jest serwis społecznościowy VK, zapowiadają, że będą rozwijali swoje dzieło, dodając czasy ZSRR. 

Intensywne prace trwają nad grą „Tartaria”, która premierę ma mieć na przełomie 2023 i 2024 r. Produkcja ma przenieść gracza do X wieku, gdzie wcieli się w postać młodego księcia Świętosława, który musi obronić swoje ziemie przed bandytami, ciemnymi siłami i mitycznymi potworami. „Rozgrywka daje szansę zagłębienia się w wielowiekową rosyjską kulturę” – mówił w rozmowie z mediami Witalij Terliuk ze studia Siridar odpowiedzialnego za „Tartarię”.

W tym roku w Rosji zadebiutować ma gra o nazwie „Smuta”. – Pracuje nad nią dobra ekipa. Fabuła bazuje na powieści „Jurij Miłosławski, czyli Rosjanie w 1612 roku” i dotyka ciekawego okresu w rosyjskiej historii – mówi „Plusowi Minusowi” Iwan (imię zmienione), osoba bardzo blisko związana z rosyjską branżą gier wideo. Chodzi o tzw. wielką smutę, kiedy Rosja była pogrążona w kryzysie bezkrólewia, a szczególnie o 1612 r., gdy Polacy przez rok zajmowali Kreml. Gracz pokieruje losami księcia Miłosławskiego, którego zadaniem będzie wyrzucenie z kraju „polskich okupantów”. Gra ma być typowym RPG podobnym do „Wiedźmina” albo „Ghost of Tsushima”.  Fani rozgrywek osadzonych w bliższych nam czasach będą się mogli wcielić natomiast w postać rosyjskiego najemnika z prywatnej firmy wojskowej w zaplanowanej na 2024 r. „Sparcie”. Produkcja ma odwoływać się formą rozgrywki do takich zachodnich hitów jak seria „Jagged Alliance”. „To będzie gra o naszych dzielnych chłopcach walczących ze złem w jednym z afrykańskich krajów” – pisze dziennik „Kommiersant”. Mimo że oficjalnie „Sparta” fabułą nie nawiązuje do niesławnej Grupy Wagnera, to w jej produkcji ma uczestniczyć kilku jej członków walczących w Syrii.

W przygotowaniu jest również gra strategiczna „Denis Dawydow”. Przeniesie ona gracza do 1812 r. i pozwoli kierować partyzanckimi działaniami przeciwko Wielkiej Armii Napoleona.

Dwie wieże

Tworzenie wymienionych tytułów w ciągu kilku ostatnich miesięcy państwo wsparło wielomilionowymi dotacjami. I tak na przykład na „Smutę”, według ustaleń „Kommiersanta”, przeznaczono ok. 260 mln rubli (ok. 13,4 mln zł). 90 mln rubli dostała „Sparta”, a studio odpowiedzialne za powstanie gry „Denis Dawydow” może liczyć na kwotę rzędu 50 mln.

Do tej pory Kreml łącznie współfinansował powstanie i rozwój 14 gier wideo. Za przyznawanie grantów odpowiada Instytut Rozwoju Internetu (IRI), który powstał w 2015 r. z inicjatywy administracji prezydenta, a ściślej Wiaczesława Wołodina, czyli ówczesnego pierwszego zastępcy jej szefa, a obecnie przewodniczącego Dumy. Początkowo celem IRI była produkcja internetowych treści, w tym blogów, filmów, oraz promowanie wśród Rosjan wiedzy o sieci. Jak podkreślił Władimir Putin, chodziło przede wszystkim o treści „mające na celu duchowe i moralne wychowanie młodzieży”. Wśród donatorów IRI znalazły się m.in. Instytut Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych, czyli jeden z głównych think tanków opracowujących konserwatywną agendę dla Kremla, oraz Ministerstwo Edukacji i Nauki.

W 2022 r. IRI, w którego radzie nadzorczej zasiadają m.in. przedstawiciele koncernu Gazprom-Media i telewizji RT, dostał nowe zadanie – produkcję gier wideo. – Dyrektor Instytutu Aleksiej Goriesławski, wcześniej zastępca szefa kremlowskiej administracji ds. projektów publicznych, otrzymał wielomiliardowy budżet na rozwój sektora komputerowego. Pieniądze są przeznaczane na zlecanie gier, ich rozwój, testowanie, a potem dystrybucję – tłumaczy „Plusowi Minusowi” rosyjski politolog Iwan Preobrażeński.

O tym, kto dostanie pieniądze, decydują konkursy, ale cały proces jest mało transparentny. Jak zauważa niezależny rosyjski portal Insider, za inicjatywą wspierania rynku gamingowego przez IRI stoi jedna z „kremlowskich wież”. Jest jednak i „druga wieża”, która ostatnio również postanowiła zainwestować w branżę. – Mogę potwierdzić, że państwo i VK chcą stworzyć organizację, która będzie finansowała różne projekty bardziej systemowo – mówi Iwan. Pod koniec grudnia ubiegłego roku w gabinecie wiceministra rozwoju cyfrowego Maksima Parszina miało dojść do spotkania, na którym zdecydowano o powołaniu do życia Rosgamu, czyli federalnego wydawcy i dewelopera gier. Na jego czele ma stanąć Parszin, a kuratelę nad przedsięwzięciem ma objąć wicepremier Dmitrij Czernyszenko. Czeka ich mnóstwo pracy. Zgodnie z wytycznymi władz do 2030 r. rosyjskie studia mają wypuścić na rynek co najmniej 25 wysokobudżetowych gier mogących rywalizować na rynkach zagranicznych oraz zaprojektować dwie konsole. A to wszystko za 50 mld rubli (ok. 2,5 mld zł). „Plan zakłada stworzenie rosyjskiego Electronic Arts (jeden z największych na świecie producentów gier wideo – red.)” – podsumowuje „Kommiersant”.

Czytaj więcej

Anarchiści czy FSB? Kto podpala Rosję

Ojczyzna „Tetrisa”

Tak duże wsparcie ze strony władz otworzyło zupełnie nowy rozdział w historii rosyjskiego rynku gier. – Przez lata Kreml go nie doceniał. Już bardziej tą branżą interesowano się na Białorusi. Przez chwilę córka rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, Ksenia, próbowała rozwijać cyberzawody i konkursy, ale to wszystko raczkowało – mówi „Plusowi Minusowi” prof. Agnieszka Legucka, specjalistka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Dr Preobrażeński przypomina jeszcze inne epizody: – Gdy kuratorem polityki wewnętrznej na Kremlu był Władisław Surkow, było parę programów dotyczących gier, ale miały one stosunkowo niewielkie budżety. Przez pewien czas dział ds. tworzenia gier komputerowych miała też telewizja RT.

W 2014 r. Ministerstwo Kultury zapowiedziało, że stworzy grę promującą historię carskich sił powietrznych. Projekt ostatecznie okazał się klapą. Branżą nie interesowali się oligarchowie. Brak państwowych dotacji i inwestycji wielkiego biznesu jest jedną z przyczyn tego, jak wygląda rosyjski rynek gamingowy, który od lat nie jest w stanie wydać międzynarodowego hitu na miarę „GTA V” czy „The Last of Us”.

Za pierwszą rosyjską grę komputerową można uznać powstały pod koniec istnienia Związku Radzieckiego „Tetris”. Grę polegającą na dopasowywaniu do siebie spadających bloków stworzył w 1984 r. programista Aleksiej Pażytnow i do dzisiaj cieszy się ona popularnością na świecie. W tym samym roku do sprzedaży trafiła seria konsoli Elektronika, na której radzieccy obywatele mogli pograć m.in. w „Wilka i Zająca” albo w statki. Wraz z upadkiem ZSRR i otwarciem rosyjskiego rynku kraj zalały podróbki zachodnich gier i japońskich konsoli. Pierwsze poważne rodzime produkcje zaczęły się pojawiać na początku XXI w. W 2001 r. studio Maddox Games wydało symulator lotniczy „Ił-2 Szturmowik”, w którym gracz wcielał się w pilota radzieckiego samolotu szturmowego podczas II wojny światowej. Produkcja odniosła sukces na Zachodzie. Według amerykańskiego portalu Metacritic była najlepiej ocenianą grą 2001 r. Nieistniejący już magazyn „Computer Gaming World” uznał ją za „jeden z najlepszych symulatorów wszech czasów”. Zaledwie dwa lata później do sklepów trafił inny rosyjski hit. Osadzona w realiach II wojny gra strategiczna „Blitzkrieg” pozwalała rozegrać trzy kampanie: radziecką, niemiecką i aliancką. Jak pisze portal Lenta.ru, w tamtym czasie Zachód coraz bardziej interesował się rosyjskim rynkiem gier. W 2003 r. w kraju zorganizowano pierwsze międzynarodowe targi branży gamingowej. Wzięli w nich udział przedstawiciele takich gigantów jak Intel, Sony czy Nvidia.

Sukces „Iła-2” oraz „Blitzkriegu” miał też negatywne strony. – Oprócz gier wybitnych pojawiło się mnóstwo niewypałów. To w połączeniu z piractwem doprowadziło do nasycenia rynku – mówi „Plusowi Minusowi” Michaił (imię zmienione), dyrektor niezależnego studia tworzącego gry.

A potem nadszedł kryzys 2008 r. – Zmusił rosyjskich deweloperów do szukania innych sposobów na rozwój. Część poszła w stronę gier MMO (gracz rywalizuje z innymi osobami w internecie – red.), a inni w aktywnie rozwijający się sektor gier mobilnych. Tworzyli proste produkcje, które sprzedawali zachodnim firmom. Gdy wszyscy robili takie projekty, nie mieli możliwości zdobycia doświadczenia niezbędnego do stworzenia dużych gier na komputery czy konsole. Jeśli ktoś zarabia na grach mobilnych, nie będzie podejmował ryzyka tworzenia własnego „The Last of Us” – wyjaśnia Michaił.

Mimo to w ostatnich latach w kraju wciąż powstawały gry cieszące się uznaniem graczy, jak chociażby „Pathfinder: Kingmaker” czy „Escape from Tarkov”, ale żadna z nich nie podbiła światowych rynków. Szansę na to mógł mieć ambitny „Atomic Heart”, ale rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała, że produkcja i jej twórcy spotykają się z podejrzliwością i ostracyzmem.

Polityczny potencjał

Zmiana podejścia rosyjskich władz do branży gamingowej nie jest dziełem przypadku. Zdaniem ekspertów w obliczu trwającej wojny Kreml, finansując konkretne gry, próbuje uatrakcyjnić propagandowy przekaz, by dotrzeć z nim do jak największej liczby obywateli. Według szacunków Wszechrosyjskiego Centrum Badania Opinii Publicznej w 2018 r. w gry wideo grało 20 proc. Rosjan. Obecnie, jak wynika z sondażu centrum analitycznego NAFI, jest to już 60 proc.

– Władze zauważyły, że patriotyczna edukacja młodzieży w szkołach nie jest zbyt atrakcyjna i uczniowie jej nie kupują. W związku z tym uznano, że gry będą znacznie lepszym rozwiązaniem, by ją patriotycznie kształcić. Należy też pamiętać, że im dłużej trwa wojna, tym bardziej potrzebne jest utrzymywanie patriotycznego wzmożenia, by mobilizować młodych ludzi do pójścia na front. Do Putina taka argumentacja dociera. Dla niego to nie są tylko jakieś tam gierki – mówi prof. Legucka.

Władze nie kryją się zresztą ze swoimi zamiarami. „Polityczny potencjał gier wideo nie może być ignorowany. Dalekowzrocznym krokiem jest wykorzystywanie ich do promocji prawdziwych wartości, takich jak patriotyzm czy zainteresowanie historią. Powinny umożliwiać również właściwą ocenę politycznej sytuacji w kraju” – mówił w ubiegłym roku Aleksander Kinsztejn, przewodniczący komitetu Dumy ds. polityki cyfrowej.

W podobnym tonie wypowiedziała się Tatiana Matwiejewa, szefowa administracji prezydenta ds. rozwoju technologii informacyjno-komunikacyjnych. Jej zdaniem gry promujące tradycyjne wartości mogą być potężnym narzędziem rosyjskiej tzw. soft power (miękkiej siły).

Tytuły powstające pod kuratelą władz mają też dać odpór temu, jak zachodnie produkcje przedstawiają Rosjan. Oburzenie Moskwy wywołała np. gra „Company of Heros II”. „Politycy narzekali, że gra, która była popularna wśród rosyjskich nastolatków, pokazywała żołnierzy radzieckich jako przestępców, którzy palili wioski” – pisze magazyn „Hollywood Reporter”. Bardzo krytycznie odebrano też „Call of Duty: Modern Warfare 2”, a szczególnie misję, w której rosyjscy terroryści masakrują pasażerów na lotnisku.

Jak piszą dziennikarze niezależnego portalu Spektr, wspierając finansowo sektor gier, Kreml chce również pobudzić rozwój branży technologicznej, która ucierpiała z powodu zachodnich sankcji nałożonych na Rosję po najeździe na Ukrainę. – W kryzysie wszyscy przedstawiciele biznesu zwracają się do państwa o pomoc. Nie inaczej było z częścią osób z branży gamingowej. Wiele studiów próbuje adaptować się do nowych warunków rynku krajowego i szuka inwestorów – tłumaczy Iwan.

Według portalu Republic.ru w optyce władz sektor gamingowy to z jednej strony lukratywny biznes, który można obłożyć podatkami, a z drugiej źródło walut, ponieważ docelowo rosyjskie tytuły mają być sprzedawane również za granicą. W lutym minister cyfryzacji Maksut Szadajew obiecał, że ułatwi rosyjskim producentom gier eksport do Chin. Ten kierunek nie jest przypadkowy. Państwo Środka to ogromny rynek gamingowy, a juan staje się coraz ważniejszą walutą w Rosji. Ostatnio wartość transakcji nim na giełdzie w Moskwie była już wyższa niż w przypadku dolara.

Przegrają z wojną?

Inwazja na Ukrainę i związane z nią sankcje mocno odbiły się na szeroko rozumianym sektorze IT, w tym branży gamingowej. Niemal zaraz po rozpoczęciu wojny z Rosji wyjechało nawet 500 tys. osób. Szacuje się, że w tej liczbie ponad 100 tys. to informatycy i programiści. – To byli ludzie, którzy szybko zrozumieli, że nie ma na co czekać, i uciekli. Część wciąż pracuje dla Rosji, ale już na odległość. Inni szybko znaleźli zatrudnienie w innych państwach. Władze próbują stosować w ich przypadku zasadę kija i marchewki. Z jednej strony proponują powrót i pracę, a z drugiej grożą, że nałożą podatki na tych, co wyjechali, i odetną im możliwość zarabiania w ojczyźnie – zauważa prof. Legucka. Tyle że mało kto chce wracać, a za granicę wyjechało wielu świetnych fachowców od tworzenia gier. Międzynarodowa izolacja Rosji spowodowała również, że deweloperzy gier zostali odcięci od współpracy z zagranicznymi partnerami oraz od zachodniego oprogramowania.

– Nasze kontakty z producentami, z którymi wcześniej współpracowaliśmy, uległy znacznemu pogorszeniu. Często słyszymy: „macie dobre pomysły i gry, ale boimy się nawiązywać jakiejkolwiek relacje z twórcami z Rosji”. Jakiś czas temu zostaliśmy zaproszeni na międzynarodową konferencję, ale nie możemy pojechać, bo nie otrzymaliśmy wiz – wyjaśnia Michaił.

Sankcje wpłynęły negatywnie także na transakcje finansowe. W rozmowie z portalem branżowym DTF.ru jeden z producentów podkreśla, że jego studio miało podpisane umowy z zagranicznymi partnerami i rozliczało się z nimi w dolarach. Obecnie z powodu ograniczeń wprowadzonych przez rosyjski bank centralny musi rozliczać się w rublach albo wypowiadać kontrakty. Po wybuchu wojny z rosyjskiego rynku wycofali się tacy giganci jak Activision Blizzard oraz EA Games, co najbardziej odczuwają sami gracze. Wielu z nich straciło możliwość kupowania cyfrowych wersji ulubionych tytułów albo robienia zakupów w samych grach. Handel z Rosją wstrzymała też firma Epic Games. Oznacza to, że gracze będą mogli dalej grać w już kupione gry, ale nie nabędą nowych produkcji. Transakcje w swoim sklepie online dla Rosjan zablokowało także PlayStation.

Czytaj więcej

Jak księgowa Putina stabilizuje rosyjską gospodarkę

Skutki tych kroków widać gołym okiem. Ze wstępnych danych Rosyjskiego Stowarzyszenia Komunikacji Elektronicznej wynika, że w 2022 r. obroty rynku gier online spadły o 80 proc.

Wszystko przez to, że 90 proc. dostawców treści pochodziło wcześniej z zagranicy.

Te wszystkie problemy mogą stanąć na przeszkodzie ambitnym planom Kremla, a czasu na ich realizację wcale nie ma tak dużo. – Te rządowe projekty jakoś pobudzą gospodarkę, ale wciąż trwa wojna. Producenci nowych gier będą mieli bardzo duże problemy, żeby wyjść poza Rosję. Może coś uda się sprzedać w Azji albo Afryce, ale na rynki zachodnie się nie dostaną, więc zostanie głównie ten krajowy. Jeśli chodzi o technologię, to prawdopodobnie będą w stanie pozyskiwać ją z szarej strefy, bo rosyjski biznes już się nauczył żyć w warunkach kryzysu, ale to też utrudni rozwój – mówi prof. Legucka. Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że im dłużej będzie trwała wojna, tym więcej państwowych pieniędzy zamiast na gry trzeba będzie przeznaczać na armię.

Czy jednak dla Kremla będzie to aż taki kłopot? W końcu, jak twierdzi były ochroniarz Putina, który uciekł z Rosji, prezydent nie używa komputera. Jeśli więc nawet patriotyczne gry nie okażą się superatrakcyjne, on się o tym może nie dowiedzieć.

Znudzeni studenci siedzą w bibliotece. Jeden z nich od niechcenia pyka na laptopie w jakąś zręcznościową grę. Gdy nie udaje mu się przejść do następnego etapu, zdenerwowany zdejmuje słuchawki. W tym momencie na ekranie jego komputera pojawia się ogromny napis: „zacznij grę”. Po kliknięciu weń chłopak z zaskoczeniem dostrzega, że jego koleżanki i koledzy zmienili się w postaci z gier fantasy. Obok niego siedzi zaś wielki zielony ork, który pyta, czy ma ochotę wypełnić kilka misji. Następnie olbrzym proponuje mu, by sprawdził się w projektowaniu gier albo programowaniu. Student się zgadza i obaj z radością przybijają sobie piątkę.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi