Elwira Nabiullina przez lata szefowania rosyjskiemu bankowi centralnemu zgromadziła pokaźną kolekcję broszek. Pomagały jej one komunikować światu decyzje. I tak na przykład ozdoba w kształcie gila symbolizowała nadejście zimy oraz zamrożenie stóp procentowych, a ta wyglądająca jak litera V oznaczała, że gospodarka wraca na właściwe tory. Innym razem, gdy ogłaszała obniżenie stóp procentowych, założyła ozdobę wyglądającą jak gołąb. Chciała w ten sposób podkreślić, że polityka banku centralnego obiera łagodniejszy kurs. Z kolei broszka przypominająca jastrzębie miała dać sektorowi finansowemu do zrozumienia, że szykują się podwyżki stóp procentowych.
Na początku marca, zaraz po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę, zerwała jednak z tą tradycją. Występując przed kamerami, by omówić sytuację gospodarczą, ubrana była w czerń, a na piersi nie miała żadnej ozdoby. Komentatorzy od razu zaczęli podkreślać, że w ten sposób chciała pokazać, w jak tragicznej sytuacji jest rosyjska gospodarka miażdżona przez sankcje. Według innych była to oznaka żałoby po dotychczasowej polityce monetarnej, z którą trzeba było zerwać. A może w ten sposób Nabiullina chciała pokazać, że stoi przed najmroczniejszym momentem w całej swojej karierze?
Czytaj więcej
Relacje Waszyngtonu z Moskwą są najgorsze od czasów zimnej wojny, ale tylko na Ziemi. Współpraca w kosmosie okazała się odporna na polityczne wstrząsy. Przynajmniej na razie.
Sztuczna śpiączka
Od początku rosyjskiego ataku na Ukrainę w mediach zaczęły pojawiać się pogłoski o pracownikach banku centralnego, którzy mieli rezygnować z pracy. Pod koniec marca Bloomberg informował, że sama Nabiullina w obliczu kryzysu, jaki uderzył w rosyjską gospodarkę, chciała odejść ze stanowiska. Miała jednak usłyszeć od Władimira Putina, że musi zostać. Niezależnie od tego, czy te doniesienia są prawdziwe, prezydent od lat bardzo ceni prezes banku centralnego. Jak pisze niezależny rosyjski portal Meduza, zaraz po wybuchu wojny Kreml praktycznie dał Nabiullinie i jej zespołowi carte blanche w kierowaniu rosyjskim systemem finansowym.
Nie było to łatwe zadanie. Z powodu rosyjskiej agresji państwa Zachodu zamroziły warte ponad 300 mld dol. rosyjskie rezerwy walutowe zdeponowane w ich bankach. W planach Kremla miały one pomóc w złagodzeniu skutków potencjalnych sankcji. Pokłosiem ataku na Ukrainę był także masowy odpływ z Rosji zagranicznych firm oraz kapitału i inwestycji. W efekcie wartość rubla spadła o 30 proc. (do 133 rubli za dolara w marcu), a inflacja miesiąc po rozpoczęciu inwazji wzrosła do niemal 17 proc., najwięcej od 2015 roku. Paniczna ucieczka inwestorów zepchnęła moskiewski indeks giełdowy RTS o 43 proc. w dół. Ponadto w efekcie restrykcji większość rosyjskich banków została odłączona od międzynarodowego systemu płatniczego SWIFT, co uniemożliwiło im prowadzenie zagranicznych operacji. Wpłynęło to m.in. na wysokość eksportu i importu, które według prognoz Banku Światowego spadły o ponad 30 proc.