Anarchiści czy FSB? Kto podpala Rosję

Podpalenia wojskowych komend uzupełnień i zakładów produkcyjnych oraz próby niszczenia torów i wykolejania pociągów – w Rosji rośnie liczba aktów sabotażu, za którymi stoją najprawdopodobniej środowiska anarchistyczne. W ten sposób wyrażają swój sprzeciw wobec wojny.

Publikacja: 09.09.2022 10:00

W pierwszych tygodniach po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę Kreml praktycznie zmiażdżył antywojenne pr

W pierwszych tygodniach po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę Kreml praktycznie zmiażdżył antywojenne protesty. Aresztowano łącznie ponad 16 tys. osób. Na zdjęciu zatrzymania podczas moskiewskich protestów z 2 marca

Foto: AFP

Noś gumowe rękawice, gdy pracujesz. Pamiętaj, by mieć długie rękawy. Dokładnie usuń odciski palców. Składniki kupuj w małych ilościach i z dala od miejsca zamieszkania” – w taki sposób rosyjscy anarchiści radzą, jak przygotować się do zrobienia koktajlu Mołotowa. Tłumaczą, że najlepsza będzie półlitrowa butelka po piwie, ponieważ ta po szampanie może się nie rozbić po rzuceniu. Następnie opisują, jak najlepiej wepchnąć szmatę do butelki oraz jak ją obrócić, by materiał odpowiednio nasiąkł. Na anarchistycznej stronie znajdują się także rady, ile należy odczekać między podpaleniem a rzuceniem koktajlu oraz jak najlepiej trzymać butelkę – normalnie czy za szyjkę jak granat. Dla bardziej zaawansowanych czytelników umieszczono dodatkowy opis, jak namoczyć materiał z pomocą gumowej rękawiczki. W kolejnej części autorzy dzielą się praktycznymi radami, jakiej substancji łatwopalnej użyć oraz w jakich proporcjach. „Nie bójcie się eksperymentować, testować i działać, a system zawali się pod naszymi atakami” – takim apelem anarchiści kończą swój poradnik. Podobne instrukcje w formie pisemnej lub wideo krążą w całym rosyjskim internecie.

Czytaj więcej

Moskwa miesza w bałkańskim kotle

Płonące komendy

Do pierwszego znanego podpalenia wojskowej komendy uzupełnień (ros. wojenkomat) doszło kilka dni po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na nagraniu opublikowanym w sieci widać, jak z wybitych szyb piętrowego budynku w podmoskiewskiej miejscowości Łuchowica buchają płomienie. Dodatkowo drzwi do wojenkomatu zostały pomalowane w kolory ukraińskiej flagi. Pojawiły się na nich także obraźliwe hasła dotyczące wojny. W związku z tym incydentem służby zatrzymały 21-letniego mężczyznę, który stwierdził, że zamierzał zniszczyć urząd, by powstrzymać mobilizację.

Kilka dni później, na początku marca, w Woroneżu nieznany sprawca oblał łatwopalną substancją drzwi komendy uzupełnień, po czym je podpalił i uciekł. Nie minął tydzień, a koktajl Mołotowa uderzył w budynek wojskowej komisji w miasteczku Beriozowskij na Uralu. Za podpaleniem stał 24-letni pracownik lokalnego sklepu z elektroniką. Jak donosi BBC, mężczyzna przyznał się, że chciał w ten sposób „zakłócić pobór do wojska”. W połowie kwietnia w środku nocy butelka z benzyną rozbiła się o ścianę wojenkomatu w wiosce Zubowa Polana w regionie Mordowii. Ogień objął pierwsze i drugie piętro, niszcząc pomieszczenia, gdzie przechowywane były dane poborowych. Na początku maja mężczyzna w bluzie z kapturem ustawił na niewielkim murku obok komendy uzupełnień w Niżniewartowsku na Syberii sześć butelek. Po chwili zaczął po kolei podpalać każdą z nich i ciskać w budynek. Na nagraniu opublikowanym w internecie widać, jak ogień zajmuje całą klatkę schodową i poczekalnię.

Z kolei w nocy z 17 na 18 maja w Szczołkowie pod Moskwą nieznani sprawcy wrzucili do środka wojenkomatu dwa koktajle Mołotowa. Płomienie strawiły wnętrze budynku. W tym samym czasie w Republice Udmurckiej służby zatrzymały 48-letniego artystę i byłego wiejskiego nauczyciela Iliję Fabera, któru podłożył ogień pod wojskowe archiwum oraz wojenkomat. Pytany, dlaczego to zrobił, stwierdził, że chciał sprawdzić, czy jest do tego zdolny. Wreszcie pod koniec czerwca zakapturzona postać rzuciła trzy butelki z benzyną w okna komendy uzupełnień w Permie, podpalając pierwsze piętro. Jak wyliczyli dziennikarze niezależnego rosyjskiego portalu śledczego Insider.ru, od lutego, od nielegalnie okupowanego Krymu po Władywostok, w ogniu stanęły łącznie ponad 23 wojenkomaty.

Płoną zresztą nie tylko komisje wojskowe. Miesiąc temu w Niżnym Nowogrodzie nieznani sprawcy podłożyli ogień pod samochód kobiety zbierającej fundusze na wsparcie rosyjskiej armii walczącej w Ukrainie. Podpalono również maszt telekomunikacyjny. Z kolei w obwodzie orłowskim nieznani sprawcy cisnęli dwa koktajle Mołotowa w siedzibę regionalnych władz. Pod koniec sierpnia w Moskwie spalono samochód mający należeć do Jewgienija Sekretariewa, zastępcy naczelnika wydziału cenzury w sztabie generalnym. Na nagraniu opublikowanym na jednym z kanałów anarchistów na Telegramie, widać jak auto oblewa benzyną około 60-letnia kobieta. Na początku września w Iżewsku mężczyzna rzucił koktajlem Mołotowa w posterunek policji.

Wraz z początkiem pełnoskalowej inwazji na Ukrainę w rosyjskich mediach społecznościowych i prasie zaczęły pojawiać się także informacje o aktach sabotażu, do jakich dochodzi na kolei. Mimo że oficjalnie władze twierdzą, że to zwykłe wypadki, w wyjaśnianie ich przyczyn niejednokrotnie zaangażowana jest Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB). Jak pisze Insider.ru, w kwietniu mieszkańców wioski Titowka w obwodzie biełgorodzkim w środku nocy obudził huk eksplozji. Jak się potem okazało, ktoś wysadził w powietrze fragment torów. Na początku maja w okolicach Kurska częściowo zawalił się stalowy most, przez który przejeżdżają pociągi towarowe. Gubernator regionu Roman Starowojt wprost przyznał, że doszło do aktu sabotażu. Kilkanaście dni później w internecie pojawiła się informacja, że FSB szuka ludzi, którzy w podmoskiewskiej miejscowości Siergijew Posad rozkręcili osiem śrub łączących tory biegnące do jednostki wojskowej nr 14258 i częściowo je zdemontowali. Służby wykryły próbę sabotażu również na linii prowadzącej do składu amunicji artyleryjskiej i rakietowej w obwodzie włodzimierskim.

W sierpniu na kilku kanałach na Telegramie, należących do środowisk anarchistycznych, pojawiły się zdjęcia wykolejonych pociągów towarowych m.in. z Irkucka i Wołgody. We wrześniu w Jakucji z torów wypadł skład z 15 wagonami. Łącznie, jak pisze Insider.ru, powołując się na medialne doniesienia, od marca do czerwca w Rosji wykoleiły się 63 składy towarowe. To o ponad połowę więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.

Obudzić społeczeństwo

Ze śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy Insidera wynika, że akty sabotażu nie są wynikiem jednej skoordynowanej kampanii. Często stoją z nimi niezwiązane ze sobą osoby albo grupy, począwszy od lewicowych anarchistów, przez prokuraińskich aktywistów, aż po środowiska skrajnie prawicowe. W większości przyświeca im jednak jeden cel. – To jest próba znalezienia pewnej niszy, którą można wykorzystać, żeby wpłynąć na wojnę. Jest to także sygnał dla społeczeństwa, które jest w Rosji bierne, a często przyzwala na agresję. Celem tych akcji nie jest oczywiście zatrzymanie działań zbrojnych, ale ich spowolnienie. Dlatego niszczona jest infrastruktura, której używa wojsko. Z drugiej strony widać, że ci ludzie starają się nie przekraczać granicy i nie prowadzić do ofiar cywilnych – mówi „Plusowi Minusowi” dr Agnieszka Bryc, specjalistka ds. Rosji z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Związek z inwazją na Ukrainę mają również ataki na wojenkomaty. Kreml co prawda nie ogłosił jeszcze powszechnej mobilizacji, jednak w kraju trwa już „cicha” forma poboru, jak nazywają ją Rosjanie. Władze wzywają na „rejestrację i potwierdzenie miejsca zamieszkania” poborowych w wieku do 50 lat. Wzmożono również wojskową agitację. Stąd, jak twierdzą eksperci, niektórzy młodzi mężczyźni w obawie przed trafieniem na front podpalają komendy wojskowe, by wyrazić sprzeciw wobec wojny oraz zniszczyć archiwa z danymi osobowymi. – Putin ogłosił ostatnio potrzebę zwiększenia rozmiaru armii, dlatego pobór może się zaostrzyć, tak samo jak akcje przeciwko niemu – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem” dr Władisław Inoziemcew, znany rosyjski politolog i ekonomista.

Największą zorganizowaną grupą, która przyznała się do części podpaleń i kolejowego sabotażu, w tym m.in. w obwodzie włodzimierskim, jest Bojowa Organizacja Anarcho-Komunistów (BOAK). Na wielu zdjęciach przedstawiających rozkręcone i uszkodzone tory widać, jak ktoś na szynach białym flamastrem napisał BOAK wraz z adresem, pod jakim możną ją znaleźć na Telegramie.

– W ramach ruchu anarchistów reprezentujemy kierunek walki partyzanckiej. Nie negując innych metod oporu, w tym tego „legalnego”, uważamy, że żadna zmiana społeczna nie może się odbyć bez rewolucyjnego rozbicia istniejącego systemu ucisku – mówi „Plusowi Minusowi” jeden z członków BOAK, podpisujący się jako „Anarchista bojownik”.

Pierwsze wzmianki o tej organizacji pojawiły się na rosyjskim portalu VKontakte w okolicach 2017 roku. Dwa lata później anarchiści wzięli na siebie odpowiedzialność za atak na wieżę tureckiej firmy telekomunikacyjnej pod Kijowem. Miał to być protest przeciwko polityce represji, prowadzonej przez prezydenta Erdogana w stosunku do Kurdów. BOAK dał o sobie znać po raz kolejny w lutym tego roku po rosyjskim ataku na Ukrainę. Na kilku profilach w mediach społecznościowych i szyfrowanym komunikacie Telegram członkowie organizacji namawiają Rosjan do sabotażu linii kolejowych używanych przez wojsko. Jak twierdzą, chcą w ten sposób spowolnić dostawy uzbrojenia na front. „Każdy zatrzymany pociąg oznacza mniej pocisków i rakiet spadających na pokojowe ukraińskie miasta” – napisali w internecie.

– Staramy się osłabić potencjał agresji, zarówno poprzez uszkadzanie obiektów wykorzystywanych do prowadzenia wojny, jak i do walki z wewnętrznym wrogiem, czyli nami. Ponadto chcemy promować nasze anarchistyczne ideały oraz pokazać naszym sympatykom, jak są silni i ile jest możliwości, by walczyć z systemem – tłumaczy „Anarchista bojownik”.

W swoich akcjach rosyjscy anarchiści wzorują się na białoruskich aktywistach i kolejarzach, którzy jeszcze przed atakiem Kremla na Ukrainę zaczęli niszczyć tory i sygnalizację kolejową, by z pociągów nie mogli korzystać Rosjanie. W kwietniu doszło nawet do ataku hakerskiego na cały system białoruskiej kolei i jego paraliżu. Jak pisze „Washington Post”, te działania były na tyle skuteczne, że Moskwa musiała zaopatrywać swoje wojska transportem kołowym, co przyczyniło się do powstania „słynnej” wielokilometrowej kolumny na północ od Kijowa. BOAK czerpie inspiracje również z takich grup jak działająca w latach 90. i odpowiedzialna za serię zamachów bombowych na obiekty wojskowe Nowa Rewolucyjna Alternatywa.

W odróżnieniu od Białorusinów BOAK ma dużo mniej scentralizowaną strukturę, będąc raczej zlepkiem luźno połączonych komórek rozrzuconych po całym kraju. – Nasza organizacja składa się z ludzi z różnych regionów Rosji, w niektórych miejscach jest ich więcej, w innych mniej. Ponadto współpracujemy z wieloma autonomicznymi grupami, doradzając im i dzieląc się informacjami – podkreśla „Anarchista bojownik”. Według Insidera w kwietniu pod szyldem Bojowej Organizacji Anarcho-Komunistów działało 20–40 grup, ale teraz może ich być już więcej. Ze względów bezpieczeństwa członkowie ruchu kontaktują się ze sobą i koordynują swoje działania głównie w darknecie. Co więcej, ze zdjęć i filmów, które publikują, zawsze usuwają metadane tak, by nie można ich było zidentyfikować. BOAK posiada także specjalną stronę, na której można ją anonimowo wesprzeć finansowo. Rekrutacja nowych członków odbywa się wyłącznie z polecenia. Poprzez swoje kanały na Telegramie anarchiści tłumaczą krok po kroku, jak przeprowadzić kolejowy sabotaż. Rozpowszechniają także wspomnianą już instrukcję tworzenia koktajlu Mołotowa. Nawołują też do innych bardziej pokojowych form protestu, jak np. odmowa pracy czy branie tylu urlopów zdrowotnych, ile to możliwe.

Wraz z wybuchem wojny w Rosji ujawniło się jeszcze kilka innych grup wzywających do aktów sabotażu. Jedną z nich jest „Zatrzymaj wagony”. Ma on odpowiadać m.in. za zatrzymanie w czerwcu ruchu kolei transsyberyjskiej. Na stronie internetowej w trzech prostych krokach jej członkowie tłumaczą, jak za pomocą kabla zablokować pociąg. Wystarczy połączyć nim dwie szyny, a system poinformuje kontrolera ruchu, że tor jest zajęty i włączy czerwone światła na sygnalizatorach. Dzięki temu, jak przekonuje „Zatrzymaj wagony”, zaburzony zostaje ruch na całej trasie. Organizacja zamieściła także spis miejscowości, przez które przechodzi transport kolejowy do Ukrainy.

Odpowiedzialność za część ataków na wojenkomaty wzięła na siebie z kolei grupa o nazwie „WataHanter”. Na Telegramie jej przedstawiciele napisali, że w ten sposób chcą „podważyć morale Rosjan oraz zakłócić proces rekrutacji”.

Czytaj więcej

Czy rosyjscy oligarchowie na pewno tracą majątki?

Inaczej niż Nawalny

W pierwszych tygodniach po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę Kreml praktycznie zmiażdżył antywojenne protesty. Aresztowano łącznie ponad 16 tys. osób, które miały odwagę, by wyjść i głośno sprzeciwić się agresji. Służby zaczęły zamykać nawet pojedyncze osoby, które wychodziły na ulicę z białą niezapisaną kartką. Równolegle władze wprowadziły prawo o fake newsach, przewidujące kary do 15 lat więzienia za otwarte mówienie o wojnie. Co więcej, ostatnie niezależne media w kraju zostały albo zmuszone do zamknięcia się albo do przeniesienia się za granicę. Za kratki albo na wygnanie trafiło też wielu czołowych opozycjonistów z Aleksiejem Nawalnym na czele.

W tej sytuacji Rosjanie, którzy wciąż chcą zademonstrować swój sprzeciw wobec działań Kremla, musieli zmienić taktykę. Aktywiści zaczęli m.in. zastępować etykiety z cenami w sklepach informacjami o wojnie i rosyjskich zbrodniach. Inni starają się udzielać pomocy prawnej osobom chcącym uniknąć służby wojskowej. W rozmowie z telewizją Al-Dżazira lewicowy działacz, muzyk Kirył Miedwiediew zauważa, że „antywojenne grupy szukają nowych form wyrażenia siebie”.

Pytanie, czy doniesienia o kolejnych aktach sabotażu ze strony BOAK i innych grup oznaczają, że obywatelski sprzeciw w Rosji ewoluował i przeszedł do „kolejnego etapu? – Intuicyjnie wpisujemy sabotażystów w ruch protestów. Oni też wspierali antyputinowskie wystąpienia, ale nie są jednak tą częścią opozycji prodemokratycznej spod znaku Nawalnego. Są po tej samej stronie, ale znacznie się różnią. BOAK wpisuje się w środowisko anarchistyczne, które nasiliło swoje działania po sfałszowanych wyborach w 2011 roku. Nawiązują do tzw. Samoobrony Narodowej, rozbitej po tym, gdy młody anarchista w 2018 roku wysadził się w powietrze w siedzibie FSB w Archangielsku. Służby dokonały wówczas przeszukań i zatrzymań w ponad 40 miastach, rozbijając ruch. Tym bardziej imponuje, że w czasie wojny wracają do aktywności – zauważa Agnieszka Bryc.

Podobnego zdania jest wybitny rosyjski socjolog prof. Siergiej Jerofiejew, choć zauważa, że w przeszłości rosyjscy prodemokratyczni opozycjoniści również rozważali użycie siły. – Na wiele lat przed wojną mówiło się, że jeśli władze nie chcą pozwolić na legalną aktywność opozycyjną, powinny zmierzyć się z nielegalnym ruchem oporu. Wciąż w mediach społecznościowych można znaleźć komentarze, że Putin może być pokonany tylko za pomocą siły. Stoi to w sprzeczności z oporem bez przemocy Nawalnego i jego ludzi. Z drugiej strony nawet jego prawa ręka Leonid Wołkow ostrzegał władze, że wbrew polityce Nawalnego może kiedyś dojść do gwałtownych wystąpień przeciwko władzy – mówi „Plusowi Minusowi” ekspert.

Pisząc o fali aktów sabotażu jako o nowym zjawisku, nie można zapominać o realiach, jakie panują w Rosji i o tym, do czego zdolne są jej służby. – Akty dywersji mogą być jak najbardziej spontaniczne, natomiast nie chce mi się wierzyć, że FSB nie zinfiltrowała tego środowiska. Część tych organizacji może być prowokacją służb. Istnieją pod ich kuratelą i mogą zostać wykorzystane do wielu celów politycznych, od wprowadzenia stanu wojennego, po połączenie ich działań z Ukraińcami. Może to wyglądać tak, że moderator dyskusji w internecie jest oficerem FSB albo konfidentem i to on podsuwa różne pomysły i nakłania do akcji. Na początku XXI w. infiltrowano w ten sposób ultranacjonalistów i narodowych bolszewików. Potem aresztowano wszystkich. Jednocześnie nie wyklucza to tego, że lokalnie mogą działać niezależne grupy oporu – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem” Robert Cheda, znawca Rosji oraz były analityk Agencji Wywiadu.

Sabotaż nie wystarczy

Anarchiści wprost przyznają, że liczą na to, że wraz z kolejnymi aktami sabotażu nie tylko wpłyną na sytuację na froncie, ale spowodują także to, że zacznie do nich dołączać coraz więcej osób. – Wojna ujawnia prawdziwe oblicze faszystowskiej dyktatury Putina nawet tym, którzy wcześniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Przejście do aktywnego oporu jest jedyną metodą – podkreśla „Anarchista bojownik”. BOAK ma także nadzieję, że przy pomocy mediów stanie się bardziej widoczną siłą polityczną, która będzie w stanie mobilizować naród. – Istnieje takie przypuszczenie, że wraz z porażkami na froncie może w Rosji dojdzie do jakieś refleksji. Trzeba jednak pamiętać, że informacje o aktach sabotażu nie docierają do większości Rosjan, bo Kreml nie pozwala o tym mówić. Jest co prawda internet, ale nie wiadomo, czy wpłynie to na tak zindoktrynowane społeczeństwo. Z drugiej strony faktem jest, że pojawiają się coraz to nowe organizacje, coś się dzieje w środowisku. Porażki na froncie na pewno ośmielą partyzantów na zapleczu – zauważa dr Bryc.

Zdaniem prof. Jerofiejewa grupy takie jak BOAK mogą w przyszłości odegrać ważną rolę w przemianach, jakie zajdą w Rosji. – Ich akcje będą niewątpliwe miały wpływ na sytuację na froncie. Wojna jako całość to system wieloskładnikowy. Stan jednego z elementów wpływa na stan innych. Porażki na wojnie mogą doprowadzić do bardziej masowego oporu, który przybierze najróżniejsze formy, od buntu żołnierzy po strajki włoskie. Sam sabotaż może otrzymać nowy impuls, może dojść do połączenia między partyzantami rosyjskimi a ukraińskimi – podkreśla socjolog.

Wydaje się jednak, że aby tak się stało, sytuacja na froncie albo w samej Rosji musi się drastycznie pogorszyć. – Przebywający na emigracji ekonomista Andriej Mowczan już w 2014 roku przewidywał, że tylko bardzo dolegliwe sankcje, które doprowadzą do katastrofy gospodarczej, albo znaczące porażki wojenne, np. odcięcie i okrążenie przez Ukraińców Krymu, mogą wywołać bunt. Tylko w takich warunkach ludzie wyjdą na ulice, a sabotaż może radykalnie wpłynąć na nastroje społeczne – mówi Cheda. Byleby tylko nie stała za nim FSB dążąca do jeszcze brutalniejszych represji.

Czytaj więcej

Wkręceni Duda, Macron i Elton John. FSB pomaga pranksterom z Rosji?
Niemal od początku wojny w Ukrainie nieznani sprawcy podpalają wojskowe komendy uzupełnień oraz skła

Niemal od początku wojny w Ukrainie nieznani sprawcy podpalają wojskowe komendy uzupełnień oraz składy amunicji w całej Rosji. Tak jak 18 sierpnia w Timonowie pod Biełgorodem

AFP fot: xxxxxxxxxxxx

Największą zorganizowaną grupą, która przyznała się do części podpaleń i kolejowego sabotażu w Rosji

Największą zorganizowaną grupą, która przyznała się do części podpaleń i kolejowego sabotażu w Rosji, jest Bojowa Organizacja Anarcho-Komunistów (BOAK), podpisująca się na szynach

BOAK

Noś gumowe rękawice, gdy pracujesz. Pamiętaj, by mieć długie rękawy. Dokładnie usuń odciski palców. Składniki kupuj w małych ilościach i z dala od miejsca zamieszkania” – w taki sposób rosyjscy anarchiści radzą, jak przygotować się do zrobienia koktajlu Mołotowa. Tłumaczą, że najlepsza będzie półlitrowa butelka po piwie, ponieważ ta po szampanie może się nie rozbić po rzuceniu. Następnie opisują, jak najlepiej wepchnąć szmatę do butelki oraz jak ją obrócić, by materiał odpowiednio nasiąkł. Na anarchistycznej stronie znajdują się także rady, ile należy odczekać między podpaleniem a rzuceniem koktajlu oraz jak najlepiej trzymać butelkę – normalnie czy za szyjkę jak granat. Dla bardziej zaawansowanych czytelników umieszczono dodatkowy opis, jak namoczyć materiał z pomocą gumowej rękawiczki. W kolejnej części autorzy dzielą się praktycznymi radami, jakiej substancji łatwopalnej użyć oraz w jakich proporcjach. „Nie bójcie się eksperymentować, testować i działać, a system zawali się pod naszymi atakami” – takim apelem anarchiści kończą swój poradnik. Podobne instrukcje w formie pisemnej lub wideo krążą w całym rosyjskim internecie.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi