Czy rosyjscy oligarchowie na pewno tracą majątki?

Po rosyjskim ataku na Ukrainę na świecie zaczęto masowo zamrażać majątki kremlowskich oligarchów. Zachód zapowiada, że chce je skonfiskować, sprzedać, a pieniądze przekazać Ukraińcom. Niestety, w tym przypadku łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Publikacja: 24.06.2022 07:45

Czy rosyjscy oligarchowie na pewno tracą majątki?

Foto: Pixabay

Na początku kwietnia grupa agentów FBI w towarzystwie funkcjonariuszy hiszpańskiej Straży Obywatelskiej po wąskim trapie weszła na pokład ogromnego, liczącego ponad 78 metrów długości, białego jachtu o nazwie „Tango”. Warta ponad 90 mln dol. jednostka została zidentyfikowana jako własność rosyjskiego oligarchy Wiktora Wekselberga, zausznika Władimira Putina i właściciela aluminiowego konglomeratu Renova Group. Śledczy od razu skierowali swoje kroki na mostek, gdzie zabezpieczyli dokumenty i elektroniczne nośniki danych. Obecna na pokładzie załoga nie protestowała.

Cumujące na Majorce „Tango” zostało zlokalizowane i zajęte na prośbę Waszyngtonu, który umieścił Wekselberga na liście sankcyjnej. Tym samym Rosjanin przynajmniej na razie stracił możliwość rozporządzania swoim statkiem. Do podobnych działań wobec własności putinowskich oligarchów doszło niemal na całym świecie. Paradoksalnie jednak namierzanie skrzętnie ukrywanych majątków i ich przejmowanie jest łatwiejszą częścią planu państw Zachodu. O wiele trudniej będzie je definitywnie odebrać właścicielom, a gra jest naprawdę warta świeczki.

Nielegalna kasa

Rosyjscy oligarchowie przez lata inwestowali swoje pieniądze poza granicami ojczyzny. Najczęściej kupowali za nie bajecznie drogie wille, samochody, samoloty i jachty albo wpłacali je na fundusze inwestycyjne. Dzięki temu mogli je łatwo prać, a w razie popadnięcia w niełaskę Kremla, skuteczniej chronić przed utratą. Szacuje się, że głównie w Stanach Zjednoczonych oraz Europie rosyjscy bogacze ulokowali łącznie ponad 400 mld dol. Jednak wraz z początkiem inwazji Rosji na Ukrainę w ramach sankcji nałożonych na Putina i ludzi z jego najbliższego kręgu Zachód zaczął „polować” na ich majątki. Waszyngton powołał nawet w tym celu specjalną grupę nazwaną KleptoCapture.

Wśród zajętych i zamrożonych aktywów, poza wspomnianym już „Tangiem”, znalazł się także m.in. liczący 85 metrów długości i wart ponad 120 mln euro super jacht „Amore Vero”, mający należeć do Igora Sieczina, szefa koncernu naftowego Rosnieft oraz jednego z liderów tzw. kremlowskich siłowików, czyli zauszników Putina, często powiązanych z resortami siłowymi. Francuskie służby celne znalazły statek w jednym z portów w okolicy Marsylii.

Ledwo Sieczin zdołał otrzeć łzy po tej stracie, a kilka dni później Hiszpanie „zamrozili” jego drugą jednostkę. Tym razem był to 135-metrowy, pomalowany na czarno, ogromny jacht „Crescent”. Ocenia się, że jest on wart, bagatela, 600 mln dol.

Swoją drogą „zabawkę” stracił także magnat Aliszer Usmanow. Niemieckie służby zatrzymały w Hamburgu jego luksusowy statek „Dilbar”, uważany za największy jacht na świecie. Jak pisał „Forbes”, jednostka ma 150 metrów długości, a na pokładzie znajduje się m.in. basen oraz lądowisko dla helikopterów. W tym samym czasie włoska Gwardia Finansowa przejęła uroczą willę tegoż oligarchy na Sardynii.

W rejs nie wybiorą się także szefowie koncernów zbrojeniowych – Siergiej Czemiezow oraz Aleksander Michajew. W Madrycie hiszpańska policja zatrzymała bowiem jacht „Valerie” tego pierwszego, a na Majorce przejęła jednostkę o wdzięcznej nazwie „Lady Anastasia”, należącą do drugiego. W wyniku sankcji ze swoim jachtem musiał się pożegnać także Aleksiej Mordaszow, prezes giganta metalurgicznego Siewierstal. Dostęp do dwóch willi nad malowniczo położonym włoskim jeziorem Como utracił Władimir Sołowjow, czołowa twarz kremlowskiej tuby propagandowej. Jedna z tych okazałych posiadłości ma niemal 1000 metrów kwadratowych i jest warta ponad 10 mln euro. W marcu i kwietniu Wielka Brytania uniemożliwiła korzystanie z dwóch odrzutowców mających należeć do oligarchy Jewgienija Szwidlera.

Wreszcie na początku maja w ręce włoskich służb wpadł prawdziwy skarb, czyli wart 700 mln dol. jacht „Szeherezada”, którego właścicielem ma być sam Władimir Putin. Zacumowana w Toskanii jednostka posiada basen, który może zmienić się w parkiet do tańca, saunę, spa oraz siłownię. Łącznie Unia Europejska miała do tej pory zamrozić majątki rosyjskich oligarchów o wartości ponad 30 mld dol. Wielka Brytania poinformowała w maju, że przejęła 13 mld dol. w różnych aktywach. Najwięcej z nich ma należeć do Romana Abramowicza. Stany Zjednoczone do tej pory przejęły jachty i samoloty warte ok. 2 mld dol. Szwajcaria z kolei zamroziła ok. 6 mld euro w depozytach.

Oddzielną kwestię stanowią rezerwy walutowe rosyjskiego banku centralnego. Kreml, przygotowując się do potencjalnych sankcji jeszcze przed inwazją na Ukrainę, zgromadził rekordowe 600 mld dol. Po ataku Zachód w ramach restrykcji zamroził połowę tej kwoty znajdującą się w europejskich i amerykańskich bankach, co było krokiem, którego Moskwa zupełnie się nie spodziewała.

Wśród demokratycznych przywódców niemal od początku operacji zajmowania rosyjskich majątków i funduszy panuje zgoda, że powinny one zostać skonfiskowane na stałe, a następnie sprzedane. Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby trafić do Ukrainy i pomóc w odbudowie kraju po wojennych zniszczeniach. Pod koniec kwietnia prezydent Wołodymyr Zełenski podkreślił, że ukraińskie straty w wyniku agresji Rosji przekroczyły już 600 mld dolarów.

Miesiąc później przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel w rozmowie z agencją Interfax Ukraina powiedział, że jest „absolutnie przekonany, że należy nie tylko zamrażać, ale także konfiskować aktywa i dobra, by mogły pomóc w odbudowie”. Podobne zdanie w rozmowie z „Financial Times” wyraził szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Jego zdaniem państwa członkowskie „powinny rozważyć przejęcie rosyjskich rezerw walutowych, by pokryć koszty odbudowy Ukrainy”. O zdecydowane działanie zaapelowały także Polska i państwa bałtyckie. Konfiskatę majątków popierają Kanada i Stany Zjednoczone. Podczas orędzia o stanie państwa Joe Biden przestrzegł oligarchów, że Waszyngton idzie po ich „nielegalnie zdobytą kasę”. Niestety, z powodów prawno-moralnych realizacja tego założenia może być bardzo trudna i czasochłonna.

Wieloletnie batalie

Na drodze do szybkiej konfiskaty stoi przede wszystkim zakorzenione w zachodnich demokracjach prawo własności. Nałożone na Rosjan sankcje nie dają narzędzi, by ich tak po prostu go pozbawić. Dlatego też ich dobra są na razie tylko zamrażane. – Nie mogą dokonywać żadnych czynności prawnych z nimi związanych, ale one dalej należą do nich – mówi „Plusowi Minusowi” Elżbieta Kaca, analityczka ds. europejskich z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Prawodawstwo państw europejskich różni się od siebie, ale w większości przypadków do tego, by na stałe skonfiskować jachty, wille, samochody, fundusze i samoloty potrzebna jest zgoda sądu. – Trzeba wszcząć postępowanie sądowe na podstawie stwierdzenia związku między majątkiem oligarchów a działalnością kryminalną – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof. Paul B. Stephan, specjalista ds. prawa międzynarodowego z Uniwersytetu Virginii. Prokuratura musi udowodnić, że dobra były wykorzystane na cele przestępcze albo zostały zdobyte w wyniku działalności przestępczej, np. przy praniu brudnych pieniędzy. – W Polsce, co do zasady, w celu realizacji konfiskaty majątku konieczne jest przedstawienie zarzutów osobie, której dobra podlegają konfiskacie. Postanowienie w tym zakresie wydaje prokurator. Możliwe jest jednak złożenie zażalenia do sądu i to on wydaje decyzję o utrzymaniu bądź uchyleniu tego środka, który trwa do czasu wydania prawomocnego wyroku. To w nim sąd może orzec przepadek przedmiotów objętych wcześniejszą konfiskatą. Gdyby np. Polska chciała skonfiskować majątek któregoś z oligarchów, musiałaby mu przedstawić zarzut popełnienia określonego przestępstwa – mówi „Plusowi Minusowi” Anna Wójcik, adwokat z kancelarii JDP.

Trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku amerykańskiego prawa. – Proces konfiskaty mienia w USA zaczyna się od jego fizycznego zajęcia. Potem rozpoczyna się postępowanie, które może, ale nie musi zakończyć się konfiskatą. Zostaje złożony formalny wniosek o przepadek mienia, z podaniem faktycznego stanu prawnego. Następnie wysyła się zawiadomienie do właściciela danego majątku oraz składa formalny pozew. Potem przedstawione zostają dowody, a na końcu, jeśli fakty bezsprzecznie nie rozsądzają na korzyść jednej ze stron, zaczyna się rozprawa z udziałem ławy przysięgłych – wylicza w rozmowie z „Plusem Minusem” Stefan D. Cassella, były urzędnik Departamentu Sprawiedliwości oraz ekspert w dziedzinie przepadku mienia i prania brudnych pieniędzy.

Kłopot w tym, że takie sprawy mogą ciągnąć się latami. Dla przykładu, Stanom Zjednoczonym ponad pięć lat zajęło skonfiskowanie 300 mln dol. ukradzionych przez byłego dyktatora Nigerii, Saniego Abachę. Rozpoczęte w 2011 roku przez Francję postępowanie dotyczące majątku byłego prezydenta Egiptu, Hosniego Mubaraka, zakończyło się dopiero w 2020 roku. Rosyjskich miliarderów stać na długie batalie prawne i świetnych prawników. Ponadto udowodnienie im, że konkretny samolot czy rezydencja należą do nich, może być niezwykle trudne. Oligarchowie przez lata osiągnęli mistrzostwo w sztuce ukrywania swoich majątków. Większość zamrożonych do tej pory jachtów oficjalnie należy do całej sieci spółek wydmuszek zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. na Kajmanach, w Panamie czy na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych.

Na niekorzyść Zachodu działa także czas. Luksusowe dobra muszą być odpowiednio przechowywane, ponieważ szybko tracą na wartości, co ma duże znaczenie, jeśli docelowo chce się je sprzedać. Co więcej, wysokie koszty ich utrzymania ponoszą państwa, które je zajęły. Rosjanie albo nie chcą płacić za zamrożone dobra, albo uniemożliwiają im to sankcje. W połowie czerwca doradca ds. bezpieczeństwa Białego Domu, Jake Sullivan, rozmawiając z jednym z organizatorów konferencji, na której miał przemawiać, nie zauważył, że ma włączony mikrofon i zdobył się na chwilę szczerości. „Wiesz, co jest w tym najbardziej szalone? Kiedy coś zajmujemy, musimy płacić za utrzymanie. Rząd federalny za to płaci” – powiedział Sullivan. Włoskie władze szacują, że w tym roku za „opiekę” nad willami i jachtami oligarchów zapłacą od 11 mln euro do 14 mln euro.

Jeszcze bardziej skomplikowanie przedstawia się sytuacja z potencjalnie najcenniejszymi aktywami Rosji, czyli z rezerwami banku centralnego. Skonfiskowanie 300 mld dol. i przekazanie ich na odbudowę Ukrainy pobudza wyobraźnie wielu zachodnich polityków. – Rezerwy banków centralnych są chronione przez zwyczajowe prawo międzynarodowe. Niektóre państwa, jak np. Francja czy Belgia, mają też prawodawstwo krajowe, które ogranicza możliwość konfiskowania takich aktywów – mówi Elżbieta Kaca. Jak zauważa „The Economist”, zachodnie rządy by sięgnąć po zamrożone rezerwy banku Rosji, musiałyby uznać ten kraj za wrogi albo stwierdzić, że znajdują się z nim w konflikcie. Jest bardzo mało prawdopodobne, by ktokolwiek zdecydował się na taki ruch.

Czytaj więcej

Gdy dyktatorzy chcą się ogrzewać w blasku sztuki

Dłuższa lista przestępstw

Zdając sobie sprawę z powyższych problemów, Stany Zjednoczone i Unia Europejska szukają sposobów, by jak najszybciej je rozwiązać. Już w kwietniu Kongres niemal jednomyślnie przyjął ustawę wzywającą Biały Dom do skonfiskowania majątków oligarchów i wsparcia w ten sposób Ukrainy. W odpowiedzi administracja Joe Bidena zaproponowała konkretne zmiany w prawie. – To zestaw propozycji mających rozszerzyć uprawnienia władz, jeśli chodzi o konfiskatę mienia, usprawnić proces sądowy oraz umożliwić wykorzystywanie dochodów z konfiskaty na pomoc Ukrainie – mówi Stefan D. Cassella.

Biden chce przede wszystkim by Kongres zmienił ustawę z 1977 roku o konfiskacie i przepadku mienia, dodając „obchodzenie lub naruszanie sankcji” do listy przestępstw pozwalających władzom na przejęcie na własność majątków. Nowe przestępstwo zostałoby uznane za „działalność rekieterską”. Według Departamentu Sprawiedliwości proponowana zmiana „rozszerzyłaby zdecydowanie narzędzie konfiskaty przeciwko przedsiębiorstwom i osobom zaangażowanym w uchylanie się od restrykcji”. Co więcej, prezydent zaproponował, aby za czyn karalny uznać także niezgodne z prawem posiadanie korzyści uzyskanych bezpośrednio z korupcyjnych transakcji z rządem rosyjskim.

Ważną zmianą ma być także ułatwienie departamentom Sprawiedliwości, Skarbu i Stanu przekazywania stronie ukraińskiej funduszy pozyskanych ze sprzedaży dóbr oligarchów. Jeśli chodzi natomiast o konfiskatę rezerw banku centralnego Rosji, to część amerykańskich prawników i polityków, powołując się na przykłady z przeszłości, twierdzi, że Biały Dom posiada do tego odpowiednie instrumenty. W 2003 roku prezydent George W. Bush na mocy ustawy o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych przejął aktywa Iraku. A trzy lata temu Waszyngton skonfiskował rezerwy Wenezueli. Na razie jednak administracja prezydenta Bidena nie wypowiada się w tej sprawie.

Jeśli chodzi o Unię Europejską, to pod koniec maja Komisja Europejska przedstawiła projekt dyrektywy umożliwiającej szybsze zamrażanie oraz konfiskatę majątków kremlowskich miliarderów w przypadku popełnienia przestępstwa. – Problemem w całej Wspólnocie jest niska skuteczność przejmowania dóbr należących do przestępców w oparciu o wyroki sądowe. Stąd też ta dyrektywa dotyczy szerszej kwestii niż tylko oligarchów, aczkolwiek odnosi się też do niej. Rozszerza kryteria i opcje prawne, kiedy do konfiskaty może dojść. Ułatwi to państwom członkowskim działanie – wyjaśnia Elżbieta Kaca. Ponadto Bruksela zaproponowała, by w każdym państwie Unii za przestępstwo miało zostać uznane obchodzenie sankcji. – Swoimi działaniami Komisja wkracza zatem w dziedzinę prawa karnego, które tradycyjnie należy do kompetencji krajów członkowskich. Jest to jednak podyktowane toczącą się wojną w Ukrainie oraz potrzebą uzyskania środków na odbudowę tego kraju – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem” prof. Federico Fabbrini, ekspert prawa międzynarodowego ze Szkoły Prawa i Administracji Uniwersytetu w Dublinie. Również w Kanadzie tamtejszy parlament debatuje nad nowymi rozwiązaniami, które dadzą rządowi nowe uprawnienia do zajmowania i sprzedaży rosyjskich aktywów objętych sankcjami w celu sfinansowania odbudowy Ukrainy.

Kto to kupi?

Niestety, nawet wdrożenie proponowanych zmian wcale nie musi przyspieszyć konfiskaty dóbr należących do oligarchów. Jak zauważa „The Economist”, republikanie, mimo że wspierają twardy kurs wobec Rosji, mając na uwadze zbliżające się listopadowe wybory do Kongresu, wcale nie muszą poprzeć pomysłów Bidena. W końcu po co mają dawać mu powód do ogłaszania sukcesu? – Jeśli republikanie będą zwyczajowo sprzeciwiać się wszystkiemu, co mogłoby sprawić, że prezydent będzie wyglądał na skutecznego, to rzeczywiście mogą nie zgodzić się na to, co jego administracja wyśle do Kongresu – mówi Cassella. Przyjmując nawet, że propozycje Białego Domu wejdą w życie, to procesy w sprawie konfiskaty i tak mogą się przedłużać. – Nikt nie powinien oczekiwać, że te sprawy zostaną szybko rozstrzygnięte. Zabezpieczenia proceduralne zawarte w przepisach o przepadku mienia zakładają długotrwały proces, gdy właściciel sprzeciwi się przepadkowi – dodaje Cassella.

Jeśli chodzi natomiast o pomysły związane z konfiskatą rezerw walutowych banku centralnego Rosji, to sceptycy zwracają uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, gdy w 2003 roku prezydent Bush przejmował irackie fundusze, powołał się na to, że USA są zaangażowane w „działania wojenne”. Z kolei w przypadku Wenezueli Waszyngton za legalne uznał władze powołane przez rywala Nicolasa Maduro, Juana Guaido. W przypadku Kremla żadna z tych przesłanek jednak nie występuje. Ponadto, jak pisze „New York Times”, w samej administracji Bidena mają się pojawiać głosy, że konfiskata rosyjskich aktywów państwowych stworzy niebezpieczny precedens, który w przyszłości może zniechęcić inne kraje do trzymania swoich rezerw w dolarach. Narazi także Stany Zjednoczone na wieloletnie batalie sądowe z Moskwą, a możliwa przegrana będzie oznaczała propagandowy sukces Kremla. Wreszcie Amerykanie mają się obawiać, że sprzedaż jachtów, willi i samolotów należących do oligarchów wytrąci z rąk Zachodu jedną z kart przetargowych w przyszłych rozmowach pokojowych z Rosją.

Unia Europejska nie ma z kolei prawa, by mówić państwom członkowskim, jak mają rozporządzać mieniem, jeśli dojdzie do jego konfiskaty. Każdy z krajów może też w różnym tempie i z różną gorliwością zajmować majątki. Łatwo sobie wyobrazić, że np. Budapeszt albo Malta lub Cypr nie będą prowadziły działań bezpośrednio wymierzonych w Kreml i jego ludzi. W rozmowie z „Financial Times” z końca maja, niemiecki minister finansów Christian Lindner podkreślił, że Berlin podziela pomysł Brukseli, by zająć rosyjskie aktywa państwowe i przeznaczyć je na pomoc Ukrainie, ale nie jest zwolennikiem konfiskaty dóbr oligarchów. Według jego słów Niemcy chcą ich przekonać, by dobrowolnie pomagali w odbudowie tego kraju. – Jeśli chodzi o przejęcie aktywów rosyjskiego banku centralnego, wymagałoby to od państw europejskich opracowania odpowiedniego uzasadnienia prawnego we współpracy m.in. z grupą G7, by uniknąć skutecznego odwołania się Rosji choćby do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Jest to również ważne dla szerszego odbioru UE w polityce międzynarodowej. Choć bezsprzecznie Rosja wywołała wojnę, prowadzi wyniszczające działania w Ukrainie, a społeczeństwo rosyjskie popiera politykę prezydenta Putina, to w przestrzeni informacyjnej padają pytania, dlaczego mamy przejmować pieniądze należące do całego rosyjskiego społeczeństwa i na jakiej podstawie Zachód ma prawo podejmować takie decyzje – zauważa Kaca.

Pojawiają się również wątpliwości co do rozszerzania uprawnień władz w kwestiach konfiskaty majątków. – Rosjanie zachowują się strasznie, więc zgadzamy się, że ich dobra muszą zostać przejęte. Ale istnieją obawy, że w przyszłości rządy, korzystając z tego precedensu, będą chciały stosować te przepisy także wobec swoich obywateli – mówi „Plusowi Minusowi” Ian Bond, dyrektor działu polityki zagranicznej w think tanku Centre for European Reform.

Jeszcze jednym problemem, o którym mało się mówi na Zachodzie, jest sprawa tego, kto może być potencjalnym kupcem rosyjskich majątków. Na świecie jest bowiem ograniczona liczba ludzi mających możliwości i chęci, by zapłacić setki milionów dolarów za jachty albo wille na południu Francji, a potem za ich utrzymanie. Wśród potencjalnych kupców wymienia się m.in. Chińczyków albo Saudów. Pytanie tylko, czy Zachód powinien przyjmować „krwawe” pieniądze, np. z niewolniczej pracy Ujgurów, albo te pochodzące od Rijadu, oskarżanego o wspieranie terroryzmu i malwersacje finansowe. – Jeżeli spojrzy się na przypadki, gdy władze jakiegoś kraju konfiskują dobra przestępców i wystawiają je na aukcję, to widać, że mają ograniczoną kontrolę nad tym, kto może je nabyć. A może to być inny przestępca – zauważa Ian Bond.

Czytaj więcej

Kreml śle na śmierć żołnierzy z mniejszości
„Dilbar”, czyli 150-metrowa zabawka oligarchy Aliszera Usmanowa. Obecnie stoi uziemiony w Hamburgu,

„Dilbar”, czyli 150-metrowa zabawka oligarchy Aliszera Usmanowa. Obecnie stoi uziemiony w Hamburgu, być może kiedyś doczeka się nowego właściciela. Tylko kto oprócz kremlowskiego magnata zechce wydać 800 mln dol. na jacht?

Sabri Kesen/Anadolu Agency Getty Images

Na początku kwietnia grupa agentów FBI w towarzystwie funkcjonariuszy hiszpańskiej Straży Obywatelskiej po wąskim trapie weszła na pokład ogromnego, liczącego ponad 78 metrów długości, białego jachtu o nazwie „Tango”. Warta ponad 90 mln dol. jednostka została zidentyfikowana jako własność rosyjskiego oligarchy Wiktora Wekselberga, zausznika Władimira Putina i właściciela aluminiowego konglomeratu Renova Group. Śledczy od razu skierowali swoje kroki na mostek, gdzie zabezpieczyli dokumenty i elektroniczne nośniki danych. Obecna na pokładzie załoga nie protestowała.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi