Wasz właściciel, TAG Immobilien, ma w Niemczech ponad 84 tys. mieszkań. Czy to skala, jaką PRS w Polsce mogą osiągnąć?
Nie sądzę. W Polsce i czynsze są wyższe niż w Niemczech, i wartość nieruchomości większa, bo mamy do czynienia z zupełnie innym produktem. U nas to lokale nowe, wykończone w wysokim standardzie. W Niemczech 40–50-letnie, wymagające nakładów. Po drugie, budowa zasobu w Polsce wiąże się z inwestowaniem w projekty deweloperskie, co wymaga czasu. Nie ma dużych portfeli mieszkań, które można kupić i skokowo urosnąć.
Rynek najmu w ostatnich latach przypominał pod względem popytu sinusoidę. Jak wygląda w tej chwili wskaźnik pustostanów i jakie jest przeciętne tempo wynajmowania projektów, które wchodzą na rynek?
W ostatnim czasie rynek najmu charakteryzuje się faktycznie dużą zmiennością, ale w dłuższej perspektywie on zawsze był cykliczny. Są okresy roku, kiedy najemcy szukają dużej liczby mieszkań i są też okresy spokojniejsze. Napływ uchodźców zza wschodniej granicy – czy to z Ukrainy, czy Białorusi – spowodował, że tej cykliczności praktycznie nie obserwowaliśmy. W II połowie 2023 r., a na pewno w tym roku, mamy już jednak powrót do stabilizacji. Zatem w okresach maj–czerwiec oraz lipiec–wrzesień mamy największe zainteresowanie najemców, co jest związane z rotacją studentów na rynku najmu. Między lutym a kwietniem oraz październikiem a grudniem niewiele się dzieje. Staramy się tak układać harmonogram realizacji projektów, żeby do oferty trafiały one właśnie w okresie największego zainteresowania. Wprowadziliśmy dwa nowe projekty w Poznaniu w czerwcu tego roku i zainteresowanie przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. W lipcu i sierpniu podpisywaliśmy po 100 nowych umów najmu, czego do tej pory nie osiągaliśmy. W sierpniu wprowadziliśmy do oferty kolejny projekt we Wrocławiu i on również ma dużą dynamikę.
Jeśli chodzi o pustostany, to w projektach ustabilizowanych, czyli wynajmowanych co najmniej rok, to 2–3 proc., co jest naturalnym stanem, biorąc pod uwagę rotację najemców – umowy na rynku polskim podpisywane są zazwyczaj na rok. Niewielu decyduje się na dłuższe umowy, choć 70 proc. klientów przedłuża roczne umowy.