Baza certyfikowanych budynków, gromadzona przez Polskie Stowarzyszenie Budownictwa Ekologicznego PLGBC, gromadzi w tej chwili 2305 pozycji, z czego 1065 (czyli 46 proc.) dotyczy biurowców, 729 (32 proc.) magazynów, 380 (16 proc.) obiektów handlowych. Certyfikatów dla nieruchomości mieszkaniowych na liście jest 79 (3,4 proc.). Uwaga techniczna: liczba certyfikatów nie przekłada się 1 do 1 na liczbę budynków, jednym znacznikiem wymienionym na liście może być objęte np. całe osiedle domków. Summa summarum certyfikowanych budynków mieszkaniowych jest niespełna 300 – tak licząc, mowa o wzroście o 60 proc. w ciągu roku.
Temat certyfikowania budynków mieszkaniowych poruszaliśmy w debacie podczas Real Estate Impactor. Czy jest szansa na coś więcej niż rynkową niszę?
Czytaj więcej
Prefabrykacja będzie zyskiwać w Polsce coraz więcej zwolenników. Certyfikaty środowiskowe dla budynków mieszkalnych też powinny wyjść poza niszę.
Mieszkania jako produkty inwestycyjne
Wśród nieruchomości skategoryzowanych przez PLGBC jako „residential” są prywatne akademiki sieci BaseCamp i Nuveen. Na liście są też budynki kupione przez inwestorów PRS na wynajem instytucjonalny – mowa o markach Life Spot, Urban Home, Heimstaden, a także projektach własnych Eiffage czy White Star.
Inwestycji budowanych z myślą o typowych użytkowników mieszkań jest więc relatywnie niewiele. Trudno się dziwić, bo certyfikaty środowiskowe to standard w przypadku nieruchomości komercyjnych będących produktami inwestycyjnymi. Fundusze kupujące budynki, a i najemcy, kierują się politykami ESG. W aspekcie środowiskowym chodzi o to, żeby budynki były efektywne energetycznie i docelowo zeroemisyjne.