Kto tak naprawdę jest słabą płcią?

Ambicje kobiet i mężczyzn coraz bardziej się rozmijają. Panie żyją dłużej, są lepiej wykształcone, a mimo to wciąż walczą ze szklanym sufitem. Ale ten zdaje się wreszcie pękać, choć wciąż bardzo powoli.

Publikacja: 03.02.2023 10:00

Kto tak naprawdę jest słabą płcią?

Foto: Dominik Eckelt/Getty Images

Wy jesteście mocni, silni – my słaba płeć” – śpiewał w przedwojennym filmie „Piętro wyżej” przebrany za Mae West Eugeniusz Bodo. Ci, którzy oglądali ten film z 1937 r., z pewnością nie mieli wątpliwości, że piosenka traktuje o kobietach. Jak odbieramy te słowa dziś? – Dziś nie jest to już takie oczywiste, bo choć mężczyźni są co do zasady silniejsi fizycznie, to psychicznie nie wypadają najmocniej – mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak wskazuje, z roku na rok powiększa się przepaść między dwiema płciami. – Kobiety rozwijają się i awansują, mężczyźni albo stoją w miejscu, albo nawet się cofają, nie nadążając za coraz bardziej odbiegającymi od nich kobietami. Często nie rozumiejąc, co się takiego w ogóle stało – dodaje ekspert.

Jak to więc jest z tymi facetami?

Czytaj więcej

Mieszkanie jako życiowy cel? A może to prawo człowieka?

Biologia po stronie kobiet

Zacznijmy więc od biologii. Bo choć zwykło się uważać (i zwykle jest to uzasadnione – pomijając kobiety regularnie ćwiczące na siłowni i przerzucające ciężary), że panowie są silniejsi, porąbią drzewo, przyniosą węgiel albo otworzą słoik z ogórkami, to nie oznacza wcale, że natura jest po ich stronie.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego od lat pokazują, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. W 2021 r. przeciętnie życie mężczyzny w Polsce trwało 71,8 lat, natomiast kobiety – 79,7. W porównaniu z 2019 r. skróciły się odpowiednio o 2,3 i 2,1 roku, co było związane z epidemią Covid-19. Ile z tych lat Polacy przeżywają w zdrowiu? I tu znów biologia jest po stronie kobiet, które zdrowiem cieszą się 63,1 roku, podczas gdy mężczyźni – 59,1.

Wyższą umieralność mężczyzn odnotowuje się we wszystkich krajach europejskich – choć zwykle te różnice są mniejsze niż w Polsce. U nas jest ona zauważalna we wszystkich grupach wiekowych. Różnice w długości życia są szczególnie widoczne na wsi, w mniejszym stopniu w mieście. Krótsze życie mężczyzn to w wielu przypadkach skutek niehigienicznego stylu życia, np. większego zainteresowania alkoholem czy papierosami. Ale to nie wszystko, bo długości ich życia nie sprzyja także genetyka.

Badania prof. Jadwigi Jaruzelskiej z Zakładu Funkcji Kwasów Nukleinowych Instytutu Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu pokazują, że genetycznie słabszą płcią są mężczyźni, którzy radzą sobie gorzej niż kobiety z uwagi na brak dodatkowego chromosomu X.

– W genetyce równość płci nie istnieje – kobieta i mężczyzna różnią się pod tym względem znacznie, co ma również odzwierciedlenie w odporności i ryzyku zachorowań na choroby przewlekłe. W genetyce to mężczyzna jest tą „słabszą płcią” – wyjaśnia prof. Jaruzelska (cytat za Onetem). – Kobieta ma dwa chromosomy X. Jeśli w jednym z nich zachodzi mutacja chorobotwórcza, nadal zdrowy pozostaje drugi z chromosomów, co zapobiega rozwojowi choroby w całym organizmie kobiety. Mężczyźni, ponieważ mają tylko jedną kopię chromosomu X, nie są od tego procesu chorobotwórczego chronieni, nie mają alternatywnego genu, który przejmie rolę tego z mutacją – tłumaczyła.

A przecież chorób, które są spowodowane mutacjami na chromosomie X, jest ponad 200. Niektóre z nich są bardzo ciężkie, w sposób znaczny ograniczające samodzielność lub nawet prowadzące do śmierci.

Słabość mężczyzn pokazała m.in. pandemia koronawirusa. Naukowcy szacują, że ryzyko zgonu z powodu Covid-19 jest ok. 1,7 raza wyższe w przypadku panów, mimo że chorobę częściej diagnozowano u kobiet. Tu też paniom sprzyjają hormony, bo kobiece estrogeny pozytywnie działają na układ sercowo-naczyniowy, chroniąc tym samym przed powikłaniami związanymi z zakażeniem SARS-CoV-2.

Psychicznie też nie jest najlepiej. Bo choć według danych np. na depresję częściej zapadają kobiety niż mężczyźni, to częściej na samobójstwo decydują się mężczyźni.

Wykształcone, ale niedocenione

Dobre zdrowie i długowieczność to dużo, ale nie wszystko. Ważna jest także możliwość rozwoju, życie zgodne z własnymi przekonaniami w otoczeniu bliskich osób i rodziny.

To też jednak w ostatnich latach się zmieniło. Coraz mniej par w dzisiejszych czasach decyduje się na tradycyjny model rodziny, w którym niepracująca kobieta jest na utrzymaniu męża. Z badania CBOS z końca 2020 r. wynika, że taki rodzaj związku wybiera 14 proc. Polaków. Niemal 60 proc. respondentów deklaruje, że chciałoby żyć w związku partnerskim, w którym obie strony pracują i równo dzielą się obowiązkami.

Ślub w tym układzie nie wydaje się niezbędny. Dane ze Spisu Powszechnego w 2021 r. pokazują dynamiczny – aż o 74 proc. – wzrost liczby osób żyjących w związkach niesformalizowanych.

– Bycie singlem jest dziś modne. W przeszłości kobiety potrzebowały mężczyzn, którzy dawali im wsparcie ekonomiczne. Dziś są już niezależne finansowo, więc nie muszą obniżać swoich życiowych oczekiwań w zamian za utrzymanie – mówi prof. Nęcki. – Tym bardziej że samodzielne wychowywanie dzieci nie jest już piętnowane, a dzieci kobiety raczej chcą mieć. Mogą je wychowywać same, bo niemal pewne jest, że sąd przyzna opiekę nad nimi matce – dodaje.

Tyle że dzieci rodzą się coraz później. Według statystyk pierwsze pojawia się około 27. roku życia. – Kolejność się zmieniła. Najpierw szkoła, dobra praca i stabilizacja, potem dopiero rodzina i dziecko – tłumaczy Nęcki.

Jego zdaniem młode kobiety nie chcą już dzielić swojego życia między kuchnią a dziecięcym pokojem. – Mają większe ambicje. Są pewne siebie, asertywne, znają swoją wartość. Ich moc wzmacnia przemysł kosmetyczny pomagający przedłużać młody wygląd. Kobiety dziś przecież są najwyżej w średnim wieku, nigdy starszym – mówi.

Jak dodaje naukowiec, proces wzmacniania kobiet rozpoczął się już za czasów PRL, kiedy poszły do pracy i to często w typowo męskich zawodach. – Ale prawdziwa emancypacja nastąpiła wraz z rozwojem ruchów feministycznych i walki o swoje prawa. Te organizacje są bardzo widoczne i przebijają się do powszechnej świadomości – przekonuje psycholog społeczny.

Pomaga także edukacja. Wykształcenie, skrupulatność i pracowitość pozwala paniom piąć się po szczeblach kariery. Czują też, że często jest to jedyna przepustka do lepszego życia.

Od 2001 r. liczba osób z wyższym wykształceniem niemal się potroiła – z 11,8 do 33,2 proc. w 2021 r. Statystyki pokazują, że w 2021 r. wśród osób po studiach w wieku 25–34 lata tylko około jednej trzeciej to mężczyźni (31,3 proc., w 2001 r. – 12,1 proc.). Kobiet w tej grupie jest ponad połowa (50,3 proc., w 2001 r. – 18 proc.). Co ważne, wskaźnik ten w grupie kobiet przewyższał średnią unijną, wynoszącą w tym okresie 46,8 proc. Mężczyźni natomiast wciąż są pod tym względem poniżej średniej dla krajów Unii Europejskiej (35,7 proc.).

„Doprowadziło to do zwiększenia luki w wykształceniu między kobietami a mężczyznami. Ta, liczona jako różnica odsetka mężczyzn i kobiet dla przedziału wiekowego 25-34 lata w 2021 r. wyniosła 19 pkt. proc., wyraźnie powyżej średniej w UE (11 pkt. proc.), podczas gdy w 2001 r. było to 5,9 pkt. proc. W 2021 r. wśród państw UE stawiało to nas na 6. miejscu (za Słowenią, Słowacją i państwami bałtyckimi)” – można przeczytać w opracowaniu zamieszczonym w serwisie Portal Statystyczny.

Panie jednak nie poprzestają na samej formalnej edukacji. W 2021 r. w różnego rodzaju szkoleniach uczestniczyło 5,4 proc. polskiego społeczeństwa. Większość z tych osób to kobiety.

Lepsze wykształcenie nie zawsze jednak okazuje się przepustką do dobrej pracy i wysokich zarobków. Z uwagi na brak rąk do pracy na wysokie w stosunku do posiadanego wykształcenia zarobki mogą liczyć np. pracownicy sektora budowlanego, gdzie niezbędna jest siła fizyczna, przeważają więc tam mężczyźni. I choć na rynku działają już żeńskie ekipy budowlane, jest ich zdecydowanie mniej niż męskich.

Czytaj więcej

Roszkowski, Czarnek i podręcznik, który manipuluje przeszłością

Z drugiej strony istnieje szereg sektorów sfeminizowanych – zdrowotny, edukacyjny czy pomoc społeczna, w którym zarobki są wciąż jednymi z najniższych w kraju. Przykładowo początkująca nauczycielka od stycznia tego roku zarabia 3690 zł brutto. Szanse na podwyżki rosną wraz ze stażem pracy i kolejnymi stopniami awansu zawodowego – tyle że w przypadku kobiet jest on zwykle dłuższy niż u mężczyzn. Wydłużają go bowiem przerwy związane z urodzeniem dziecka.

Niższe zarobki mogą być związane z rodzajem wykształcenia. Mimo że obecnie większy odsetek kobiet niż mężczyzn ma wykształcenie wyższe, to wciąż jest ich mniej na kierunkach technicznych. Przykładowo, w 2021 r. kobiety stanowiły tylko 15 proc. studiujących informatykę na uczelniach publicznych. A to wpływa na statystyki średnich zarobków.

Problemem jest także różnica w zarobkach kobiet i mężczyzn zatrudnionych na takich samych stanowiskach, a także ograniczone możliwości awansu, czyli tzw. szklany sufit. Nie jest to tylko polska specyfika. Przykładowo w Niemczech w ubiegłym roku średnie wynagrodzenie kobiet za godzinę wynosiło 20,05 euro, a mężczyzn – 24,36. To oznacza, że kobiety zarabiają w Niemczech prawie o jedną piątą mniej niż ich koledzy.

U nas teoretycznie jest trochę lepiej. W 2020 r. luka płacowa w Polsce wyniosła 4,5 proc. przy średniej unijnej 13 proc. – wynika z danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Jedynie w czterech państwach jest mniejsza: Luksemburgu, Rumunii, Słowenii i Włoszech. „W Polsce luka płacowa w grupie wiekowej do 25 lat wyniosła 8,2 proc. w 2020. W grupie wiekowej 25-34 lata zmniejsza się do poziomu 7,2 proc., osiągając najwyższy poziom w grupie wiekowej 35-44 lata: 9,4 proc. W grupach wiekowych 45+ następuje gwałtowne zmniejszenie się luki płacowej do poziomu 5,5 proc. w grupie wiekowej 45-54 lata” – przekazało MRiPS.

W komunikacie tym nie dodano jednak, że w wielu krajach różnice w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn to skutek tego, że część z nich z uwagi na obowiązki macierzyńskie pracuje w niepełnym wymiarze godzin. U nas zatrudnienie na niepełny etat nie jest tak popularne.

Problemem, zwłaszcza dla wykształconych i ambitnych kobiet, jest sprawa awansu. Im wyższy szczebel w firmowej strukturze, tym mniej pań. W pierwszej połowie ubiegłego roku stanowiły nieco ponad jedną czwartą członków rad nadzorczych w największych spółkach warszawskiej giełdy tworzących indeks WIG20. To sporo poniżej średniej dla największych spółek w krajach Unii Europejskiej, która wynosiła prawie 32 proc.

„W Polsce nie brakuje kompetentnych kobiet, które mogą objąć stanowiska w zarządach i radach nadzorczych. Trzeba tylko zacząć zauważać kobiece talenty w firmach” – mówiła w grudniu w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Milena Olszewska-Miszuris, prezeska WM Advisory i współprzewodnicząca 30 proc. Club Poland, polskiego oddziału globalnej inicjatywy, której celem jest osiągnięcie co najmniej 30-proc. udziału kobiet we władzach spółek.

Unia Europejska zamierza to zmienić. Według zapisów unijnej dyrektywy w ciągu niespełna czterech lat, do lipca 2026 r., duże spółki giełdowe mają zwiększyć udział „niedostatecznie reprezentowanej płci” (z reguły są to kobiety) do 40 proc. w radach nadzorczych albo do 33 proc., uwzględniając również zarządy. Obecnie wymagania nowej dyrektywy spełniają dwa kraje UE – Francja i Islandia.

„Pozycja w hierarchii wpływa na poziom wynagrodzeń: mniej niż 8 proc. prezesów czołowych firm to kobiety. Niemniej jednak zawodem, w którym występują największe różnice w zarobkach godzinowych w UE, byli kierownicy: zarobki kobiet są o 23 proc. niższe niż w przypadku mężczyzn” – tłumaczy swoje decyzje Komisja Europejska.

– Coraz rzadziej się jednak na to godzą, bo współczesne kobiety potrafią o siebie walczyć. Myślę, że te nierówności na rynku pracy będą się z czasem zmniejszały – mówi prof. Nęcki.

Czytaj więcej

Polacy przegrywają walkę z alkoholizmem

Życiowe ambicje

Rosnąca liczba kobiet po studiach, rozwijających się i poszukujących coraz to nowych możliwości pracy i awansu, nie idzie w parze z zakładaniem rodziny i rodzeniem dzieci. I to nie dlatego, że zajęte karierą kobiety nie są tym zainteresowane. Ale raczej dlatego, że trudno im znaleźć odpowiedniego partnera, bo mężczyźni zostali daleko w tyle.

Z Narodowego Spisu Powszechnego przeprowadzonego w 2021 r. wynika, że 48,3 proc. populacji naszego kraju stanowili mężczyźni, a 51,7 proc. – kobiety. To oznacza, że na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet.

To średnia, bo przecież nie w każdej miejscowości proporcje są takie same. I tak odsetek kawalerów na wsi jest większy niż w miastach (34,5 proc. wobec 33,6 proc.), odmiennie niż panien (które stanowią 23,1 proc. kobiet na wsi oraz 25,6 proc. w miastach).

– Mężczyźni dziedziczą gospodarstwa po rodzicach i na nich pracują. Kobiety raczej uciekają do miasta i tam układają swoją przyszłość. Mężczyzna z widłami nie ma im zbyt wiele do zaoferowania – mówi prof. Nęcki. – Jesteśmy nowocześni, ale też głęboko w nas tkwi przekonanie, że odpowiedni partner powinien być starszy, wyższy i o nieco większym statusie społecznym. Wykształconym kobietom na stanowiskach trudno znaleźć takich kandydatów wśród wiejskich kawalerów. Stąd będą żyli raczej osobno, spotykając się od czasu do czasu w celach prokreacyjnych – podsumowuje.

Wy jesteście mocni, silni – my słaba płeć” – śpiewał w przedwojennym filmie „Piętro wyżej” przebrany za Mae West Eugeniusz Bodo. Ci, którzy oglądali ten film z 1937 r., z pewnością nie mieli wątpliwości, że piosenka traktuje o kobietach. Jak odbieramy te słowa dziś? – Dziś nie jest to już takie oczywiste, bo choć mężczyźni są co do zasady silniejsi fizycznie, to psychicznie nie wypadają najmocniej – mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak wskazuje, z roku na rok powiększa się przepaść między dwiema płciami. – Kobiety rozwijają się i awansują, mężczyźni albo stoją w miejscu, albo nawet się cofają, nie nadążając za coraz bardziej odbiegającymi od nich kobietami. Często nie rozumiejąc, co się takiego w ogóle stało – dodaje ekspert.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Grób Hubala w Inowłodzu? Hipoteza za hipotezą
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS