„Droga do Wszechświata. Podróż na skraj rzeczywistości”: Wieloświat i okolice

„Droga do Wszechświata” wydaje się godna zainteresowania, bo autor, teoretyk fizyki z Kalifornii, dywaguje o swej dziedzinie swobodnie i ze znawstwem.

Publikacja: 25.11.2022 17:00

„Droga do Wszechświata. Podróż na skraj rzeczywistości”, Michael Dine, tłum. Urszula i Mariusz Sewer

„Droga do Wszechświata. Podróż na skraj rzeczywistości”, Michael Dine, tłum. Urszula i Mariusz Seweryńscy, wyd. Prószyński

Foto: materiały prasowe

Teoretyk to jest facet, który bez dotykania aparatury mówi innym fizykom, co oznaczają wyniki eksperymentów i jakie pola otwierają, musi więc mieć orientację. Wplata ponadto w swe opowieści osobiste kontakty z naukowcami z pierwszej ligi.

Czytaj więcej

Ruski porządek

Jak w mało której książce ukazano tu wyraźnie powiązanie fizyki cząstek z początkami Wszechświata, zaraz więc biorą się za bary ogólna teoria względności z teorią kwantową. Nad pogodzeniem ich pracują zastępy naukowców; Dine relacjonuje ich postępy i stwierdza, że do unifikacji jeszcze daleko. Gdy rozważa kandydatów na cząstki ciemnej materii, WIMP-y i aksiony, zastanawia się od razu, jak je wykryć – nie mogą przecież nie reagować z niczym. Siłą rzeczy więcej u Dine’a opisów ciekawych pomysłów niż planowanych doświadczeń, nic nie jest przesądzone, każdy może mieć rację.

Czytaj więcej

Macki mają wielkie oczy

Ku memu zaskoczeniu Dine jest zwolennikiem teorii strun, na której inni nie zostawiają suchej nitki. Może wynika to stąd, że sam nad nią pracował. Dine nie boi się rozważać, co było przed Wielkim Wybuchem, i przywołuje koncepcję wieloświata, czyli skupiska wszechświatów wszelkiej maści, z których nasz chyba się udał, a co z innymi, nie wiadomo. Martwi go, że jeżeli Wszechświat nadal się rozszerza, jak ustalono nie tak dawno, to jego koniec przypomina cmentarzysko: tylko ciemność i pustka. Ale to dopiero za kilkadziesiąt miliardów lat.

Walorem książki Dine’a jest fakt, że daje się czytać bez wielkich trudności, aczkolwiek zapewnienia, że przed lekturą nie trzeba wiedzieć nic, wydają mi się przesadzone.

Teoretyk to jest facet, który bez dotykania aparatury mówi innym fizykom, co oznaczają wyniki eksperymentów i jakie pola otwierają, musi więc mieć orientację. Wplata ponadto w swe opowieści osobiste kontakty z naukowcami z pierwszej ligi.

Jak w mało której książce ukazano tu wyraźnie powiązanie fizyki cząstek z początkami Wszechświata, zaraz więc biorą się za bary ogólna teoria względności z teorią kwantową. Nad pogodzeniem ich pracują zastępy naukowców; Dine relacjonuje ich postępy i stwierdza, że do unifikacji jeszcze daleko. Gdy rozważa kandydatów na cząstki ciemnej materii, WIMP-y i aksiony, zastanawia się od razu, jak je wykryć – nie mogą przecież nie reagować z niczym. Siłą rzeczy więcej u Dine’a opisów ciekawych pomysłów niż planowanych doświadczeń, nic nie jest przesądzone, każdy może mieć rację.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi