Górniak, urodzony w 1996 r., podejmuje twórcze ryzyko i śmiało wkracza w przestrzeń modnej w Polsce prozy, która zdążyła się już zdegenerować, brnąc w jałową i nietwórczą nostalgię. Autor o raczej awangardowej proweniencji wydał książkę pokoleniową, ale jednak wyjątkową. Bo jedno opowiadanie „Normik”, chyba najdłuższe w tym krótkim (za krótkim!) zbiorku, zawiera więcej żywych obserwacji psychologicznych niż większość najntisowych opowiastek, które mnożą się na rynku wydawniczym.
Czytaj więcej
Mój stosunek do poezji Jacka Podsiadły jest już na wstępie podejrzany, z tego względu, że pochodzimy z tego samego miasta. Ostrowiec Świętokrzyski w jego wierszach to dość markotne miejsce, które świeci raczej tym negatywnym światłem, w szczególności tragicznych historii jego żydowskich mieszkańców. Natomiast w wersji mniej ponurej pojawia się ten nasz Ostrowiec o tyle, o ile jest tłem dla wspomnień autora z dzieciństwa, choć też nie brakuje w nich dojmującego poczucia obcości i wyizolowania.
Przede wszystkim u Górniaka nie czuć tej zamaskowanej pogardy pod wygładzonymi zdaniami, tego cmokania nad sobą, że autorce/autorowi się udało. Warto było cierpieć w pokoiku z fototapetą, bo to, co trzymacie państwo w rękach, jest tego owocem. Iście bazarowa witalność debiutu Mateusza Górniaka to świeży punkt wyjścia do rozmowy o odrębności tej publikacji, bo ileż można eksplorować jak bardzo społeczeństwo jest niemiłe, wgapiać się melancholijnie w kasetę wideo albo opisywać brudne miasta i udawać, że to współczucie. Górniak czuje to wyczerpanie, dlatego wciąga nas w opowieść z innego ujęcia. „Do domu został dobudowany kurnik. Często o nim myślę. I o babci, która kijkiem prowadzała kury. Potem kury zniknęły i kurnik został zaaranżowany na przestronną budę dla psa. Spędzałem tam dużo czasu, podczas gdy pies leżał w domu, na kanapie przed telewizorem” – przedstawia się autor i perspektywa, którą proponuje, jest ożywcza, również pod kątem formalnym.
„Trash Story” nie degeneruje się w kolejną pluszową opowieść ufundowaną na tkliwej retromanii. W ogóle mam wrażenie, że autor i jego pisanie to są antypody tego całego rozczulania się i przechadzania po transformacyjnym śmietniku, na którym leżą zabawy na trzepaku, zwierzątka tamagotchi, kulki tiki-tiki oraz gra we flirt. Aczkolwiek Górniak ma ten cały sztafaż w małym paluszku. Bo taka jest proza ostatnich lat – najczęściej wypadkowa kilku rekwizytów z okresu transformacji i papierowe postaci, które określa fryzura, ubiór raz dwie cechy charakteru.
Czytaj więcej
Biografia Paula Celana jest szczególnie ciekawa tam, gdzie autorka pokazuje, jak pisanie przenika się z życiem.