A gdybym znów, jak miesiąc temu, zaprosił państwa w Dolomity? Włosi nie mają wątpliwości i dla nich to Górna Adyga, wszak to górny bieg Adygi, rzeki niewielkiej, coś jak nasz San czy Noteć, ale winiarsko ważnej. Dla Austriaków to po prostu Südtirol, południowa część Tyrolu. Historycznych sporów nie będziemy rozstrzygać, zajmijmy się tym, co tam najważniejsze, i wcale nie są to narty.
Czytaj więcej
Ledwie człowiek zaakceptował, że prócz win czerwonych i białych są jeszcze różowe i pomarańczowe, to teraz każą mu pamiętać, że są także zielone.
A jeśli dodam, że będzie niedrogo? Bo o ile owe najsłynniejsze włoskie wina potrafią kosztować po kilkaset euro, to dziś nie zapłacimy więcej niż sto złotych. Więc jak, dadzą się państwo przekonać? Zapraszam do uroczego zamku Tiefenbrunnerów, piątego już pokolenia winiarzy rezydujących 30 kilometrów od Bolzano. Jeśli nawet nie wiedzieliby państwo, skąd pochodzą ich wina, to daję słowo, poznalibyście różnicę – wiem, bo wypróbowałem to na znajomych z winem w żaden sposób niezwiązanych.
Jeśli nawet nie wiedzieliby państwo, skąd pochodzą ich wina, to daję słowo, poznalibyście różnicę – wiem, bo wypróbowałem to na znajomych z winem w żaden sposób niezwiązanych.
Najpierw uwaga – chardonnay to najpopularniejsza dziś odmiana na świecie i jeśli kojarzą ją państwo z popularnymi wydaniami z Chile czy Argentyny albo z luksusowymi chablis, to porzućcie owe wspomnienia. Tu bowiem mamy wina świeże, pełne owoców, ale również – i to była zgodna uwaga moich gości – niespodziewanych nut. Skąd w winie słonawy posmak, pytali, degustując Merusa 2020 czy Turmhof 2020? Ano mineralność, znak rozpoznawczy Tiefenbrunerów, pochodzi z kamienistych, alpejskich siedlisk i czasem przybiera też taki posmak.