Łyżwiarstwo figurowe, dyscyplina nie do końca wymierna, zależna od sędziów jak żadna inna, ze swej istoty prowokuje do dyskusji. Można różnie oceniać występy – mierząc je wyżej skalą doznań artystycznych lub wartością techniczną, spierając się nie tylko o walory programu, pomysły choreografów, ale także o właściwy dobór muzyki i projekty kostiumów.
Były czasy, gdy dyskutowano przede wszystkim o sprawach zasadniczych – o niesłychanej precyzji i długowieczności radzieckiej pary sportowej Ludmiła Biełousowa i Oleg Protopopow, o zjawiskowym i łamiącym sztywność reguł wykonaniu „Bolera" Ravela przez parę angielskich tancerzy Jayne Torvill i Christopher Dean, o pierwszych wykonawcach skoków potrójnych i poczwórnych, o zachowaniu równowagi między artyzmem i techniką, o tym co jest źródłem postępu w dyscyplinie.
Popularność łyżwiarstwa długo sięgała wyżyn, wskaźniki olimpijskiej oglądalności w USA, Kanadzie, Europie zachodniej, Rosji i w wielkich krajach Azji szybowały w niebo. Zmiana następowała powoli, raczej niezauważona, choć były powody, żeby zacząć się niepokoić. Pierwszy z nich dała znana historia rywalizacji Tonyi Harding i Nancy Kerrigan.
Zbudowała zupełnie inne napięcie wokół łyżwiarstwa. Była chyba największą (na pewno najgłośniejszą) sportową historią 1994 roku, której rozgłos dorównywał sprawie oskarżenia i aresztowania O.J. Simpsona za morderstwo byłej żony i jej nowego partnera. Nie tylko kibice pamiętają, że Nancy Kerrigan, amerykańska gwiazda, „lodowa księżniczka", została uderzona teleskopową pałką w kolano po treningu na mistrzostwach USA w styczniu 1994 roku. Sprawca zbiegł.
Uraz wyeliminował Nancy z rywalizacji, tytuł zdobyła Harding znana wcześniej z faktu, że jako pierwsza Amerykanka wykonała podczas zawodów potrójnego axla. Pięć dni po napadzie do oddziału telewizji CBS przyszedł donos, w którym napisano, że za atakiem na Nancy stoi Jeff Gillooly – były mąż Tonyi Harding.