Novak Djoković. Natchniony arogant

Australijska saga serbskiego mistrza rakiety to nie przypadek, tylko logiczna konsekwencja wieloletnich poszukiwań przez tenisistę coraz bardziej alternatywnych metod rozwoju ciała i ducha. Często w sprzeczności z rozumem, ale on po prostu taki jest.

Aktualizacja: 14.01.2022 15:23 Publikacja: 14.01.2022 10:00

Novak Djoković. Natchniony arogant

Foto: Getty Images, Julian Finney

Ta opowieść zaczęła się znacznie wcześniej niż 5 stycznia 2022 roku, gdy na lotnisku w Melbourne wylądował samolot z Djokoviciem na pokładzie. Ocierająca się chwilami o farsę dramatyczna akcja z udziałem tenisisty, jego rodziny i prawników, krzykliwej serbskiej emigracji, także mocno podzielonych w opiniach krytyków i zwolenników Serba, również antyszczepionkowców widzących w Novaku swego idola tak naprawdę miała początek wtedy, gdy Djoković odkrył, że można szukać nietypowych metod do osiągnięcia sukcesu w sporcie.

Kibice tenisa zapewne pamiętają, że dawno temu tenisista z Serbii miał od czasu do czasu problemy fizyczne, był cierpiącą duszą, wycofywał się z turniejów, tłumacząc się zapaleniem żołądka lub jelit, skurczami, zawrotami głowy, niewyraźnym widzeniem albo wyczerpaniem.

Zapewne nie udawał, choć zbierał niekiedy zgryźliwe komentarze od rywali mówiących, że zachowuje się jak chorowity uczeń, który miał przygotowaną długą listę medycznych wymówek w przypadku każdego surowego egzaminu.

To było w lipcu 2010 roku, gdy dr Igor Četojević przeprowadził podczas meczu Pucharu Davisa w Splicie prosty, choć niezbyt naukowy test. Poprosił Novaka, aby przyłożył kromkę chleba do brzucha i podniósł drugie ramię, które ktoś usiłował przesunąć, i porównał siłę własnego oporu z tym, jaki ręka stawia bez chleba na brzuchu i z chlebem. Różnica była duża. Chleb osłabiał rękę. Dzięki temu i podobnym eksperymentom Djoković przeszedł na dietę bezglutenową.

Na początku był gluten

Dr Igor Četojević to lekarz niebanalny. Specjalista od akupunktury, znawca tradycyjnej medycyny chińskiej z doświadczeniem szpitalnym w Pekinie i dyplomem z Indyjskiego Instytutu Magnetoterapii w New Delhi. Badał, jak promieniowanie geopatyczne i inne wpływa na zdrowie i samopoczucie oraz co można zrobić, aby zminimalizować jego negatywny wpływ. To także praktyk i trener w dziedzinie biologicznego sprzężenia zwrotnego. Tenis był mu obojętny.

Oglądał Australian Open 2010 z przyjacielem ceniącym ten sport, trafili na mecz Novaka, który w upale okrutnie męczył się z Francuzem Jo-Wilfriedem Tsongą. Komentator powtarzał wciąż uwagi o astmie Serba, dr Četojević z lekarskiego nawyku popatrzył uważniej na kort i orzekł, że problemy Novaka nie mają nic wspólnego z astmą. Poproszony o pomoc zgodził się zbadać tenisistę. Podłączył go do stosownego urządzenia, zmierzył poziom stresu, toksyn, zbadał fale mózgowe i skłonność do alergii.

Wyszło, że Novak ma mocne uczulenie na produkty z glutenem. Syn pary prowadzącej pizzerię jadł od dzieciństwa produkty z pszenicy, nie tylko pizze, ale też chleb, makarony i naleśniki. Za radą Četojevicia zamienił to wszystko na batony owocowe, bezglutenowe płatki zbożowe ze świeżymi jagodami i orzechami oraz herbatę ziołową. Doktor zaproponował też odrzucenie cukru i mięsa, dbałość o sen oraz techniki oddechowe ułatwiające relaksację.

Skuteczność tej zmiany była widoczna niemal od razu. Poprawa wytrzymałości i odporności Novaka stała się bazą seryjnych zwycięstw. Dr Četojević nie jeździł długo z tenisistą na turnieje, zakończyli formalną współpracę po tym, gdy Serb wygrał Wimbledon w 2011 roku, ale ziarno zostało zasiane i z mocą wykiełkowało. Zrewitalizowany Djoković nie tylko wzmocnił się w nadzwyczajny sposób, ale chętnie zaczął o tym mówić, promując dietę bezglutenową i pokazując na osobistym przykładzie związane z nią korzyści.

Doświadczenie zdobyte dzięki wiedzy doktora Četojevicia było inspiracją do kolejnych poszukiwań Novaka. Wkrótce spotkał kolejnego doktora, Žarko Ilicia z Belgradu, który także zyskał jego zaufanie. Ilić potrafił wzbudzić w Novaku zainteresowanie starą japońską teorią zwaną reiki. To pojęcie oznacza metodę uzdrawiania za pomocą energii życiowej przenikającej wszechświat. Oczywiście nie jest łatwo udowodnić, że energia duchowa reiki istnieje, ale przynajmniej w założeniach niesie w sobie wiele pozytywów, ponieważ twórca metody Mikao Usui zalecał, by sztukę wykorzystania tej energii zacząć od codziennego przestrzegania pięciu zasad: nie martw się, nie złość się, bądź wdzięczny, pracuj uczciwie i bądź miły dla innych.

Dr Ilić, wykształcony farmaceuta, wcielający swe uzdrowieńcze idee („Choroba współczesności jest przede wszystkim chorobą ducha, a nie ciała i umysłu") także poprzez muzykę (promował szczególnie bałkańskie rytmy jako piosenkarz o pseudonimie Damar), stał się zatem kolejnym mentorem tenisisty, dając mu przekonanie, że rozwój duchowy to podstawa każdego działania.

Czytaj więcej

Ukraina, archipelag Euro

Miłość i pokój

Ale nie brakowało też dowodów, że za sukcesami Djokovicia stoją nie tylko właściwa dieta, dbałość o rozwój wewnętrzny oraz częste medytacje, lecz także długoletnia solidna praca ze znakomitym trenerem Marianem Vajdą. Słowak, najwierniejszy z wiernych pomocników Serba, przez lata godził duchowe poszukiwania Novaka z mozołem koniecznego wysiłku na korcie. Byli razem od 2006 roku, osiągnęli wspólnie niemal wszystkie sukcesy. Słowak potrafił także godzić się na chwilową degradację do roli trenera wspomagającego, gdy w ekipie pojawiali się inni mentorzy, jak Wojciech Fibak lub Boris Becker.

Sporo się zmieniło, gdy w orbicie Djokovicia znalazł się Pepe Imaz, czyli 43-letni José Imaz Ruiz. Był kiedyś tenisistą zawodowym, trudno powiedzieć, że spełnionym, skoro w rankingu ATP klasyfikowano go najwyżej na 146. pozycji. Przez osiem lat kariery zagrał dwa wielkoszlemowe mecze w Paryżu, wygrał dwa deblowe challengery i zarobił w sumie 90 tys. dolarów brutto.

Ruiz został następnie trenerem tenisowym, w końcu założył akademię w Marbelli, tam opracował i rozpowszechnił własną metodę treningu tenisowego ściśle powiązaną z rozwojem osobistym. Nazwał ją filozofią Amor y Paz (Miłość i pokój). W opisie autor podaje stwierdzenia w rodzaju: „Ludzie mają nieskończone możliwości i umiejętności, problem polega na tym, że ograniczają nas nasze umysły. Telepatia, telekineza i wiele innych rzeczy są możliwe. Problem w tym, że nigdy nie udało się nam rozwinąć tych umiejętności, wręcz przeciwnie, wmówiono nam, że to niemożliwe".

W dużym uproszczeniu – kluczem do usunięcia ograniczeń, w tym także do osiągnięcia sukcesów na korcie była, wedle Imaza, miłość. Chodziło o uczucie bardziej ogólne, w którym istotą sprawy jest głęboki szacunek do drugiego człowieka. Rodziło to, wedle hiszpańskiego mentora, konieczność przedefiniowania sensu sportu: należy dać zdecydowany priorytet swemu człowieczeństwu, dopiero potem być osobą rywalizującą na korcie.

Imaz zjawił się w rodzinie Djokoviciów w 2013 roku. Leczył depresję młodszego brata Novaka – Marko. Powodzenie terapii zbliżyło go do całej rodziny, stał się kolejnym duchowym przewodnikiem sławnego tenisisty, który zaczął coraz częściej mówić publicznie o filozofii Amor y Paz, łączonej z medytacjami, uściskami ludzi, obejmowaniem drzew i innymi formami przekazywania dobrych uczuć otoczeniu.

Od maja 2016 roku, czyli zwycięstwa Djokovicia w Roland Garros, Imaz był stałym gościem na miejscach zarezerwowanych podczas turniejów dla członków ekipy tenisisty. Wpływ hiszpańskiego trenera-terapeuty w sensie sportowym nie przyniósł jednak powodzenia – kariera Serba nagle zwolniła, by nie rzec, że się załamała.

Obowiązki głównego konsultanta sportowego i mentora przejął wtedy Boris Becker, ale w grudniu 2016 roku i on zakończył trzyletnią współpracę z Novakiem, nie kryjąc się z opinią, że współpraca z hiszpańskim „guru" jest dla niego za trudna, że wpływ Imaza na mistrza rakiety niekiedy stoi w wyraźniej sprzeczności z istotą treningu wyczynowego w tenisie, że Novak, miłując ludzkość, stracił zainteresowanie grą.

Pracę z Serbem wkrótce zakończył także Vajda zmęczony kilkunastoletnim życiem z dala od domu. Odeszli inni sprawdzeni przez lata ludzie: trener przygotowania fizycznego Gebhard Phil Gritsch oraz fizjoterapeuta Milan Amanović.

Novak szukał dalej – znalazł nowych mentorów sportowych w osobach Andre Agassiego, a także sąsiada z Monte Carlo Radka Stepanka. Ale po niespełna roku, wiosną 2018 roku, ich też zwolnił. Obaj z początku niewiele mówili o przyczynach rozstania, tylko między wierszami można było wyczytać, że znów poszło o różnice poglądów w sprawach fundamentalnych. Agassi opowiedział potem znacznie więcej.

Mówił, że czuł mur, gdy proponował Serbowi zmianę treningów, gdy miał nowe pomysły na poprawę formy. Novak nie chciał też, z racji narastających w nim przekonań o ograniczeniach medycyny konwencjonalnej, zoperować kontuzjowanego łokcia, który dokuczał mu już w 2016 roku.

– Poznałem go, gdy od dawna nosił na tym łokciu plastry i miał duże problemy. Uznał jednak, że uraz zagoi się naturalnie, bez ingerencji chirurgów. Nie możesz kogoś zmusić do podjęcia decyzji w kwestii jego ciała, musisz zrozumieć wahania, ale kiedy zobaczyłem wyniki rezonansu magnetycznego, powiedziałem jasno: konieczna jest natychmiastowa operacja, ponieważ może zakończyć problem raz na zawsze – ujawnił Agassi parę miesięcy po rozstaniu.

Trzeba było czasu, by w końcu sam Novak zgodził się z bólem serca na zabieg operacyjny (udany), przy okazji po raz pierwszy przyznając publicznie, jak wielkim jest wrogiem zastrzyków i wszelkiej innej ingerencji w ciało. Agassi ze Stepankiem zdołali zrobić tylko tyle, że przemodelowali serwis Serba tak, by zachowując skuteczność, nie sprawiał bólu w stawie. Innych sukcesów nie odnieśli, zwłaszcza wtedy, gdy zaproponowali bardziej kaloryczną dietę, lekkie przybranie na wadze i więcej ćwiczeń siłowych mogących przynieść korzyści w późniejszych etapach kariery.

Dotarli do punktu, w którym zgody nie było. – Jeśli nie jesteś częścią rozwiązania problemu, sam stajesz się problemem. Cóż z tego, że tak się o niego troszczyłem, że nie mogłem tak po prostu tylko patrzeć, jak samodzielnie przechodzi przez coś, w czym mogłem mu pomóc. Jednak decyzje musiały być jego. Jest takim typem faceta: potrzebuje pełnej kontroli nad własnym działaniem – mówił Agassi parę miesięcy po rozstaniu i tę definicję powtarzali potem inni.

Bywało, że w decyzjach Djokovicia górę brały jednak argumenty przyziemne. Po rozstaniu z Agassim wrócił do współpracy z Vajdą. Słowacki trener postawił sprawę jasno: podejmie się obowiązków, gdy Novak przestanie współpracować z „duchowym guru" Pepe Imazem, bo ta współpraca go rozprasza.

Najpierw porozmawiali w cztery oczy, potem Vajda ułożył plan i zasady działania w kolejnych miesiącach. – Byliśmy wszyscy w Barcelonie, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że nie lubię, jak ludzie spoza zespołu wywierają na niego wpływ, jak to było wcześniej. Tenis nie może opierać się na filozofii. Jest to sport, w którym człowiek występuje przeciw drugiemu człowiekowi. Jeśli chcesz być najlepszy, musisz robić powtórzenia na treningach, rywalizować i być silny psychicznie. Kiedy widzisz przeciwnika, musisz skupić się na tym, gdzie uderzyć piłkę, a nie myśleć o Buddzie – tak Słowak wyłożył swe racje. I, dla niektórych może trochę niespodziewanie, znalazł posłuch u uduchowionej gwiazdy tenisa.

Tenis wrócił w życiu Novaka na swoje miejsce, ale potrzeba rozwoju duchowego nadal kazała serbskiemu mistrzowi poszukiwać alternatywnej prawdy o świecie, co powodowało i powoduje coraz bardziej gwałtowne zderzenia z tymi, którzy wolą obiektywną, sprawdzoną wiedzę naukową. Djoković jest antyszczepionkowcem, ale nie tylko.

Czytaj więcej

100 lat polskiego tenisa

Myśl zmienia wodę

Ostatnimi czasy promuje intensywnie, głównie w internecie, poglądy Chervina Jefarieha, byłego doradcy na amerykańskim rynku nieruchomości, który stworzył firmę sprzedającą suplementy diety bez certyfikatów American Food & Drug Administration (FDA). Zaletą tych mikstur, olejków i wyciągów mają być niezwykłe możliwości stymulacji ducha i ciała. Nawet wzrostu nowych komórek mózgowych. Cena: od 50 dolarów za fiolkę w górę.

Jefarieh, opisany przez dziennikarza „Guardiana" jako ten, „...który akceptuje wszystkie główne karty kredytowe i wygląda, jakby mógł pachnieć piżmem, pieśnią wielorybów i skoncentrowaną ludzką mocą, gdy stoi nieco za blisko w windzie...", znalazł też sposób, by Djoković z przekonaniem twierdził, iż możliwa jest przemiana toksycznych pokarmów w zdrowe za pomocą siły modlitwy, mocy wdzięczności i przemian energetycznych, że molekuły w wodzie mogą reagować na emocje i wypowiedziane słowa, co także może czynić toksyczną wodę zdatną do picia. Te opinie to echo pseudonaukowych odkryć pewnego japońskiego szarlatana, dawno temu zdemaskowanego przez naukę.

W czasach koronawirusa poglądy Novaka, przekazywane w sieci milionom osób, stały się niebezpieczne. Nie widać też, by do tenisisty docierały słowa, że jest odpowiedzialny za wiele zachorowań w związku z organizacją bez zabezpieczeń Adria Tour, czyli cyklu turniejów na Bałkanach mających latem 2020 roku wypełnić lukę po odwołanych turniejach ATP, rozpoczętego od beztroskiej zabawy uczestników w Lafayette Cuisine Cabaret Club w Belgradzie.

Nie uczy go przechorowanie Covid-19 przez niego i rodzinę. Gdy tylko testy wykazały, że wirusa się pozbył, pojechał z żoną Jeleną do Sarajewa, by odwiedzić park archeologiczny Bośniacka Piramida Słońca założony przez Semira Osmanagicia, kolejną postać z pocztu zadziwiających pseudonaukowców, tworzących ad hoc teorie mające moc ratowania świata.

Osmanagić to doktor nauk społecznych, osiadły w Teksasie bośniacki biznesmen oraz pisarz, od 2005 roku promujący bośniackie piramidy koło miejscowości Visoko w centralnej części kraju jako najstarsze z postawionych na ziemi przez człowieka. „Piramidy" to wedle nauki zwykłe naturalne wzgórza, ale wedle Semira to miejsce mocy, także takiej, która uzdrawia chorych na Covid-19.

Święty Nole

Dla Djokovicia Bośniackie Piramidy to kolejny raj na ziemi, w którym doświadczył podobnych wrażeń jak na górze Rtanj w Górach Wschodnioserbskich. Rtanj jest z kolei nazywany serbską piramidą. Legendę tego miejsca zbudował meteoryt, który spadł na masyw w XIX wieku, wejście na nią ma przyspieszać gojenie się ran, co ponoć odkryto już w czasach wielkości Rzymu. W grudniu 2012 roku na górę weszło i zeszło sporo ludzi z racji przewidywanego końca świata.

Takie i podobne postrzeganie rzeczywistości przez Djokovicia, choć stoi w sprzeczności z logiką naukową i faktami, nie budzi przesadnych oporów rodaków tenisisty. Kilkanaście miesięcy temu rządowy epidemiolog dr Predrag Kon grzecznie próbował nakłonić mistrza rakiety do ograniczenia wypowiedzi na temat pandemii koronawirusa i odejścia od „tworzenia błędnych koncepcji leczenia". Dziś, jak informują dziennikarze niemieccy z „Der Spiegel" i australijscy z „The Age", ktoś w obronie wizy wjazdowej do Australii dla Djokovicia potrafił z godziny na godzinę zmienić w serbskim oficjalnym rejestrze koronawirusowych certyfikatów kod QR ze statusu negatywny na pozytywny, co w każdym systemie prawnym jest przestępstwem.

Serbia widzi w swoim Nole, jak zdrobniale nazywają Novaka rodacy, niekwestionowany ideał, bo oprócz mocnej identyfikacji ze swym zwycięzcą rodacy dostrzegają, że tenisista potrafi być szczodry, pomagając ofiarom powodzi na Bałkanach, wspierając serbskie myślenie o Kosowie, z racji miejsca urodzin ojca Srdjana i znacznej części rodziny, jest też hojnym darczyńcą dla Serbskiego Kościoła Prawosławnego i potrzebujących dzieci.

Nikomu w ojczyźnie tenisisty nie przychodzi do głowy krytyka tak wybitnego sportowca, choć nie tylko w kwestii pandemii oraz fałszywych teorii medycznych i fizycznych najlepszy tenisista świata nie chce lub nie potrafi szanować nauki i obiektywnej prawdy. Nie chce też uznać, że bycie podziwianym przez miliony liderem popularnego sportu niesie ze sobą także większą odpowiedzialność.

Nie psuje jego kultu bohatera w ojczyźnie fakt, że od dawna mieszka w Monte Carlo i tam nie płaci podatków, że reszcie świata jednak często przeszkadza jego niespójność myślenia i działania. Niefrasobliwe traktując Covid-19, powoduje zagrożenie dla innych, często mówi o zrozumieniu bliźniego, lecz potrafi być wzorcowym egoistą. Zrezygnował w Tokio z gry o olimpijski medal w mikście z rodaczką Niną Stojanović, co dla partnerki było jedyną w życiu, straconą przez kaprys Novaka, szansą zdobycia krążka igrzysk. Domaga się poklasku, akceptacji i zrozumienia, ale nie chce zrozumieć, że podstawą takich uczuć jest szczerość i wiarygodność.

Czy konflikt w Australii coś zmieni w postawie Djokovicia, czy przekona go do tego, by zrewidował dziwaczne poglądy, przyjął szczepionkę i zmniejszył dość widoczną arogancję wobec świata zwykłych reguł i sprawdzonej nauki?

Na to liczyć chyba nie można. Słowa ojca tenisisty, Srdjana Djokovica, który powiedział w Melbourne, że kiedyś ukrzyżowany został Jezus, dziś krzyżuje się jego syna, wskazują, że granic absurdu właściwie już nie ma.

Czytaj więcej

Tenisowy Masters. Gdzie wkraczają Hurkacz i Świątek

Ta opowieść zaczęła się znacznie wcześniej niż 5 stycznia 2022 roku, gdy na lotnisku w Melbourne wylądował samolot z Djokoviciem na pokładzie. Ocierająca się chwilami o farsę dramatyczna akcja z udziałem tenisisty, jego rodziny i prawników, krzykliwej serbskiej emigracji, także mocno podzielonych w opiniach krytyków i zwolenników Serba, również antyszczepionkowców widzących w Novaku swego idola tak naprawdę miała początek wtedy, gdy Djoković odkrył, że można szukać nietypowych metod do osiągnięcia sukcesu w sporcie.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS