"Rzeczpospolita": Czy ten czas – pandemia Covid-19 – jest szczególnym momentem dla Kościoła w Europie?
Tak, to szczególny, a zarazem bardzo trudny czas dla Kościoła w Europie. W niektórych krajach kościoły są zamknięte, na przykład w Belgii i Francji. Wielu ludzi też po prostu się boi, wiele osób zostaje w domu, nie ma odwagi przyjść do kościoła, zwłaszcza osoby starsze. Ten czas pokazał, że chrześcijaństwo nie może opierać się wyłącznie na kulturze. Bo dziś to właśnie „chrześcijanie kulturowi" odchodzą od Kościoła i uważają, że mogą się bez tego obejść. I pewnie już nie wrócą.
W całej Europie w czasie kolejnych fal pandemii widzieliśmy protesty związane z niezgodą na zamykanie świątyń i ograniczaniem liturgii. Czas pandemii to także test dla roli Kościoła w europejskich społeczeństwach?
W tym trudnym czasie najważniejsze jest to, że Kościół współczuje. Ludzie czują, że jesteśmy po stronie ofiar pandemii i ich rodzin, że Kościół głosi przesłanie zbawienia i życia po śmierci, mówi o zmartwychwstaniu Chrystusa. To przesłanie, które może nadać sens ludziom w kryzysie. Dziś też wiele osób ma problemy natury psychologicznej. Czują się oderwani od swojej normalnej rzeczywistości, odizolowani, a sens życia jest właśnie tym, czego szukają. My, katolicy, możemy powiedzieć, że znamy sens życia, możemy mówić „przekazujemy Ci tę wiadomość!", możemy przekazywać wiadomość o Zmartwychwstaniu także tym, którzy zwątpili. Mam nadzieję, że zwłaszcza dziś w europejskich społeczeństwach możemy uczynić to przesłanie jaśniejszym.
A jednak w niektórych krajach świątynie wciąż są zamknięte, a przynajmniej możliwość sprawowania liturgii ograniczona: we Francji, w Wielkiej Brytanii, nawet we Włoszech czy w Niemczech. Papież Franciszek powtarza nieustannie, że powinniśmy iść na peryferie. Czy przypadkiem nie jest tak, że pandemia ostatecznie sprawia, że Europa staje się peryferiami Kościoła katolickiego?