Wzrost świadomości ekologicznej wśród konsumentów powoduje, że podmioty m.in. z branży beauty, odzieżowej czy spożywczej coraz zuchwalej sięgają po argumenty związane z ochroną środowiska, aby przyciągnąć do siebie klientów. Niejednokrotnie jednak dobrze sprzedające się hasła typu: „przyjazne dla środowiska”, „ekologiczne”, „zrównoważone” czy „neutralne dla klimatu”, nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Przejrzyste zasady co do praktyk definiowanych jako marketing pseudoekologiczny (tzw. greenwashing) wprowadza nowa unijna dyrektywa 2024/825, która w styczniu br. została przyjęta przez Parlament Europejski.
Greenwashing. Klient myśli, że wspiera środowisko
Zarówno w polskim, jak i unijnym ustawodawstwie próżno szukać definicji „greenwashingu”. Ogólnie rzecz ujmując, jest to zjawisko polegające na wywołaniu odczucia, że dany, wprowadzony na rynek produkt jest wytwarzany w sposób ekologiczny, zgodny z naturą, czy też mniej szkodzi środowisku. W konsekwencji, opierając się na informacjach przekazywanych przez producenta i nabywając taki produkt, klient może odczuwać mylne przekonanie, że jego wybór wywiera korzystny wpływ na środowisko. Zamiennie „greenwashing” bywa nazywany również „zielonym kłamstwem”, „ekologiczną ściemą” czy „zielonym mydleniem oczu”.
Powyższe nieuczciwe praktyki mają ograniczyć przepisy dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2024/825 z 28 lutego 2024 r. w sprawie zmiany dyrektyw 2005/29/WE i 2011/83/UE w odniesieniu do wzmocnienia pozycji konsumentów w procesie transformacji ekologicznej poprzez lepszą ochronę przed nieuczciwymi praktykami oraz lepsze informowanie.
Czytaj więcej:
Dyrektywa stanowi odpowiedź na problemy konsumentów na rynku unijnym. Badanie Komisji Europejskiej przeprowadzone w 2020 r. pokazało bowiem, że aż 53,3 proc. zbadanych twierdzeń dotyczących ekologiczności w Unii Europejskiej uznano za niejasne, wprowadzające w błąd lub niewystarczająco uzasadnione, a 40 proc. – za całkowicie nieuzasadnione.