Od śmierci tego artysty minęło ponad 20 lat, a jego nazwisko ciągle pojawia się we wspomnieniach i wypowiedziach wybitnych reżyserów i aktorów odwołujących się do dokonań Krzysztofa Kieślowskiego. Stał się postacią wręcz pomnikową, choć kiedy był w pełni sił twórczych, miał tyle samo wielbicieli co krytyków. A światowy sukces przyszedł dopiero wtedy, gdy on znalazł się na granicy depresji.
To wszystko uświadamia czytelnikom Katarzyna Surmiak-Domańska, która dokonała innego zbliżenia na Krzysztofa Kieślowskiego niż ci, którzy pisali o nim dotąd. Ją interesował człowiek – pełen wyjątkowych zalet i empatii dla innych, ale też niewolny od wad i wówczas w pracy zmuszający niekiedy innych do nadludzkiego wysiłku.
Jednym z obszarów mało dotąd rozpoznanych było trudne powojenne dzieciństwo Kieślowskiego na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Katarzyna Surmiak-Domańska daje szczegółowy opis tego czasu, jak na rasową reporterkę przystało, korzystając z relacji wielu ludzi i z zachowanej korespondencji syna i rodziców.
Listy z sanatorium
Krzysztof i jego młodsza siostra Ewa wzrastali w cieniu zaawansowanej gruźlicy ojca, której nieuniknionym końcem musiała być śmierć. Rodzina osiadła na Dolnym Śląsku, bo w tamtejszych uzdrowiskach był najzdrowszy dla niego klimat. Zmieniali jednak często miejsce pobytu, bo ojciec usiłował funkcjonować w miarę normalnie, ale często tracił pracę i szukał kolejnej.
Dzieci chciano uchronić przed gruźlicą, więc były nieustannie wysyłane do sanatoriów. „Jedzenie tu jest bardzo dobre. Nauczyłem się dużo piosenek nowych. Kupiłem sobie laskę. Arytmetyki nie mogę się uczyć bo wypożyczyłem książki z biblioteki i czytam je" – pisał w marcu 1949 r. ośmioletni Krzyś do mamy podczas pierwszego wyjazdu, rozpoczynając trwający kilka lat czas takiej wymiany listów.