Z badania UCE Research i Syno Poland dla "Rzeczpospolitej" wynika, nieco ponad 43 proc. badanych ocenia swoje odczucia w tym zakresie w sposób zdecydowany, a niecałe 34 proc. wskazuje, że raczej tak jest. Wśród respondentów, którzy nie zauważają lub nie odczuwają spowolnienia wzrostu inflacji w głównej mierze znalazły się osoby w wieku 75-80 lat oraz 45-54 lat z wykształceniem średnim i wyższym, a także ze średnimi zarobkami na poziomie 7000-8999 zł lub takie osoby, które o zarobkach nie chcą w ogóle mówić. Ponadto zamieszkują miejscowości od 200 tyś. do 499 tyś. oraz od 50 tyś. do 99 tyś. mieszkańców.
Polacy czują ceny
Podawana przez GUS informacja o wyhamowaniu tempa wzrostu inflacji nie jest dla nich przekonywująca. Dodatkowo jak podkreślają eksperci konsumenci bardzo często mylnie postrzegają samą inflację lub w zły sposób ją definiują bądź nawet mocno ją przeszacowują. - Głównie zapamiętują to, co mocno wzrosło w ich otoczeniu i pod to podciągają całą resztę. Gdyby dzisiaj zapytać konsumentów, jaką faktycznie mają inflację w swoim koszyku zakupowym (szeroko pojętym, tj. od żywności, przez rachunki do zapłaty itd.) to w dużej większości mogliby wskazać poziom zbliżony do 30 proc., a nawet i lekko ponad taką wartość - mówi Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy Blix. Dodatkowo każdy Polak praktycznie inaczej odbiera wzrost/spadek inflacji.
Czytaj więcej
W czerwcu inflacja ponownie wyraźnie wyhamowała, ale ekonomiści wciąż nie mają przekonania, że znalazła się na ścieżce, uzasadniającej obniżkę stóp procentowych w tym roku.
- Przykładowy Kowalski co miesiąc wkłada do swojego koszyka w dużej części karmy dla zwierząt i warzywa, a Nowak tego nie robi (bo np. nie ma zwierząt i mało jada warzyw) i ten ich koszyk inflacyjny sporo się będzie od siebie różnił, bo warzywa i karmy to dwie kategorie, które w ostatnich miesiąc naprawdę mocno drożały - mówi ekspert. Stąd ich odczucia będą zupełnie różne, jednak wciąż będą polegały na stanie faktycznym, prawdzie, ale też na indywidualnych potrzebach.
Inflacja mocno boli
GUS podaje, że poziom inflacji kolejny miesiąc z rzędu spada, jednak Polacy nie bardzo to widzą w swoich portfelach. Problem tkwi w tym, że spora część społeczeństwa słysząc taki komunikat ma na myśli spadki cen, np. w sklepach. - Jednak idąc na zakup zderzają się nadal ze sporą drożyzną. I tutaj zaczyna się problem, bo w pierwszej kolejności należałoby wyjaśnić, że to z czym mamy obecnie do czynienia, to tylko spadek dynamiki wzrostu cen, a to nie jest to samo, co spadek cen. Stąd też sporo konsumentów może mówić bądź myśleć, że inflacja nie spada, a właściwie to nie spadają ceny - mówi Krzysztof Łuczak.