Odbudowa po powodzi uderzy w inne inwestycje?

Powódź zabiera wielu mieszkańcom południowo-zachodniej Polski dobytek życia. W skali regionalnej będzie mieć wielkie znaczenie, ale jej wpływ na całą polską gospodarkę nie powinien być znaczący – oceniają ekonomiści.

Aktualizacja: 19.09.2024 06:02 Publikacja: 19.09.2024 04:30

Zalane ulice w Kłodzku

Zalane ulice w Kłodzku

Foto: PAP/Dariusz Gdesz

– Bazując na historii, należałoby wysnuć wniosek, że powodzie to zjawiska o zakresie lokalnym z punktu widzenia gospodarki i nie oddziałują mocno na generalne trendy makroekonomiczne – ocenia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Marta Petka-Zagajewska, dyrektor biura analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego. Zaznacza jednak, że mamy do czynienia z bardzo bolesnym doświadczeniem, a dotknięte regiony będą potrzebować dużego wsparcia.

Foto: Paweł Krupecki

Powódź raczej nie podbije inflacji

Potencjalnie najszybszego przełożenia moglibyśmy szukać w procesach inflacyjnych. Pojawiają się doniesienia, że rzeczy najbardziej potrzebne na zalanych terenach gwałtownie drożeją. – Buty gumowe czy rękawice są dwa razy droższe, niż były przed powodzią. Producenci lub hurtownicy zaczynają korzystać z tej dramatycznej sytuacji – mówił we wtorek premier Donald Tusk i zażądał pilnej interwencji od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Wydaje się jednak, że zagrożenie podbicia inflacji przez powódź w skali całego kraju jest niewielkie. – To jest czasowe, ograniczone terytorialnie, a te rzeczy nie mają znaczącej wagi w koszyku inflacyjnym – ocenia Petka-Zagajewska z PKO BP.

Czytaj więcej

UE na pomoc zalanym. Ile Polska może dostać z unijnego Funduszu Solidarności

Marcin Luziński, ekonomista Santander Banku, dodaje: „wzrosty cen, o których media donoszą obecnie, mogą nie trafić do wskaźnika inflacji, chyba że inspektorzy spisowi GUS intensywnie pracują na zalanych terenach”. Zakłada natomiast wyższą presję na wzrost cen na terenach powodziowych. – Przejściowo spadnie liczba sklepów, utrudniony będzie transport, a popyt będzie odbijał – przewiduje.

Jakieś piętno powódź być może w krótkim okresie odciśnie też np. na poziomie produkcji przemysłowej. – Niemniej nie sądzę, aby dało się z danych precyzyjnie wyodrębnić, jaka część odczytu będzie odzwierciedlała te wydarzenia powodziowe – mówi Petka-Zagajewska. Marcin Luziński zauważa, że tereny, które zostały najbardziej dotknięte, w dużej mierze są skoncentrowane na usługach turystycznych, nie ma tam intensywnej działalności rolniczej i przemysłowej. – Zatem zakładam, że ujemny efekt na PKB może być niewielki – komentuje. Sporo zależy tu jednak od tego, jak powodzią zostanie dotknięty m.in. Wrocław.

Czytaj więcej

Powódź i straty liczone w miliardach. Czy budżet państwa to zniesie?

Zryw inwestycyjny? Spokojnie

– Wydatki na odbudowę będą stanowiły impuls dla gospodarki, szczególnie w budownictwie, ze względu na potrzebę szybkiej odbudowy lub remontu zniszczonej infrastruktury i kluczowych instytucji (szpitale, szkoły), a także zniszczonych budynków mieszkalnych, sprzętu czy też zasobów rolnych. To może w krótkim terminie wspierać PKB, ale też stanowić czynnik proinflacyjny – komentuje Agata Filipowicz-Rybicka, główny ekonomista i dyrektor działu analiz makroekonomicznych Alior Banku.

Z drugiej strony, Marta Petka-Zagajewska sugeruje, że wzrost inwestycji może się odbyć kosztem przekierowania środków z innych celów. – Zaplanowane były inne inwestycje, ale będzie potrzeba odbudowy. Patrząc z lotu ptaka, to nie zmieniłoby nam trendów, zmieniłyby się tylko priorytety – mówi.

Punktem zwrotnym mógłby być np. duży napływ dodatkowych funduszy unijnych. Na razie premier Tusk mówił o „dobrze ponad” 1,5 mld euro do podziału dla Polski i innych państw dotkniętych powodzią, acz sygnalizował próby zawalczenia o większe środki. – Te 1,5 mld euro to są kwoty pomijalne z punktu widzenia gospodarki – ocenia Petka-Zagajewska.

Poczekajmy z szacunkami

Ekonomiści zgodnie podkreślają natomiast, że jest jeszcze za wcześnie na twarde szacunki. – Skoro jeszcze nie policzyliśmy, co się tak naprawdę stało na skutek powodzi, to nie jesteśmy w stanie wyrokować, jakie będą tego konsekwencje – zauważa Petka-Zagajewska z PKO BP. – Zagrożenie jeszcze nie minęło – dodaje Filipowicz-Rybicka z Alior Banku.

Szacunki wskazują, że powódź w 1997 r. wywołała straty na poziomie około 2,4 proc. PKB (12,2 mld zł w ówczesnych cenach). Ta z 2010 r. była w tym zakresie mniej bolesna – spowodowała straty na poziomie 0,9 proc. PKB (12,8 mld zł). – Już obecnie możemy wstępnie postawić tezę, że skala potencjalnych skutków będzie mniejsza, w odniesieniu do PKB, niż w 1997 r. – mówi Filipowicz-Rybicka.

– Bazując na historii, należałoby wysnuć wniosek, że powodzie to zjawiska o zakresie lokalnym z punktu widzenia gospodarki i nie oddziałują mocno na generalne trendy makroekonomiczne – ocenia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Marta Petka-Zagajewska, dyrektor biura analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego. Zaznacza jednak, że mamy do czynienia z bardzo bolesnym doświadczeniem, a dotknięte regiony będą potrzebować dużego wsparcia.

Powódź raczej nie podbije inflacji

Pozostało 91% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska