Wszelkie zatem skojarzenia Czytelnika każące łączyć tytuł felietonu z pewnymi częściami ciała należy uznać za zbyt daleko idące, niczym nieuzasadnione i żywo dowodzące słuszności tezy, że skojarzenia to przekleństwo.
Umilkły echa zmagań sportowych na świecie, ale nie oznacza to bynajmniej, że w kraju Chopina, śniętych ryb w Odrze i złotoustego prezesa banku narodowego nie trwają igrzyska. Może nie sportowe, ale polityczne. W iście starorzymskim stylu obliczone na zapewnienie gawiedzi zajęcia. Czemu się dziwić, z zapewnianiem chleba nie poradzi sobie budżet państwa, a od czasu audytu w Orlenie trudniej nawet o obniżanie cen paliwa wyborczego.
Sędziowie stanęli w szranki
W zmaganiach tych nie uświadczymy jednak arbitrów, a jedynymi sędziami, którzy stanęli w szranki, są osoby, którym los (czytaj: prezydent) powierzył wymierzanie sprawiedliwości. I chciałoby się tutaj napisać, że mowa tu o prawdziwych sędziach, tyle że definicja owej prawdziwości jest w zależności od strony politycznego sporu tak różna jak pojmowanie praworządności.
Przyzwyczailiśmy się już do deprecjonowania statusu sędziego przydrożnymi banerami i medialną nagonką. Teraz nadszedł czas, w którym sędziowie sami stanęli w szranki.
W najśmielszych projekcjach nie wyobrażałem sobie jednak, jak zacietrzewienie, nienawiść, przekonanie o własnych racjach umieją doprowadzić do sprzeniewierzania się fundamentalnym wartościom sędziowskiej służby. Przypadki wyrywania sobie akt sprawy, odmowy orzekania z tym czy innym, nieszanowania takich, a nie innych orzeczeń już były. Były też przypadki publicznego lżenia przedstawicieli rządu lub opozycji epatowania politycznymi sympatiami.
Pod płaszczykiem walki o praworządność
Ostatnio wszakże do tych wszystkich sprzeniewierzeń dołączyło bezprawne wyłączanie członków składu orzekającego. To, że bez podstawy, to oczywiste, to, że z politycznego zacietrzewienia okrytego dla niepoznaki płaszczykiem walki o praworządność – także. W obliczu takiej erozji fundamentów można oczywiście tworzyć elaboraty, ale nieznośna skłonność Polaków do relewantności uczyni to pustym zbiorem liter.