Siadam do pisania felietonu, znając już wyniki wyborów samorządowych. Jest późny poniedziałkowy wieczór, głosowanie skończyło się wczoraj o 21:00. Poprzedni wieczór spędzałem, podglądając telewizyjne wieczory wyborcze oraz zerkając na stronę internetową Państwowej Komisji Wyborczej.
Lubię wiedzieć i być na bieżąco. Strona PKW coraz częściej zaspokaja moje potrzeby. Jestem w stanie znaleźć na niej dokładne dane dotyczące wyborów w każdej obwodowej komisji na terenie Rzeczypospolitej, ustalić, ile głosów dostał każdy z kandydatów. Jeśli interesuje mnie poziom wyborczej frekwencji (interesuje, a jakże), mam do dyspozycji informacje z godziny 12:00 i 17:00. Raj dla poszukujących danych.
Czytaj więcej
Od tej pierwszej nie da się uciec, myśląc o reformie tego drugiego.
W tym wszystkim znajduję jednak pewien paradoks: źródłem danych tak skutecznie prezentowanych przez moją ulubioną stronę jest papier.
Pakiecik dla pani, pakiecik dla pana
Cofnijmy się do samego aktu głosowania. O lokalizacji swojej obwodowej komisji wyborczej dowiaduję się zawsze z papierowego ogłoszenia, wywieszonego na tablicy ogłoszeń zamieszkiwanego budynku.