Joanna Parafianowicz: Samorząd bez empatii

Sprawa aplikantki z Wrocławia ukazała hipokryzję samorządu adwokackiego.

Publikacja: 27.03.2024 04:31

Joanna Parafianowicz: Samorząd bez empatii

Foto: Adobe Stock

Osoby wkraczające do adwokatury powinny wiedzieć, że wykonywanie tego zawodu jest jak stąpanie po cienkim lodzie. Każdego dnia stajemy w osi konfliktu, a po drugiej stronie sporu nierzadko jest państwo. Codziennie polemizujemy, odpieramy zarzuty i poszukujemy argumentów, by zgodnie z wolą ustawodawcy i, mam nadzieję, wewnętrzną busolą stawać po stronie słabszych. Adwokatura ma wielu wrogów: prawo, które w rękach polityków bywa narzędziem osiągania ich doraźnych celów, organy państwa, których przedstawicielami są równie nieudolni jak i nieponoszący indywidualnej odpowiedzialności za błędy urzędnicy, sędziów, których omyłki przychodzi nam wytykać w środkach zaskarżenia, czy prokuratorów, z których niezaangażowania w prowadzone sprawy niekiedy dworujemy.

 Problematyczna jest jednak sytuacja, gdy wrogiem członka samorządu staje się on sam. Co mam na myśli?

Czytaj więcej

Adwokatura odmówiła aplikantce. Jest błyskawiczna reakcja NRA

 Przed kilku dniami głośnym echem w mediach społecznościowych odbiła się historia aplikantki adwokackiej z Wrocławia. Rzecznik praw obywatelskich zaskarżył do WSA uchwały samorządu (ORA i NRA) odmawiające zwolnienia jej z opłaty szkoleniowej za aplikację adwokacką (5850 zł rocznie) oraz ze składek członkowskich (100 zł miesięcznie). Powodem prośby o zwolnienie był niski miesięczny dochód (3618,84 zł i 2119 zł świadczenia pielęgnacyjnego, którego pobieranie nie pozwala na wykonywanie pracy), konieczność sprawowania samodzielnej opieki nad córką, która od urodzenia boryka się z niepełnosprawnością i łączenie obowiązków opiekuńczych z wykonywaniem czynności zleconych przez patrona.

Wniosek o zwolnienie rozpatrywały organy samorządu adwokackiego sześciokrotnie (sic!), bo ORA we Wrocławiu odmawiała aplikantce trzykrotnie, a Prezydium NRA dwa razy zwracało sprawę do ponownego rozpoznania.

Ostatecznie w sierpniu 2023 r. utrzymano w mocy niekorzystną dla aplikantki uchwałę ORA. Władze samorządowe uznały, że sytuacja aplikantki nie daje podstaw do przyjęcia, iż spełniona jest przesłanka „wyjątkowości sytuacji”, a ponadto nie powstała w toku odbywania aplikacji (innymi słowy, wnioskodawczyni miała pecha, rodząc chore dziecko przed podjęciem nauki zawodu). 

Na fali opisanej sprawy można było zapoznać się z innymi tego typu historiami. Dowiedzieliśmy się np. że zdaniem ORA w Łodzi na zwolnienie od opłaty za szkolenie nie zasługuje aplikantka poddana trzymiesięcznej hospitalizacji w związku z zagrożoną ciążą. Urodziła dziecko w połowie planowanego czasu, a maleństwo ważyło 1,1 kg i przez dwa miesiące zmuszona była przebywać z synkiem na oddziale intensywnej terapii i opieki noworodków. Podczas cesarskiego cięcia w jej macicy pozostawiono łożysko, przeszła trzy operacje, a w toku jednej z nich przebito jej macicę, przez co następnie była hospitalizowana przez 40 dni. Kobieta doznała traumy i popadła w depresję.

Tak nie powinien działać samorząd, którego szczególnym zainteresowaniem jest człowiek i jego prawa, a w ostatnich latach zdaje się coraz wyraźniej dostrzegać istnienie w jego szeregach kobiet, które doświadczają wyjątkowo niefortunnych wydarzeń wynikających z ich biologii i życiowych przypadków. Reakcję władz adwokatury należy ocenić negatywnie. Co więcej, jednostkowe błędy, które śmiało nazwać można niegodziwym traktowaniem, ujmować można w kategoriach wizerunkowego blamażu. 

Oczywiście w takich sprawach odpowiedzialność niczym gorący kartofel można przerzucać na ustawodawcę, moment dziejowy albo cokolwiek innego. Zwolnienie z opłaty za szkolenie to jednak kompetencja samorządu. Warto też pamiętać, że niemało osób za swoją w nim aktywność pobiera wynagrodzenie, o którym wielu z nas może jedynie pomarzyć (przy założeniu, że honorarium to miałoby pochodzić z praktyki adwokackiej). Odrębnym wątkiem omawianego tematu jest znamienna cisza Zespołu ds. Kobiet przy NRA wobec dramatycznego kazusu wrocławskiej aplikantki.

Ktoś powie, że przesadzam, ale moim zdaniem w cywilizowanych społecznościach następstwem takich błędów jak opisane powinno być ustąpienie ze stanowiska. Nic takiego jednak w adwokaturze nie nastąpi. O koleżeństwie zaś nadal będziemy tylko pięknie prawić.

Kto wie – może podczas balów, na których wstęp kosztuje krocie, a może w czasie regat zorganizowanych za wspólne pieniądze członków samorządu. Możemy się bowiem zżymać, krytykować i nagłaśniać, a nawet na wzór przysłowiowych psów szczekać, bo samorządowa karawana i tak idzie dalej.

Osoby wkraczające do adwokatury powinny wiedzieć, że wykonywanie tego zawodu jest jak stąpanie po cienkim lodzie. Każdego dnia stajemy w osi konfliktu, a po drugiej stronie sporu nierzadko jest państwo. Codziennie polemizujemy, odpieramy zarzuty i poszukujemy argumentów, by zgodnie z wolą ustawodawcy i, mam nadzieję, wewnętrzną busolą stawać po stronie słabszych. Adwokatura ma wielu wrogów: prawo, które w rękach polityków bywa narzędziem osiągania ich doraźnych celów, organy państwa, których przedstawicielami są równie nieudolni jak i nieponoszący indywidualnej odpowiedzialności za błędy urzędnicy, sędziów, których omyłki przychodzi nam wytykać w środkach zaskarżenia, czy prokuratorów, z których niezaangażowania w prowadzone sprawy niekiedy dworujemy.

Pozostało 84% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?