Osoby wkraczające do adwokatury powinny wiedzieć, że wykonywanie tego zawodu jest jak stąpanie po cienkim lodzie. Każdego dnia stajemy w osi konfliktu, a po drugiej stronie sporu nierzadko jest państwo. Codziennie polemizujemy, odpieramy zarzuty i poszukujemy argumentów, by zgodnie z wolą ustawodawcy i, mam nadzieję, wewnętrzną busolą stawać po stronie słabszych. Adwokatura ma wielu wrogów: prawo, które w rękach polityków bywa narzędziem osiągania ich doraźnych celów, organy państwa, których przedstawicielami są równie nieudolni jak i nieponoszący indywidualnej odpowiedzialności za błędy urzędnicy, sędziów, których omyłki przychodzi nam wytykać w środkach zaskarżenia, czy prokuratorów, z których niezaangażowania w prowadzone sprawy niekiedy dworujemy.
Problematyczna jest jednak sytuacja, gdy wrogiem członka samorządu staje się on sam. Co mam na myśli?
Czytaj więcej
Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej szybko zareagowało na informację o skardze RPO do sądu ws. opłat od aplikantki, która opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem.
Przed kilku dniami głośnym echem w mediach społecznościowych odbiła się historia aplikantki adwokackiej z Wrocławia. Rzecznik praw obywatelskich zaskarżył do WSA uchwały samorządu (ORA i NRA) odmawiające zwolnienia jej z opłaty szkoleniowej za aplikację adwokacką (5850 zł rocznie) oraz ze składek członkowskich (100 zł miesięcznie). Powodem prośby o zwolnienie był niski miesięczny dochód (3618,84 zł i 2119 zł świadczenia pielęgnacyjnego, którego pobieranie nie pozwala na wykonywanie pracy), konieczność sprawowania samodzielnej opieki nad córką, która od urodzenia boryka się z niepełnosprawnością i łączenie obowiązków opiekuńczych z wykonywaniem czynności zleconych przez patrona.
Wniosek o zwolnienie rozpatrywały organy samorządu adwokackiego sześciokrotnie (sic!), bo ORA we Wrocławiu odmawiała aplikantce trzykrotnie, a Prezydium NRA dwa razy zwracało sprawę do ponownego rozpoznania.