Z pewnością wielu prawników praktykujących w prawie procesowym, niezależnie od tego, czy chodzi o sprawy cywilne, karne czy administracyjne, obudzonych w środku nocy pytaniem, jakie dostrzegają największe bolączki tychże postępowań, bez chwili wahania wymieni niedostateczną liczbę sędziów w stosunku do spraw na wokandzie, odległe terminy rozpraw czy niedotrzymywanie terminów rozpoznawania wniosków o zabezpieczenie.
Tego rodzaju problemy były dostrzegane od dawna, jednakże skłonna jestem zaryzykować stwierdzenie, że ostatnie lata w szczególności, odkąd wymiarem sprawiedliwości zaczął rządzić covid, odkrywają nieznane dotąd krainy niedociągnięć, niedokładności, nieprawidłowości, a nawet zwykłego niechlujstwa.
Czytaj więcej
Stawka za sprawę przeciwko ZUS nie umywa się do wynagrodzenia hydraulika za przetkanie rury ani fryzjera za ufarbowanie włosów.
Od dłuższego czasu trudno mi wymienić postępowanie, które bez równie niemożliwych do przezwyciężenia jak w istocie nieistniejących trudność toczyłyby się swoim naturalnym tempem. Przykłady? Skierowanie drogą mailową (nie mylić z doręczeniem przez Portal Informacyjny) wezwania do uzupełnienia braków formalnych pozwu złożonego przez adwokata (choć w takim wypadku powinien nastąpić zwrot) wysłane na adres pełnomocnika jako żywo niefigurujący nigdzie: ani w Rejestrze Adwokatów, ani w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, ani na stronie kancelarii i na papierze firmowym, a następnie zwrócenie opłaty przekazem pocztowym powodowi, choć przelew został dokonany przez inną osobę.
A to wszystko poprzedzone pozwem złożonym wraz z potwierdzeniem uiszczenia opłaty sądowej i niedotkniętym choćby jednym niewinnym brakiem.