Marlena Pecyna: „Bajeczni”, czyli jacy?

W adwokaturze nie chodzi tylko o feminatywy.

Publikacja: 30.05.2023 12:17

Marlena Pecyna: „Bajeczni”, czyli jacy?

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

Opowiadanie dla dzieci „Leśne sprawy Misia Adwokata” jest pozycją szczególną, bo napisaną na zamówienie Naczelnej Rady Adwokackiej. Ma być przesłaniem dla dzieci o pracy adwokackiej. Jest też promowane w ramach akcji „Bajeczni Adwokaci” w przedszkolach, a wkrótce również w szkołach. Celem tego przedsięwzięcia jest uświadomienie dzieciom, czym jest profesja adwokacka, być może również zachęcenie naszych milusińskich do wyboru tego zawodu. To właśnie skłoniło mnie do refleksji o przekazie płynącym z tej opowieści.

Dwie strony medalu

We wprowadzeniu do opowiadania prezes NRA powołuje się na bliskiego dzieciom (i dorosłym) Jana Brzechwę, który jako Jan Lesman był przecież adwokatem… To rozbudza pewne oczekiwania. Czy zostały zaspokojone? Co ta książka mówi o stanie dzisiejszej adwokatury? A może czego nie mówi?

Czytaj więcej

Rewolucja w palestrze: adwokaci mogą się już reklamować

Fabuła jest dość prosta. Wilk Filip wpadł do dziury w lesie, bo ktoś zastawił na niego zasadzkę, niesłusznie go oskarżając, pomawiając, zniesławiając… Dwaj przyjaciele Ryszard i Stanisław, zostawiają go co prawda w tej dziurze, ale od razu jeden wpada na pomysł, że muszą iść do Misia Adwokata – specjalisty od trudnych spraw. Wędrują zatem w kierunku kancelarii adwokackiej, utwierdzając się w słuszności swojej decyzji na podstawie relacji innych mieszkańców lasu, którym Miś Adwokat pomógł: bobra, dla którego wywalczył odszkodowanie za utratę zęba, sarenki, której pomógł jako ofierze kłusowników, czy wreszcie wiewiórek, którym pomógł założyć spółkę.

Przyjaciele wilka dotarli wreszcie do kancelarii Misia Adwokata i „przy herbatce” opowiedzieli, co się przytrafiło wilkowi, a Miś, od razu wyposażony w kilka kodeksów oraz grube księgi, wykonał kilka telefonów, napisał kilka pism i po tej interwencji wilk został od razu uwolniony z pułapki. Wszyscy szczęśliwi, leżąc na polanie, spoglądając w niebo, w chmurach widzieli właśnie Misia Adwokata…

Dzieci mają widzieć w nim superbohatera, który pomaga światu przebrany w togę z zielonym żabotem. Ale może także bez niej.

Nie miałam styczności z tą bajką, dopóki na dzień przed umówionym spotkaniem w przedszkolu nie odebrałam jej z Izby Adwokackiej. Czytając ją dzieciom, doświadczyłam dysonansu poznawczego. Często przerywałam, rozmawiając o różnych fragmentach, bo przebrnięcie przez całość było zarówno dla czytającej, jak i słuchaczy trudnym doświadczeniem. Jako czytelniczka, a także osoba pisząca czasem literacko (dyplomowana) jestem wrażliwa na styl, formę, przekaz, konstrukcję. Odniosłam wrażenie, że zamówienie został wykonane, a że bez logiki niekiedy, bez momentu zaciekawienia i zaskoczenia czytelnika, bez poruszenia wyobraźni...

To jest jedna strona medalu. Niestety ta jaśniejsza. Druga to przekaz i obraz adwokatury, które z tej opowieści wynikają. Uosabia ją Miś Adwokat. Elegancki, w garniturze i krawacie. Superbohater w todze z zielonym żabotem.

Te dwa symbole zostaną z pewnością zapamiętane przez dzieci. Gdzie problem? Jedna z przedszkolnych słuchaczek, oglądając film ilustrujący opowiadanie, zwróciła spontanicznie uwagę: „O! Sąd jest kobietą!” Na ilustracji był orzeł na todze sędziowskiej z łańcuchem, który dziewczynka najwyraźniej potraktowała jako biżuterię. W rzeczywistości trudno ocenić, czy sąd w tej bajce jest kobietą czy mężczyzną.

Ta uwaga odzwierciedla jednak sposób myślenia i widzenia świata przez dzieci. Prosty przekaz, bez dwuznaczności, nadinterpretacji. Odbierają to, co usłyszą i zobaczą.

To jest właśnie clou i jednocześnie clou problemu w tym przypadku.

Są tylko oni?

Otóż we wprowadzeniu prezes NRA wspomina co prawda, że zawód adwokata wykonują „adwokaci i adwokatki”. W opowieści występuje jednak wyłącznie On. Miś Adwokat. Superbohater. Stereotyp trzyma się mocno. Ten superbohater oczywiście pomaga biednej ofierze sarence i niezbyt inteligentnym wiewiórkom – musi im „nawet sto razy” tłumaczyć arkana biznesu, który chcą założyć – oczywiście spokojnie i „kojącym” głosem… Chciałoby się zapytać: czy to tylko bajka?

Warto zwrócić uwagę na listę członków NRA. Ile jest członkiń? Zainteresowanych odsyłam na stronę internetową NRA. Mogłoby się wydawać, że korporacja zawodowa, która ma szerzyć odpowiednie wzorce społeczne oparte na normach prawnych oraz chronionych wartościach, będzie najlepszym przykładem. Oczywiście mam świadomość argumentacji na temat sposobu obsadzania funkcji w korporacji, ale, jak wiadomo, jest to również kwestia określonych zasad wyborczych.

Nie uważałam i nie uważam, że zawód ma płeć. Rozwijam się zawodowo, cenię i szanuję pracę kolegów i koleżanek. Koncentracja na moim widzeniu rzeczywistości przysłoniła mi jednak, jak ona w istocie wygląda. Kilka lat temu brałam udział jako pełnomocnik rektora UJ ds. prawnych w konferencji dotyczącej kobiet w adwokaturze, podczas której ówczesny dziekan ORA w Krakowie rzeczowo przedstawił sylwetki zasłużonych, a także odbywała się dyskusja z udziałem przedstawicielek organizacji adwokackich z zagranicy. Czułam niesmak, bo polska debata została w zasadzie sprowadzona do feminatywów, a nie meritum. A jednak świat przedstawiony w tym opowiadaniu na zamówienie NRA w powiązaniu z reprezentacją kobiecą w organach adwokatury pokazał, co ma trafić do świadomości dzieci, być utrwalone w ich wyobraźni. Miś Adwokat załatwi sprawę na telefon, w mig napisze, maszyna do pisania wystarczy. Adwokatki są wspomniane jedynie we wstępie, na marginesie. Czy ma to znaczenie? Dziewczynka słuchająca tej opowieści nie utożsamia się z misiem, raczej z wiewiórką, a tej, jak wiadomo z książki, trzeba tłumaczyć sto razy…

Paradoks sytuacji polega także na tym, że w akcji „Bajeczni adwokaci” to jednak adwokatki (z naciskiem na żeńską końcówkę) biorą głównie udział, a nie „Misie Adwokaci”.

Odnoszę wrażenie, że Miś Adwokat z opowieści E. Ruszkiewicz wyświadczył adwokaturze niedźwiedzią przysługę. Książka ta nie będzie lekturą mojego syna. Pozwolę mu trwać w oczywistym dla niego w przekonaniu, że adwokatura to adwokatki i adwokaci, a koleżanki i koledzy z przedszkola mogą nosić w przyszłości togi z wybranym przez siebie kolorem żabotu. Sama toga nie zdobi adwokata lub adwokatki, nie daje nadprzyrodzonej mocy, ale to adwokat i adwokatka mogą zdobić togę – dobrze wykonując swój zawód. Nie trzeba przy tym (ani nawet nie powinno) czuć się superbohaterem, ale właśnie jak najbardziej człowiekiem, bo o człowieka w końcu chodzi.

Tłumaczyć sto razy

Świat dziecięcej wyobraźni i potrzeba kształtowania właściwych współcześnie wzorców zasługuje raczej na przedstawienie dalszych stu lat adwokatury jak w wierszykach Michała Rusinka na dalsze sto lat niepodległości („Jaki znak Twój? …”). Chodzi właśnie o myślenie o dalszych stu latach, a nie o tęsknotę za przeszłymi…

Może warto skorzystać z tradycyjnego co prawda skojarzenia z papugą wyróżniającą się inteligencją i wrażliwością, która jako kolorowy ptak nie kojarzy się z „leśnym dziadkiem”, jak został przedstawiony (niesłusznie) Miś. Papuga wyróżnia się logicznym lub przyczynowym rozumowaniem oraz zdolnością do rozwiązywania problemów i wyciągania wniosków.

Czy to nie jest esencja pracy palestry? Problemem chyba nie jest to, że papuga nie jest papugiem?

Autorka jest dr hab., prof. UJ, adwokatem w Krakowskiej Izbie Adwokackiej

Opowiadanie dla dzieci „Leśne sprawy Misia Adwokata” jest pozycją szczególną, bo napisaną na zamówienie Naczelnej Rady Adwokackiej. Ma być przesłaniem dla dzieci o pracy adwokackiej. Jest też promowane w ramach akcji „Bajeczni Adwokaci” w przedszkolach, a wkrótce również w szkołach. Celem tego przedsięwzięcia jest uświadomienie dzieciom, czym jest profesja adwokacka, być może również zachęcenie naszych milusińskich do wyboru tego zawodu. To właśnie skłoniło mnie do refleksji o przekazie płynącym z tej opowieści.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian