Wakacje kredytowe są potrzebne w czasach kryzysu, jednak analiza skutków tej regulacji rodzi obawę o jej adekwatność i rzeczywiste ryzyka, zwłaszcza że brakuje rozwiązania wariantowego, uwzględniającego np. kryterium dochodowe lub majątkowe przy korzystaniu z nowego instrumentu.
Widziały gały, co brały
Ustawa o finansowaniu społecznościowym dla przedsięwzięć gospodarczych i pomocy kredytobiorcom wywołuje wiele kontrowersji, a zwłaszcza instrumenty wsparcia dla kredytobiorców kredytów hipotecznych w PLN, tj. tzw. wakacje kredytowe, pozwalające kredytobiorcy przez łącznie osiem miesięcy w ciągu dwóch lat zawiesić spłatę rat kapitałowo-odsetkowych. Znane skutki aktualnych kryzysów, w tym nieodnotowywana od dawna inflacja, uderzają w miliony polskich gospodarstw domowych, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które muszą spłacać wyższe raty kredytów w związku ze wzrostem ich oprocentowania. Można oczywiście o kredytach ze zmienną stopą procentową powiedzieć, że „widziały gały, co brały”, lecz od odpowiedzialnego państwa należy oczekiwać innego podejścia. Interwencja regulatora wydaje się więc uzasadniona i rozsądne jest wsparcie tej inicjatywy.
Czytaj więcej
Zawieszenie spłaty kredytu przysługiwać będzie tylko w stosunku do jednej umowy zawartej w celu nabycia nieruchomości na własne potrzeby mieszkaniowe. Możliwość tę ograniczono tylko do kredytów w złotówkach.
Nie chwytać dnia
Nie można jednak lekceważyć argumentów banków, że koszty złagodzenia skutków kryzysu dla kredytobiorców zostały w całości przerzucone na sektor bankowy. Kluczowe w demokratycznym państwie prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej (art. 2 Konstytucji RP) pryncypia solidaryzmu i równomiernego rozłożenia ciężarów publicznych powinny zostać przez projektodawców wzięte pod uwagę, a niestety nie były. Rozsądne jest oczekiwanie, że podjęcie jednostronnej decyzji o obciążeniu danej grupy podmiotów kosztami interwencji regulacyjnej powinno opierać się na poprawnie zgromadzonych danych, a decyzja prawodawcza powinna być oparta na wiedzy (evidence-based), a także poprzedzona rzetelną debatą z interesariuszami (a w tym przypadku konsultacje publiczne zostały ograniczone do zaledwie trzech dni!).
Ocena skutków regulacji (OSR) co do proponowanego rozwiązania była szczątkowa, nie została poprzedzona należytym zebraniem i analizą danych. Przyjęte do kalkulacji założenia (np. „każde 100 tys. wniosków kredytobiorców to ok. 0,4 mld zł (za cztery miesiące/rok wakacji kredytowych przy założeniu średniej raty odsetkowej w wysokości 1 tys. zł/miesiąc)” straty dla banków; „Przy założeniu skorzystania z pomocy dla kredytobiorców 50 proc. uprawnionych koszt dla sektora bankowego wyniesie ok. 4 mld zł) robią wrażenie swobodnych, a wręcz życzeniowych. Projektodawcy nie wskazali, ani nie uzasadnili żadnej rzetelnej metodologii, która prowadziłaby do uzyskania takich danych. Już nawet pobieżna ich lektura wskazuje, że np. założenie, iż tylko 50 proc. kredytobiorców skorzysta z nowego instrumentu, jest nazbyt optymistyczne, a średnia 1 tys. zł raty odsetkowej to całkowicie dowolna figura, nieuwzględniająca m.in. obserwowanej dynamiki wzrostu rat odsetkowych. Projektodawca potraktował ocenę skutków regulacji wycinkowo, pomijając inne niż ściśle finansowe (a więc np. społeczne) koszty rozwiązania, takie jak dewastujące dla stosunków społecznych i relacji kontraktowych utrwalanie przekonania, że zawarcie umowy w zasadzie nie wiąże się z odpowiedzialnością, a koszty ewentualnych niekorzystnych dla kontrahenta przedsiębiorcy zmian otoczenia ekonomicznego zostaną zawsze, decyzją państwa, przerzucone na przedsiębiorcę.