Sławomir Starzec – tak nazywa się najnowszy asystent polityczny wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów został zatrudniony 2 listopada. W trzyletnim okresie poprzedzającym zatrudnienie wykazał takie miejsca pracy, jak m.in. IPN, spółkę zajmującą się wynajmem aut oraz PKP Cargo.
– Pan prezes Kaczyński powinien być nie tyle wicepremierem od bezpieczeństwa, co od bezpieczeństwa transportu kolejowego – komentuje Paweł Olszewski z Koalicji Obywatelskiej, szef sejmowej Komisji Infrastruktury. Powód? Kaczyński gabinet polityczny buduje według zaskakującego klucza.
Teoretycznie gabinet polityczny jest najbliższym otoczeniem ministra czy premiera, wyłączonym z rygorów służby cywilnej. Zatrudnieni są tam szefowie gabinetów, doradcy i asystenci, a zarobki różnią się w zależności od stanowiska. W gabinetach wicepremierów pensje wynoszą od 2,6 tys. zł do nawet 8,7 tys. zł.
Prawo do utworzenia gabinetu prezes PiS zyskał w październiku wraz z objęciem funkcji wicepremiera i zaczął zatrudniać w nim niemal wyłącznie byłych pracowników PKP. Reguła nie jest jednak żelazna, bo epizodu w którejś ze spółek kolejowych nie wykazuje Michał Moskal, szef gabinetu i lider partyjnej młodzieżówki. Na kolei nie pracował też Eliasz Grubiński, który przez kilka tygodni był doradcą wicepremiera, po czym został wicedyrektorem Departamentu Analiz Przygotowań Obronnych Administracji KPRM.
W spółkach kolejowych pracowali za to wszyscy asystenci Kaczyńskiego. Oprócz Starca są to Karolina Czerwińska (była pracownica PKP) i Piotr Mazur (pracował w PKP InterCity). Na kolei zatrudniony też był Piotr Zegadło, który asystentem Kaczyńskiego został w połowie października, ale niedługo później opuścił to stanowisko. Wskazał zatrudnienie w PKP Informatyka.