Ceny transferowe są w ostatnim czasie zmorą wszystkich dużych przedsiębiorstw, zwłaszcza międzynarodowych koncernów. Zagadnienie transfer pricingu ewoluowało i stało się jednym z najgorętszych tematów w zakresie prawa podatkowego i szeroko rozumianego biznesu, głównie poprzez dużą nowelizację w tym zakresie, która weszła w życie 1 stycznia 2017 r. Wprowadziła ona m.in. terminy, do których musieli się przygotować zarówno podatnicy, jak i organy podatkowe. Obie strony wiedziały bowiem, że po 31 marca 2018 r. (w przypadku podatników CIT, których rok obrotowy pokrywa się z rokiem kalendarzowym) każdy na swój sposób „odkryje karty".
Nie było wiadomo jak rzeczywiście ma wyglądać poprawnie sporządzona dokumentacja, jak w praktyce wygląda trójstopniowa koncepcja dokumentacji podatkowej, jak przygotować prawidłową analizę danych porównawczych oraz co to w ogóle jest sprawozdanie uproszczone. Podatnicy nie wiedzieli także, czego mogą oczekiwać od organów podatkowych w zakresie ewentualnej kontroli, a przede wszystkim kiedy mogą spodziewać się, że funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej pojawią się w ich przedsiębiorstwie. Ustawowy termin to bowiem jedno, natomiast nie należy zapominać o obowiązującej tzw. siedmiodniówce.
Dość nieoczekiwanie pojawiło się Rozporządzenie Ministra Finansów z 14 marca 2018 r. w sprawie przedłużenia terminów wykonania niektórych obowiązków z zakresu dokumentacji podatkowej (dalej: rozporządzenie), które po podpisaniu przez ministra weszło w życie 15 marca 2018 r.
Głównym założeniem rozporządzenia jest przesunięcie terminów z zakresu cen transferowych (podatnicy CIT) o dodatkowe pół roku. W rezultacie, podatnicy odetchnęli z ulgą mając świadomość, że minister przedłużył im terminy wykonania obowiązków w zakresie cen transferowych do dziewiątego miesiąca po zakończeniu roku podatkowego.
Przedłużenie ustawowych terminów